wtorek, 31 marca 2020

"Księga Axlin" Laura Gallego

Świat, w którym przyszło żyć Axlin to niebezpieczne miejsce, nękane przez potwory. Potwory,
których jest niezliczona ilość, które zakradają się do osad i zabijają ludzi.
W jednej z takich osad, żyje bohaterka, którą w dzieciństwie zaatakował potwór i dziewczyna od tej pory kuleje. Nie nadaje się więc na wojowniczkę, ale może rodzić dzieci, których tak potrzeba w tym wyniszczonym świecie.
Jednak Axlin ma inne marzenia. Chce podróżować od osady do osady i opisać w księdze wszystkie potwory i sposób na walkę z nimi.
A przede wszystkim dotrzeć do Cytadeli, miejsca gdzie ludzie żyją nie nękani przez potwory, bo bronią go Strażnicy.
Jednak zanim do tego dojdzie, dziewczyna będzie musiała wiele przeżyć.

Autorkę książki, Laurę Gallego poznałam dawno temu za sprawą jej baśniowej historii „Tam, gdzie śpiewają drzewa” dlatego bez wahania sięgnęłam po Księgę Axlin. Byłam bardzo ciekawa co tym razem zaprezentuje autorka i powiem tak, nie zawiodłam się.
Mimo, że Księga Axlin to z założenia literatura młodzieżowa, to nie odczuwałam aby książka faktycznie była skierowana tylko do młodych czytelników. Młody wiek bohaterów nie determinuje ich zachowania. To młodzi ludzie, którym przyszło żyć w bardzo niebezpiecznym świecie, przez co musieli szybko dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za innych. Duże oczekiwania nakładane były na młode dziewczęta i kobiety, które były już zdolne do rodzenia dzieci. To wszystko jest bardzo dobrze ukazane, wyjaskrawione. Autorka pokazuje, że indywidualne pragnienia nie miały za wiele szans w zderzeniu z koniecznością opieki nad młodszymi  i słabszymi i obrony ludzi przed potworami.

Fabuła jest bardzo dobrze skonstruowana i wciągająca. Akcja jest wartka, a niektóre wydarzenia stanowią tylko wstęp do właściwej historii. Autorka pokazuje, że świat nie jest biało-czarny, ale niestety ma wiele odcieni szarości. Uwypukla również, że to co na pierwszy rzut oka wydaje się czymś pozytywnym, wcale takim nie musi być, często niestety nie jest.
Świat, który został wykreowany w tej powieści, wyjątkowo przypadł mi do gustu.
Niby nie jest niczym odkrywczym, świeżym. A jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem i nie sposób jest przewidzieć, jak potoczy się akcja.
I choć są pewne elementy, które można było wcześniej przewidzieć, to jednak autorka potrafiła mnie nie raz i nie dwa zaskoczyć.

Jeśli chodzi o samych bohaterów, to naprawdę autorka pokazała ich w ciekawy sposób. Czytając o Axlin czy Xeinie (tak, w każdym imieniu jest X i jakoś tak mi się to plątało trochę) bez trudu mogłam poczuć to co oni. Są przedstawieni bardzo realistycznie, to bohaterowie z krwi i kości. To co ich spotyka wpływa na nich, na ich działania, na decyzje, ale i na ich charakter. Wszystko co się dookoła nich dzieje, co ich spotyka, ma nich ogromny wpływ i ich zmienia. To dla mnie ogromna zaleta w ich kreowaniu.
Patrząc na to, jak rozwija się fabuła i co się dzieje z głównymi bohaterami, jestem ogromnie ciekawa co się wydarzy w kolejnym tomie (oby nie trzeba było na niego długo czekać),bo to jak się kończy Księga Axlin pokazuje, że jeszcze wiele ciekawych wydarzeń przed czytelnikami.

Powieść napisana jest lekkim, ale bardzo przyjemnym językiem. Do stylu autorki nie mam nic do zarzucenia. Pisze bardzo obrazowo i plastycznie, ma talent do pięknego opisywania uczuć i emocji. Jestem zachwycona tym, jak pięknie można pisać o miłości, bez zbytecznej ckliwości.
Księga Axlin to pierwszy tom trylogii Strażnicy Cytadeli i ogromnie się cieszę, że wpadła ona w moje ręce. Uważam, że należy ją polecać, bo to świetna książka i nie sposób się przy niej nudzić. Polecam i tym młodszym czytelnikom i starszym. Nie powinno się szufladkować tej powieści, to książka dla czytelników w każdym wieku.
Polecam.

