poniedziałek, 29 kwietnia 2019

"Szare śniegi Syberii" Ruta Sepetys

Jest rok 1941. Litwa.
Lina wraz z matką i bratem zostaje brutalnie wyciągnięta z domu w środku nocy i wepchnięta do
pociągu, bydlęcego wagonu.
Przez wiele tygodni będzie w nim jechać, a celem tej „podróży” będzie obóz pracy na Syberii.
Tam każdy dzień będzie walką o przetrwanie, życie swoje i bliskich, a nadzieja na powrót do domu będzie zanikać każdego dnia coraz bardziej.
Czy Linie i jej bliskim uda się przetrwać koszmar katorżniczej pracy i skrajnie ciężkich warunków?
Czy w takim koszmarze można zachować ludzkie odruchy?
Dziewczyna pochodzi z inteligenckiej rodziny, sama została obdarzona talentem artystycznym – to właśnie dzięki swoim rysunkom uda się jej odmalować realia obozowego życia i znaleźć choć chwilę wytchnienia od strasznej rzeczywistości.


O tej powieści przeczytałam dość dawno temu, ale z racji wyczerpanego nakładu nie mogłam nigdzie jej kupić. Pojedyncze sztuki, które pojawiały się w sprzedaży miały zawrotne ceny.
Aż tu nagle wydawnictwo zapowiedziało ukazanie się najnowszej powieści autorki…oraz wznowienie „Szarych śniegów Syberii”.
Moje serce wyjątkowo się uradowało.

Akcja powieści rozpoczyna się w dniu, gdy Lina wraz z rodziną zostaje zabrana przez NKWD. Pierwszoosobowa narracja z punktu widzenia Liny jest bardzo dobrze poprowadzona, a  wydarzenia bieżące  przetykane są wspomnieniami z przeszłości, tej w której nie było nocy polarnej, strasznego mrozu, chorób, głodu, gwałtów i poniżania.
Autorka pokazał dzięki takiemu zabiegowi, co utracili ludzie, gdy Stalin zaczął swoje czystki na zagarniętych przez siebie terenach.

Swoich bohaterów autorka kreśli bardzo dobrze i z dbałością.  Główną bohaterka jest Lina, ale nie mniej ważna jest matka dziewczyny oraz jej brat.  Pojawiają się również postacie drugoplanowe – poznany w pociągu Andrius, młody chłopak zesłany na Syberię wraz z matką oraz strażnik Krecki (mający polskie korzenie). Odegrają oni ważna rolę w powieści i nie znikną z jej kart praktycznie do samego końca.
W powieści pojawia się również jedna postać historyczna, ale nie chcę zdradzać fabuły, więc nie napiszę kto.

Lekkie pióro autorki, dobry styl oraz opis koszmaru, który stał się udziałem bohaterów sprawiają , że powieść czyta się bardzo szybko.  Chciałam jak najszybciej się przekonać, czy Linie i jej bliskim uda się wyrwać z tego piekła, czy wytrwają. Nawet nie wiem kiedy dotarłam do końca książki, po drodze wylewając sporo łez.
Mimo, że pisarka nie epatuje non stop brutalnością, to nie stroni od opisów wydarzeń jakie były udziałem bohaterów bez owijania w bawełnę. Ruta Sepetys znalazła złoty środek na to, aby wywołać w czytelniku masę emocji bez zasypywania go brutalnymi opisami.
Jestem pod wrażeniem tego jak dobrze jej się to udało.  „Szare śniegi Syberii” zrobiła na mnie ogromne wrażenie i czym bliżej byłam końca, tym bardziej drżałam z lęku o bohaterów.

Dużym plusem powieści jest to, że część opisanych w książce wydarzeń jest prawdziwa. Autorka bardzo rzetelnie przygotowała się do pisania tej książki, łącznie z wizytą na Litwie i zebraniem relacji od osób, które przeżyły zsyłki  na Syberię i pobyt w gułagach.  Autorka potrafiła opisać ich losy tak przekonywująco, że początkowo nie wierzyłam, że główni bohaterowie to postacie fikcyjne, a tak jest w rzeczywistości, o czym sama pisze w posłowiu.

