czwartek, 9 lutego 2023

"What beauty there is" Cory Anderson

 Gdy zaczynałam czytać „What Beauty There Is”  Cory Anderson, nie miałam


pojęcia czego się po książce spodziewać. Zaintrygował mnie wstęp do pierwszego rozdziału, który rozpoczyna się (jak się okazało, jak każdy kolejny) od rozmyślań głównej bohaterki, Avy.
A gdy już zostałam zaintrygowana, wciągnęłam się na maxa.

Zacznę od tego, że dla mnie „What Beauty There Is” to nie jest książka, przez którą da się „przelecieć”. To lektura, która wymagała ode mnie skupienia, wyłapywania szczegółów i detali, które składały się na niesamowicie wciągającą i poruszającą opowieść.
Mamy tu bowiem pełną paletę emocji, które sprawiają, że od książki ciężko się oderwać. Historia jest z gatunku tych ciężkich i nie chodzi mi tylko o sporą brutalność, która się pojawia, ale bardziej o ciężar emocjonalny właśnie.
Strach przeplata się tu z desperacją i nadzieją, że przecież musi się udać.

Ta desperacja głównego bohatera jest wręcz namacalna, a ciosy, które zbiera, te od ludzi i od życia, sprawiają, że tym mocniej mu się kibicuje, nawet jeśli jego działania nie są moralnie jednoznaczne. Dlaczego? 
Bo robi to w obronie kogoś, kto sam siebie nie obroni, bo życie i tak już mu zbyt mocno dokopało. 

Książka napisana jest lekko, ale bardzo obrazowo. Fabuła płynie wartkim strumieniem, ale nie ma się wrażenie pośpiechu, ani nachalnego pędzenia do finału. Opowieść toczy się swoim tempem, które jest idealne.
Podobało mi się w tej książce wszystko, od nakreślenia bohaterów, po ukazanie wszelkich relacji pomiędzy postaciami, tło wydarzeń, które rozgrywają się na naszych oczach. W książce jest podział na tych dobrych i tych złych, ale granica pomiędzy jednymi, a drugimi jest płynna.  Ta niejednoznaczność zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. 

Wszystko w tej opowieści się ze sobą łączy, a finał spina wszystkie wątki solidną klamrą. I choć zakończenie jest w pewien sposób otwarte, to dla mnie jest ono idealnym zwieńczeniem tego, co się w tej historii wydarzyło.
I choć powieść bywa dość często ponura, to autorka nie pozbawiła bohaterów szansy, z której dostają możliwość skorzystać. Czy tak się stało, o tym przekonajcie się sami czytając „What Beauty There Is”, do czego gorąco zachęcam.

To jest naprawdę dobra lektura i trzymająca w napięciu opowieść.

Polecam.