środa, 25 marca 2020

"Iskra" Alicja Wlazło

„Iskra” to drugi tom cyklu Zaprzysiężeni autorstwa Alicji Wlazło. Historia Laureen, która odkrywa
kim naprawdę jest i próbuje uratować swoją rodzinę oraz Sigarra, z którym łączą ją skomplikowane relacje.
Nie da się za wiele napisać o fabule, żeby nie zdradzić czytelnikom wydarzeń z pierwszego tomu.
Dość będzie jak dodam, że w tym tomie będzie naprawdę wiele się działo, a intrygi wśród Zaprzysiężonych będą zataczać coraz szersze kręgi i doprowadzą naszych bohaterów  do wydarzeń, które zaważą na całym ich życiu.

Długo przyszło mi czekać na premierę (papierową, bo audiobook był wcześniej)  kontynuacji Mroku. Byłam ciekawa w jakim kierunku rozwinie się akcja i co wydarzy się w i tak skomplikowanym życiu Laureen.
Akcja powieści jest niesamowicie dynamiczna i tak wiele się tu dzieje, że ciężko złapać oddech.
Nie wiadomo kto jest wrogiem, a kto sprzymierzeńcem. Laureen nie wie komu może zaufać, jednocześnie próbując znaleźć sposób na uratowanie bliskich.
Spotykamy dobrze znanych nam z poprzedniego tomu bohaterów, ale pojawia się też kilka nowych postaci, które wg mnie są wyjątkowo ciekawe. Zwłaszcza ich motywy, które póki co nie są jasne wydawały mi się mocno intrygujące.
W powieści jest jeden wątek główny, ale i sporo wątków pobocznych, które jednak – jak można się łatwo domyślić – odgrywają swoją rolę w fabule, nie są tylko „zapychaczem”.
Jest wiele ciekawych zwrotów akcji, są też takie, które mnie mocno zaskoczyły, bo serio się nie spodziewałam takiego rozwiązania.

Jeśli chodzi o bohaterów, to podoba mi się rozwój Laureen, to jak się zmienia pod wpływem tego co się dookoła niej dzieje. Widać, że nie jest jej lekko, a obojętność Sigarra nie wpływa na nią zbyt dobrze.
Ciekawą postacią jest również Ladysław. Jego działania nie są do końca klarowne, jego motywy nie są jasne, uważam że ta postać jeszcze wiele namiesza w kolejnym tomie.
Sigarr wydawał mi się w tym tomie jakby mniej widoczny, choć w fabule wcale nie jest go jakoś mało. Oddał trochę uwagi dla Silimira, co wprowadziło sporo ożywienia w jego relacje z Laureen. Czy to dla mnie plus? Ciężko mi powiedzieć, mam nadzieję, że nie wyklaruje się tu żaden trójkąt miłosny, bo jest to dla mnie motyw, którego nienawidzę z mocą tysiąca słońc.
Więc kochana Autorko – bardzo proszę, tylko bez takich…

Podobały mi się opisy walk, podobały mi się opisy miejsc, w których znajdowała się Laureen. Razem z nią odkrywałam Daenion, z pozostałymi Zaprzysiężonymi miałam szansę poznać inne miejsca. Autorka opisywała je bardzo plastycznie i obrazowo.
Zresztą widać, że Alicja Wlazło się rozwija, szkoli swój warsztat i styl. Książka jest dobrze napisana, czytało mi się ją z przyjemnością.
Wszystkie wydarzenia się ze sobą płynnie łączą. Fabuła jest spójna, akcja wartka i zaskakująca.
„Iskra” to naprawdę dobra kontynuacja Mroku i jestem niezwykle ciekawa, co się wydarzy w kolejnym tomie. Mam nadzieję, że na jego premierę nie będę musiała czekać kolejnych dwóch lat (tak, to przytyk wobec wydawnictwa, nie czekajcie tak długo z premierami kolejnych tomów!), bo tom drugi zakończył się w takim momencie, że ho ho!