Cieszę się, że Wydawnictwo Nasza Księgarnia postanowiła wznowić tą powieść, bo to bardzo wartościowa książka i na długo we mnie zostanie.
Autorka trudny i bardzo poruszający temat potraktowała z szacunkiem i dbałością o wierność faktom.
Na półce czeka już kolejna jej powieść, której akcja również dzieje się w trakcie II Wojny Światowej. Jestem jej ogromnie ciekawa i czuje, że szybko po nią sięgnę.
„Szare śniegi Syberii” to bardzo dobra powieść i szczerze ją polecam.


poniedziałek, 22 kwietnia 2019

"Moc srebra" Naomi Novik

Mirjem to szesnastoletnia córka żydowskiego lichwiarza. Jej ojciec nie ma serca do tego zajęcia, wg
niej jest zbyt pobłażliwy dla dłużników, przez co ich rodzina cierpi biedę. A przedłużająca się zima tylko potęguje głód. Dziewczyna postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i zastąpić ojca, co wychodzi jej bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że zyskuje sławę osoby, która potrafi zamienić srebro w złoto.
Niestety dla Mirjem ten rozgłos okazuje się fatalny w skutkach, bo zaczyna się nią interesować król Starzyków – obdarzonych nadnaturalnymi mocami, tajemniczych lodowatych istot.
Czy Mirjem poradzi sobie z wyzwaniem, które król Starzyków przed nią postawi? Jak potoczą się losy tej inteligentnej dziewczyny w świcie, gdzie kobieta znaczyła mniej niż stado kóz?

„Moc srebra” to powieść, na którą bardzo czekałam. Poprzednia książka autorki „Wybrana” była dla mnie odkryciem roku i jedną z najlepszych w swoim gatunku, jakie dane mi było przeczytać.
Miałam więc wobec nowej powieści pisarki bardzo wysokie wymagania.
Akcja powieści rozpoczyna się bardzo spokojnie, poznajemy Mirjem, jej rodzinę i życie jakie wiodą. Wszystko utrzymane w bardzo baśniowym klimacie.
Prócz Mirjem krok po kroku wyłaniają się również dwie kolejne bohaterki, które odegrają najważniejsze role w powieści, córka księcia Irina oraz córka chłopa Wanda.
Te trzy dziewczyny staną się najważniejszymi bohaterkami i osią, wokół której będą się kręciły wszystkie wydarzenia w powieści.

Autorka umiejętnie opisuje codzienność wszystkich bohaterek, ale i kilku postaci drugoplanowych, które nawet z drugiego planu będą miały wpływ na rozwój wydarzeń. A te okazują się wyjątkowo intrygujące.
Akcja z każdym kolejnym rozdziałem nabiera rozpędu, pojawia się sporo nawiązań do różnych baśni i legend, ale co ważne – autorka nie wzoruje się na tylko jednej, czerpie pełnymi garściami z wielu znanych nam baśni i legend.
Wplata ich elementy do swojej opowieści i robi to w sposób wyważony i subtelny. Powieść ma niezwykły baśniowy klimat, który okraszony nutą melancholii daje wspaniałe efekty.
Czytając „Moc srebra” zanurzyłam się w świecie opanowanym przez zimę, w którym głód i bieda potrafiły popchnąć ludzi do haniebnych zachowań, a niektórych zmusić do podjęcia niewyobrażalnie trudnych decyzji w imię większego dobra.

Próżno w tej powieści szukać typowych silnych bohaterów męskich, którzy wiodą prym w fabule, choć kilku intrygujących panów oczywiście się pojawiło. Tutaj to kobiety są tymi silnymi i to one walczą o siebie, swoich bliskich i dobro ogółu, ratując sytuację. Są inteligentne, mądre, zdeterminowane i gotowe na wiele, aby dobro zatryumfowało.
Tak jak pisałam wcześniej, powieść okraszona jest pewną nutą melancholii, co nieodzownie kojarzy mi się ze sposobem pisania autorów zza wschodniej granicy.
Nie wiem czy był to celowy zabieg, czy raczej tak wymyśliła to sobie autorka (która notabene ma polskie korzenie), ale efekt jest ciekawy i mi bardzo przypadł do gustu.

Fabuła jest spójna i widać, że dobrze przemyślana. Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia głównych bohaterów sprawia, że dobrze poznajemy ich pobudki i motywacje, uczucia i obawy. Początkowo nie mogłam się trochę połapać, z punktu widzenia którego bohatera właśnie śledzę akcję, ale gdy już się przyzwyczaiłam do takiej narracji, szybko zaczęłam rozpoznawać, który bohater właśnie snuje opowieść. Styl i język autorki to dla mnie balsam na moją duszę. Piękny, lekki, dopracowany. Dzięki niemu powieść mimo długiego rozkręcania się, czytało mi się szybko i z ogromną przyjemnością.
Zresztą ten długi wstęp ma swoje uzasadnienie, przedstawia nam doskonale charaktery bohaterów i wspaniale kreśli stosunki międzyludzkie, łącznie z podejściem lokalnych społeczności do Żydów.

