„Zła Julia” to kontynuacja powieści Zły Romeo, o której pisałam TUTAJ.
Pierwszy tom przypadł mi do gustu mimo kilku minusów i dość schematycznej fabuły.
Czy i w tym przypadku tak było? O tym poniżej.
Akcja powieści rozpoczyna się dokładnie w momencie, w którym kończy się poprzedni tom. Ethan chce odzyskać Cassie, otwiera przed nią serce i obnaża duszę i zrobi wszystko, aby tym razem było to już „na zawsze”.
Konstrukcja powieści jest taka sama jak poprzedni tom, biegnie dwutorowo, w czasie studiów głównych bohaterów i współcześnie.
I o ile w poprzednim tomie były zachowane w miarę równe proporcje pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, to w tym tomie przewaga jest zdecydowanie wątku z przeszłości.
Miał on za zadanie pokazać dlaczego młodzi ludzie się rozstali, co do tego doprowadziło.
Autorka poświęca na to sporo czasu, niestety cierpią na tym wydarzenia rozgrywające się współcześnie.
Fabuła drugiego tomu jest…
No właśnie „jest” i generalnie przez całą książkę koncentruje się na seksie.
Na myśleniu o seksie.
Na wyobrażaniu sobie uprawiania seksu.
Na marzeniu o uprawianiu seksu.
Wreszcie na opisach uprawiania seksu
Na chwaleniu się, że się uprawia seks
Na narzekaniu, że się nie uprawia seksu
Na wspominaniu, że się uprawiało seks
I tak dalej, i tak dalej…
Oprócz powyższego, autorka dość krótko pisze o rozstaniu Cassie i Ethana, o tym jak ich związek się psuł, bo Ethan nie potrafił wygrać z demonami przeszłości.
A właśnie, przeszłość Ethana… Czytając Złego Romea, spodziewałam się jakiś traumatycznych przeżyć, a okazało się, że to wiadomość o byciu adoptowanym i fakt, że dziewczyna zdradzała go z przyjacielem sprawiły, że Ethan stał się taki „popaprany” jak sam o sobie mówił.
Kupujecie to? Bo ja nie.
Tyle było pisania o strasznej przeszłości, która niszczy mu przyszłość, że spodziewałam się bóg wie czego, a tu chodziło o brak zaufania i przekonanie, że Cassie też go zdradzi. Rozumiem, że szok i poczucie zdrady mogły go załamać, ale ta trudna przeszłość była przedstawiana, jako coś „mega traumatycznego”, a w moim odczuciu wyszło to naciąganie. Prawdę mówiąc dla mnie traumatyczność przeszłości Ethana nijak nie odpowiadała stopniowy jego popaprania i toksyczności w związkach z kobietami.
W tej części jest też zdecydowanie mniej sytuacji humorystycznych. Szkoda, bo to był zdecydowany atut poprzedniej części.
Styl autorki się nie zmienił, więc powieść czytało mi się dobrze. Byłam również ciekawa jak zakończy się ta historia.
Ale nie czułam ekscytacji podczas lektury i nie wciągnęłam się w fabułę.
Autorka starał się pokazać skomplikowane relacje łączące Cassie i Ethana, ich wzajemne przyciąganie, niemożność zapomnienia o sobie i powroty niejako wbrew sobie.
Całkiem zgrabnie jej to wyszło, choć skoncentrowała się głównie na fizycznym przyciąganiu i próbie zastąpienia uczuć seksem.
Watek dziejący się współcześnie jest dość okrojony. Dowiadujemy się co sprawiło, że Ethan poczuł chęć zmiany, śledzimy zmagania Cassie z nieufnością i jej próby ponownego zaufania Ethanowi, ale szkoda, że autorka tego nie rozwinęła bardziej, wyszłoby to powieści zdecydowanie na plus.
Niestety odniosłam wrażenie, że Leisa Rayven nie miała pomysłu na to, jak poprowadzić historię Cassie i Ethana, jak ją rozwinąć i zakończyć.
O ile o ich przeszłości pisze sprawnie i ciekawie, o tyle watek współczesny potraktowany został po macoszemu.
Uważam, że ta historia miała ogromny potencjał. Mimo schematów, w pierwszym tomie było romantycznie, momentami zabawnie, ciekawie i wciągająco.
W Złej Julii jest tylko namiastka tego wszystkiego, jakby autorka pisała na pół gwizdka, bez zaangażowania i chyba też trochę bez pomysłu.
Zawiodłam się na tej powieści i przyznaję to ze smutkiem. Spodziewałam się tego samego poziomu, który reprezentował Zły Romeo, ale go nie dostałam.
Mimo, że autorka ma lekkie pióro i już udowodniła, że potrafi stworzyć ciekawą historię, to coś jej w Złej Julii nie poszło.
Też byłam mocno zdziwiona, co tak naprawdę kryło się za 'traumą' Ethana, i absolutnie tego nie kupiłam, o czym wspomniałam we własnej recenzji.
OdpowiedzUsuńA "Złej Julii" mimo wszystko jestem trochę ciekawa. Chociaż z tego, co piszesz, wnioskuję, że powstała (jak wiele innych książek pisanych seriami) jakby na siłę.
Powiem szczerze, że gdyby Zła Julia nie powstała, nie stałoby się nic złego. Zły Romeo kończy się w taki sposób, że możnaby go uznać za zamkniętą historię. Szkoda, że tak wyszło, bo książka miała potencjał. Cieszę się, że nie tylko ja postrzegałam tą traumatyczną traumę Ethana jako mało wiarygodny powód jego "popaprania"
OdpowiedzUsuńTak, to było zdecydowanie za słabe. W porównaniu z traumami bohaterów innych książek YA/NA - cienizna.
OdpowiedzUsuń