Cieszę się, że dawno temu Mrok wpadła w moje ręce. Alicja Wlazło ma niewątpliwy talent i potrafi pisać fascynujące historie. Potrafi zaskoczyć, zaintrygować, wciągnąć do ciekawie wykreowanego przez siebie świata.
Jeśli nie znacie jeszcze cyklu Zaprzysiężeni, to zachęcam do nadrobienia zaległości. To naprawdę dobra lektura.
Polecam.


niedziela, 22 marca 2020

"(Nie)zdobyta" Melissa Darwood

Julka i Jeremi.
Ona pełna pasji dziennikarka, która wcale nie ma w życiu tylko z górki.
On pełen pasji himalaista – samotnik, który żyje wg własnych reguł.
Ona chce przeprowadzić z nim wywiad.
On nie chce jej go udzielić.
W końcu sytuacja się zmienia i Julka jedzie na spotkanie z JJ, a co z tego wyniknie…
Julka będzie musiała wziąć udział w wyprawie, którą Jeremi przygotowuje, ona która nie ma pojęcia o alpinizmie, a jej kondycja popłakuje cicho w kąciku.

Po kolejną powieść Melissy Darwood sięgnęłam z przekonaniem, że to będzie dobra lektura. Od dawna czytam książki autorki i jeszcze nigdy się nie zawiodłam.
Autorka w każdej swojej powieści potrafi przemycić jakieś przesłanie, często fabuła ma drugie dno.
Czy tak samo było w pełnej humoru i sercowych perypetii (Nie)dobytej?
Oczywiście!
Autorka chyba nie byłaby sobą, gdyby czegoś ważnego w swojej książce nie przemyciła i miedzy innymi za to właśnie tak cenię jej twórczość.

Akcja powieści jest wartka, ciekawa i pełna humoru. Czytałam tą książkę z ogromną przyjemnością, tym bardziej, że bohaterowie, których stworzyła pisarka są naprawdę świetni.
Nie przerysowani, sympatyczni, intrygujący. Chemia między nimi jest wyczuwalna, ale nie nachalna. Julka jest wspaniała, pełna dystansu do siebie, energiczna i no taka, że chciałoby się mieć taką przyjaciółkę.
Jeremi to idealnie nakreślona postać. Nie jest super-hero-macho-twardziel-i-co-to-nie-ja, tylko facetem pewnym siebie, z dystansem, pasją, determinacją, marzeniami. Potrafi niestrudzenie dążyć do tego, czego pragnie, w przy tym jest uroczo pociągający i oczywiście seksowny.
Relacje pomiędzy Julką i JJ są pokazane w wyjątkowo fajny sposób, bez słodko-mdlących tęczy i jednorożców, ale za to z chemią, uczuciami i pasją.
Powiem Wam, że to jeden z lepszych książkowych duetów w romansach, o jakich czytałam i już nie mogę się doczekać drugiego tomu, żeby zobaczyć co też się wydarzy u naszej pary.

Książka napisana jest bardzo dobrze, widać, że autorka włożyła wiele wysiłku w research na temat wypraw w góry wysokie i ogólnie polskiego (i nie tylko) himalaizmu. Jestem pod wrażeniem jej przygotowania do tematu.
Dodatkowo styl jest dopracowany, a język dobry. Czytanie tej książki, to czysta przyjemność i naprawdę ciężko było mi ją odłożyć pomimo późnej pory.

Jeśli jeszcze nie znacie książek Melissy Darwood, to gorąco zachęcam do nadrobienia. A jeśli lubicie niebanalne romanse, świetnych bohaterów i wciągające historie, to (Nie)zdobyta to lektura obowiązkowa!
Na koniec powtórzę raz jeszcze, łapcie tą powieść i czytajcie, nie zawiedziecie się!
Polecam.