W powieści widać zapowiadane na okładce nawiązania do twórczości Braci Grimm, ale są one bardzo subtelne. Powieść skrzy się od magii podanej w bardzo nienachalny sposób, hołubi takim wartościom jak poczucie honoru, prawdomówność, dotrzymywanie obietnic, przyjaźń i troska o najbliższych. Pokazuje kobiety silne, ale niepozbawione słabości i wad. Sposób nakreślenia bohaterów, to jedna z najmocniejszych stron powieści, choć dla mnie jest ona praktycznie pozbawiona wad. Fakt, długo się rozkręca, ale gdy człowiek już się wciąga w wykreowany przez autorkę świat, zaczyna doceniać tak obszerne wprowadzenie.

„Moc srebra” to przepiękna baśniowa opowieść i jestem pod jej wrażeniem.  Liczę na to, że na kolejną powieść autorki nie będę musiała tak długo czekać.
Polecam.

czwartek, 11 kwietnia 2019

"Tylko żywi mogą umrzeć" D.B. Foryś

Tessa Brown jest kelnerką, młodą, niezależną kobietą i… łowczynią demonów.
To ostatnie zajęcie daje jej dużo satysfakcji, a i wyniki ma niezłe, bo jak się okazuje – sama w połowie jest demonem.
Zwykłe zdawałoby się zlecenie doprowadzi ją do odkrycia zagrażającej całemu światu tajemnicy i skrzyżuje jej drogi z wyjątkowo intrygującym mężczyzną.

Powieść pani Foryś od pierwszych stron wciąga czytelnika do swojego świata. Akcja jest bardzo dynamiczna i nie sposób się nudzić podczas czytania.
Dzieje się naprawdę wiele, są ciekawe zwroty akcji i niespodziewane wydarzenia. Autorka zaskoczyła mnie również kilka razy, co zapisuję jej na plus.
Fabuła jest spójna i widać, że przemyślana. Nie ma dziur czy nielogiczności. I choć niektóre kwestie aż prosiły się o poświecenie im większej ilości czasu i bardziej dokładnie ukazanie ich czytelnikowi, to jednak nie jest to jakaś większa wada i nie wpływa negatywnie na odbiór całości.

Język, którym posługuje się autorka jest obrazowy, dzięki czemu można bez problemu zobaczyć oczami wyobraźni wszystko o czym pisze. Podobały mi się opisy walk, które nie były ani zbyt suche, ani zbyt rozbudowane. Idealnie komponują się z resztą wydarzeń i pozostałymi wątkami powieści. Bo co ważne, nie tylko walka z nadciągającą apokalipsą jest tutaj ważna, jest też wątek romantyczny, który bardzo przypadł mi do gustu.
Mocną strona powieści jest humor i świetnie napisane dialogi , a sarkazm, którym bez ograniczeń posługują się bohaterowie wywołuje niekontrolowane wybuchy śmiechu.
Jest zadziornie, jest z humorem, ale gdy trzeba robi się również poważnie i bardzo emocjonalnie.

Swoich bohaterów pani Foryś wykreowała całkiem dobrze. Co najważniejsze, Tessa to bohaterka, którą szczerze da się lubić, o Kilianie nie wspominając, bo ten intryguje od pierwszego pojawienia się na kartach powieści.
Ta dwójka bardzo szybko skradła moje czytelnicze serce, i choć Tessa nie uchroniła się od kilku zachowań na które przewracałam oczami, to jednak jest to bardzo fajna postać, niejednoznaczna i ciekawa.
Kilian jako tajemniczy nieznajomy (który oczywiście stanie się „znajomym”) od początku intryguje, przyciąga jak magnez i wzbudza wiele pozytywnych emocji. Potrafi również zaskoczyć, rozbawić, ale i sprawić, że oczy tak jakby robią się wilgotne.
Ta dwójka potrafi wywołać w czytelniku całą masę emocji, sprawić, że serce aż drży z lęku o ich przyszłość, a kciuki same się zaciskają w ramach kibicowania ich poczynaniom.
Autorka ma lekkie pióro i dobry styl. Jej powieść czyta się z ogromną przyjemności i widać już od pierwszych stron dbałość o język, którym się posługuje.