czwartek, 19 marca 2020

"Światło ukryte w mroku" Sharon Cameron

Przemyśl, 1943 rok. Stefania Podgórska pracuje u rodziny Diamantów. Ona jest katoliczką, polką, oni
żydami.
Gdy naziści organizują w mieście getto, cała rodzina zostaje tam zesłana, a jakiś czas później rozdzielona. Część zostaje zabrana pociągiem do obozu, część zesłana na roboty. Matka Stefanii wraz z bratem trafia do Niemiec na przymusowe prace, zostawiając w kraju młodszą siostrę Stefanii, Helenę.
Dziewczynie udaje się zabrać małą do siebie, do Przemyśla i jakoś radzi sobie w tych ekstremalnie trudnych czasach.
Aż pewnego dnia do jej drzwi puka Maks, syn państwa Diamantów, który wyskoczył z pociągu jadącego do obozu śmierci.
Ma zostać tylko na jedną noc… Ale siostry postanawiają go ukryć, niedługo dołączają do niego inni żydzi.
Od tej pory od Stefanii będzie zależało życie tych ludzi, a każde pukanie w drzwi może zwiastować śmierć.

Gdy wypatrzyłam tą książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że ją przeczytam. Opowieść w niej przedstawiona to prawdziwa historia sióstr Podgórskich i ich heroicznej walki o życie ukrywanych żydów.
Trochę się obawiałam, że w książce będzie więcej fikcji niż faktów, a głównym motywem będzie popularna teraz „miłość w obozie/getcie”, ale uwierzcie, tak nie jest.
Autorka na samym początku pisze, że są momenty, które dodała od siebie, ale na końcu książki je wymienia i jest ich bodajże trzy. Natomiast jej badania są bardzo skrupulatne. Przeprowadziła wywiady z rodziną Stefanii Podgórskiej, uzyskała również dostęp do jej pamiętników.
Uważam, że to naprawdę solidnie pokazane fakty i wydarzenia, bez koloryzowania i niedomówień.

Język jakim napisana jest powieść jest bardzo przyjemny, ale autorka nie stroni od opisów brutalności nazistów. Opisy niektórych wydarzeń bywają wstrząsające i poruszające. Życie w tamtym czasie jest pokazane jako walka o przetrwanie, a tym przecież w istocie było.
Zagrożenie ze strony nazistów było ogromne, z czego główna bohaterka zdawała sobie sprawę, czego się bała, czego się spodziewała.
Narracja jest pierwszoosobowa, co akurat w przypadku tej książki zupełnie mi nie przeszkadzało. Było wręcz zaletą, bo miałam szansę poznać myśli i uczucia Stefanii, to co przezywała i jak się to na niej odbijało. Sama zresztą doświadczyła ze strony okupanta wiele zła. Co jest wg mnie ogromną zaletą tej powieści – autorka pokazała, że bohaterka nie szeregowała ludzi wg narodowości, ale wg tego jakim byli człowiekiem i jakich się czynów dopuścili. Spotkała na swej drodze ludzi dobrych i złych, po każdej stronie i polskiej i żydowskiej.
Jest to temat trudny, ale w tej książce pokazany z wyczuciem, bez piętnowania i wrzucania do jednego worka wszystkich razem z jednostkami, z których wojna wydobyła wszystko co najgorsze.

„Światło ukryte w mroku” to naprawdę dobra lektura. Napisana z wyczuciem, ale bez koloryzowanie. Syn Stefanii Podgórskiej tak o niej napisał:

„Książka jest wierna prawdziwej historii dzięki gruntownym badaniom, jakie dokonała autorka, przygotowując się do jej napisania. Sharon stworzyła porywającą opowieść, która łączy w sobie poczucie wszechogarniającego strachu z pewną niefrasobliwością oraz ukazuje niezwykłą wewnętrzną siłę młodej kobiety, mojej Mamy. Światło ukryte w mroku przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania”

Patrząc na jego słowa, mogę się tylko pod nimi podpisać, bo ta książka jest naprawdę tak dobra. Piękna, choć niepozbawiona drugiej strony, tej okrutnej i przerażającej.
Byłam ogromnie poruszona czytając tą historię, drżałam z lęku o bohaterów, nie wiedziałam przecież jak się ta historia skończy.
Jest to bardzo dobra lektura i z czystym sumieniem mogę ją polecić.
Na końcu jest też posłowie od autorki, w którym opowiada o powojennych losach sióstr Podgórskich, o tym z jakich materiałów korzystała, jak udało jej się porozmawiać z rodziną Stefanii.
Polecam.


poniedziałek, 2 marca 2020

„Władcy czasu” Eva García Sáenz de Urturi

„Władcy czasu” Evy García Sáenz de Urturi to finalny tom trylogii Białego miasta. Znów spotykamy
znanych nam już z poprzednich tomów bohaterów, czyli profilera Unai, jego partnerkę Esti i szefową a jednocześnie życiową partnerkę Albę.
Oczywiście pojawiają się w powieści nowi bohaterowie, jakże by inaczej, ale to ta trójka od pierwszego tomu odgrywa pierwsze skrzypce i nie inaczej jest tym razem.
W mieście dzieją się złe rzeczy, dochodzi do paskudnych zbrodni wzorowanych na tych z powieści Władcy czasu.


Akcja powieści toczy się dwutorowo, w  2019 roku oraz w 1192. Wydarzenia z teraźniejszości i przeszłości zaczynają się ze sobą łączyć, przeplatać, dawać wskazówki, a jednocześnie sprowadzać śledczych na manowce.
Autorka tka sieć zależności, wskazówek, sugestii, choć nie każda okazuje się prowadzić w kierunku rozwiązania zagadki i znalezienia winnego.
Oczywiście nie samą zbrodnią stoi ta powieść, więc mamy sporo wydarzeń z życia prywatnego bohaterów. Ale jak dla mnie autora zachowała idealną równowagę pomiędzy wątkami obyczajowymi, a kryminalnymi.
Wszystko się ze sobą dobrze łączy, splata i przenika, aby w spektakularnym finale zaskoczyć totalnie czytelnika.

Jeśli chodzi o styl, to niezmiennie jestem pod wrażeniem. Lekki, bardzo plastyczny, obrazowy. Nie trudno oczami wyobraźni zobaczyć wszystko co opisuje autorka. Cudowne hiszpańskie miasto, jego historia, teraźniejszość i przeszłość tego wyjątkowego miejsca. Vitoria okazuje się być kolejnym bohaterem tej powieści i zachwyca tak jak reszta postaci.

Sama intryga jest wyjątkowo ciekawa, a połączenie ze sobą wydarzeń z XII wieku z tymi z XXI dodaje powieści smaczku. Jest tu wszystko to, co zachwyciło mnie w poprzednich dwóch tomach. Jest tajemnica, są nieuchwytni sprawcy, są wątki z prywatnego życia bohaterów, które chcąc nie chcąc muszą splatać się z wykonywaną przez nich pracą.
Eva García Sáenz de Urturi rzetelnie przyłożyła się do swojej pracy i książka jest dopracowana, dopieszczona, autorka dba o szczegóły i sprawnie zamyka wszystkie wątki.
Z jednej strony cieszę się, że finalny tom już za mną, ale z drugiej żal mi, że to już koniec, że przygoda z tymi bohaterami dobiegła końca i nie mam już na co czekać.
Choć nie, liczę na to, że kolejna książka autorki już się pisze i nie trzeba będzie długo oczekiwać na jej premierę.

Każda z książek tej trylogii trzyma równy poziom, choć po przeczytaniu całości mogę przyznać, że „Władcy czasu” zachwyciła mnie najbardziej.
Może to przez przepięknie rozbudowane tło historyczne, a może bohaterowie z XII wieku tak bardzo mnie oczarowali. A może to wydarzenia, które nakreśliła autorka w XXI wieku tak mnie zaskoczyły i to w jakim kierunku potoczyła się fabuła?
Wg mnie wszystko po trochu sprawiło, że tom trzeci stał się moim ulubionym z całej trylogii.
Eva García Sáenz de Urturi ma niesamowity talent i zdolność do snucia wciągających historii.
Jej bohaterowie są prawdziwi, pełnokrwiści, odnosiłam wrażenie, jakby autorka pisała o ludziach, których zna.
A jeśli chodzi o mordercę, którego szukał Unai? Przyznaję, że do samego końca nie wiedziałam kto nim jest.
Kłaniam się autorce nisko, bo w większości kryminałów, które czytałam już gdzieś w połowie odgadywałam kto jest tym „złym”.

Na koniec chcę wspomnieć o filmie na podstawie „Ciszy białego miasta”, który niedługo będzie miał premierę na Netflixie.
Czekam ogromnie i jestem niesamowicie podekscytowana tym, że przygody Krakena zostały przeniesione na mały ekran.