„Tylko żywi mogą umrzeć” to debiut D.B. Foryś i jednocześnie pierwszy tom cyklu Tessa Brown. Jest to oczywiste zważywszy na zakończenie (które mnie totalnie oszołomiło) i chętnie sięgnę po kolejne tomy.
Biorąc pod uwagę, że powieść jest debiutem, oceniam ją naprawdę dobrze. Jestem mile zaskoczona tą lekturą i przekonana, że każda kolejna książka autorki będzie tylko lepsza.

Książkę miałam przyjemność przeczytać w ramach BookTour z „Tylko Żywi Mogą Umrzeć”

środa, 3 kwietnia 2019

"Tam gdzie jesteś" Tomasz Betcher

Typowa powieść obyczajowa napisana przez mężczyznę? I to w dodatku w Polsce? Wydaje się
nieprawdopodobne, a jednak na rynku pojawiła się książka autorstwa Tomasza Betchera „Tam gdzie jesteś” i na tyle mnie zaintrygowała, że postanowiłam ją przeczytać.

Akcja powieści rozgrywa się nad naszym morzem i kręci się dookoła Anny, kobiety, która próbuje odejść od męża – wpływowego lecz znęcającego się nad nią psychicznie  mężczyzny oraz Adama, bezdomnego, który znalazł się na samym dnie.
Adam postanawia spędzić zimę w miejscowości Jantar, gdzie poza sezonem nie ma prawie nikogo. Włamuje się do domu Anny, a zbieg okoliczności splącze ich drogi.
Czy nić porozumienia, która się pomiędzy nimi nawiąże okaże się czymś więcej?

Zacznę od tego, że jak ognia unikam powieści obyczajowych pisanych przez naszych rodzimych autorów i osadzonych w polskich realiach. W przeszłości dość mocno się sparzyłam i darowałam sobie dalsze próby.
Ale mam takie postanowienie czytelnicze na rok 2019, że przeczytam trzy powieści obyczajowe naszych autorek/autorów i gdy fabuła tejże książki mnie zaciekawiła, powiedziałam sobie „to jest ta książka! Próbuję”

Akcja powieści jest bardzo wartka od samego początku. Autor przedstawia nam parę głównych bohaterów i to na nich w całości się koncentruje.
Narracja jest trzecioosobowa, więc znamy pełen przekrój wydarzeń, nic nam nie umyka.
Autor bardzo zgrabnie kreśli swoich bohaterów, ich charaktery, tajemnice, przeszłość i teraźniejszość.
Prócz wątku obyczajowego porusza bardzo ważny problem, jakim jest bezdomność. Pokazuje, że nie wszystko jest takie jakim się na pierwszy rzut oka wydaje, że nie każdy bezdomny to alkoholik i życiowy nierób. Ukazuje jak bardzo życie potrafi być okrutne i jak tragedia może zepchnąć człowieka na samo dno.
Pokazuje również obojętność społeczeństwa wobec bezdomnych i jak często lubimy wrzucać wszystkich „do jednego worka”.

Autor pisze całkiem zgrabnie, ma lekki i przyjemny styl, a co za tym idzie, powieść czytało mi się dobrze i wyjątkowo szybko.
Byłam ciekawa jaką tajemnicę skrywa Adam, jak potoczą się sprawy Anny z jej mężem. Czy kobiecie uda się stanąć na nogi, a Adamowi odzyskać swoje życie.
Wszystko to ciekawiło mnie do tego stopnia, że książkę ciężko było mi odłożyć.
Wciągnęłam się w historię Adama i Anny i dałam jej porwać.

Książkę oceniam jako całkiem dobrą, a historie opowiedziana przez autora jako naprawdę wciągającą. Temat bezdomności i tego jak ciężko jest takim ludziom wrócić do społeczeństwa i odnaleźć się w „normalnej” rzeczywistości został wg mnie potraktowany przez autora z należytym zaangażowaniem i uwagą.
Do tego ten w sumie ciężki temat został osłodzony nutą romansu, który w nienachalny sposób pokazuje, że życie jest pełne niespodzianek i nigdy nie należy tracić nadziei.
„Tam gdzie jesteś” to książka o winie i odkupieniu, o wybaczeniu sobie i daniu sobie szansy. To wreszcie historia miłości, dojrzałej, prawdziwej i takiej na zawsze.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą powieścią i chętnie sięgnę po kolejne książki autora.