W tym tomie dziewczyna będzie musiała zmierzyć się z wilkołakiem, który pojawi się w dolinie, zobowiązaniem jakie zaciągnęła u Pana Lasu oraz demonami, które porwały dziecko Atry.
I jeszcze jednym „drobnym” szczegółem, jakim okażą się trzej obcy, którzy niespodziewanie przyjadą do doliny w poszukiwaniu skarbu.
Akcja powieści rozpoczyna się mniej więcej w tym czasie, w którym zakończył się tom pierwszy.
Rozpoczyna się kolejny rok życia doliny, DaWern powrócił zza Sinych Wód, Venda jest szczęśliwa. Ale ta idylla nie trwa długo.
Autorka dość szybko wrzuca bohaterów w wir wydarzeń. Tak jak w pierwszym tomie, mamy tu poszczególne przygody i kłopoty, którym musi sprostać Venda, a w tle rozwija się wątek przepowiedni Pana Lasu i niebezpieczeństwa powrotu wszystkich wilkarów.
Te z pozoru niepowiązane ze sobą wątki okazują się ważnymi elementami przepowiedni, a decyzje i postępowanie powiązanych z nią bohaterów pokazują, że wszystko zmierza w kierunku, który wyznaczył dawno temu Pan Lasu.
Podoba mi się taki sposób konstrukcji fabuły, pozornie nie łączące się ze sobą wątki tworzą misterną sieć powiązań, o znaczeniu dużo większym niż się początkowo czytelnikowi wydaje.
Czym bardziej czytelnik zagłębia się w lekturę, tym więcej widzi zależności i tajemnic do odkrycia.
Akcja powieści (tak jak w poprzednim tomie) w całości rozgrywa się w Wilczej Dolinie. Ktoś mógłby zastanawiać się o czym można pisać, gdy wszystkie wydarzenia rozgrywają się w tym samym miejscu i kręcą wokół tych samych bohaterów.
Otóż można napisać wiele. Tak utkać sieć tajemnic, że ich wyjaśnienie mocno zaskoczy czytelnika. Można poplątać losy bohaterów bez przerysowania, stworzyć fabułę spójną i ciekawą.
Można wprowadzić nowych bohaterów, jednocześnie nie koncentrując się głównie na nich. Wreszcie można do samego końca trzymać czytelnika w niepewności, co do tożsamości wilkołaka oraz zakończyć powieść z takim przytupem, że nie pozostaje nic innego jak odliczać dni do premiery kolejnego tomu.
Właśnie to udało się Marcie Krajewskiej w jej powieści i należą się jej za to wielki ukłony.
Akcja jest bardzo dynamiczna, a styl pisarki niezmiennie zachwyca swoją lekkością. Do tego dochodzą bardzo plastyczne opisy Wilczej Doliny, otaczających ich lasów i gór.
To odcięte od świata miejsce, przesycone wiarą w bogów i w to co dziś nazwalibyśmy zabobonami jest pełne piękna i uroku, mimo niebezpieczeństw, które kryją się w lasach.
Życie w dolinie toczy się zgodnie z porami roku, a jego mieszkańcy to prości ludzie. Wbrew pozorom jednak, nie ma tam nudy czy monotonii, a ludzie pełni są uczuć, silnych emocji i pragnień. Popełniają błędy, niekiedy kieruje nimi zazdrość i zawiść, co doprowadza do dramatycznych wydarzeń.
Atmosfera w dolinie jest trochę klaustrofobiczna, każdy zna każdego i wie praktycznie wszystko o swoim sąsiedzie. Nikt nowy nie osiedla się w dolinie, a i mieszkańcy nieprzychylnie traktują każdego obcego zza gór, który się u nich zjawia i nie jest handlarzem.
Praktycznie każdy mieszkaniec doliny skrywa jakieś tajemnice, które w ten czy inny sposób udaje się odkryć Opiekunce.
Venda odczuje na własnej skórze czym grożą układy z bogami i krzywdzące oskarżenia ludzi, krytykowanie i ocenianie.
Będzie miała wątpliwości, czy potrafi sprostać pokładanych w niej nadziejach i w pewnej chwili sama zwątpi w swoje umiejętności i możliwości.
Podobało mi się takie kreowanie jej postaci, dzięki temu postrzegałam ją jako kobietę z krwi i kości, a nie twardzielkę nie do zdarcia. Porażki dodawały wiarygodności jej postaci i sprawiały, że nie można było mieć pewności czy wyjdzie zwycięsko z tej czy innej potyczki.
Jest jeszcze jeden element, który bardzo mi się spodobał, mianowicie szacunek do przyrody i słabszych od człowieka, tzn. zwierząt. Utkwił mi w pamięci jeden cytat, który idealnie to pokazuje:
„Las jest łaskawy dla tych, którzy są dobrzy dla lasu”
Powieść czyta się bardzo szybko, co jest w takim samym stopniu zaletą co wadą.
Zaletą z przyczyn oczywistych, wadą natomiast dlatego, że książka szybko się kończy, kolejnego tomu jeszcze nie ma, a cierpliwość nie należy do moich zalet.
„Idź i czekaj mrozów” bardzo przypadła mi do gustu i miałam duże oczekiwania względem „Zaszyj oczy wilkom”. Marta Krajewska wszystkim im sprostała i zrobiła to wspaniale.
Zostałam zabrana w magiczne miejsce, pełne tajemnic i niesamowitych wydarzeń, gdzie nic nie jest ani tylko dobre ani tylko złe.
W bohaterach powieści tyle samo jest pozytywnych co i negatywnych cech charakteru, dzięki temu są bardzo wyraziści i nie da się przewidzieć jak postąpią w danej sytuacji.
A kolejne elementy układanki jaką jest przepowiednia Pana Lasu są odkrywane powoli, niejako mimochodem. Potęguje to apetyt na kolejny tom serii, pozostawiając czytelnika z większą ilością pytań, niż miał na początku lektury.
Na końcu chcę wspomnieć o pięknych i bardzo klimatycznych ilustracjach w tekście. Ich autorką jest
Bernadeta Leśniowska – Gustyn i uważam, że idealnie oddała nimi klimat powieści.
Żałuje tylko, że jest ich tak mało, bo jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia.
„Zaszyj oczy wilkom” oceniam bardzo dobrze. Jestem zauroczona Wilczą Doliną, zaintrygowana fabułą i niecierpliwie czekam na to, w jaki sposób wypełni się wisząca na doliną przepowiednia Pana Lasu.
Nie wiem jeszcze kiedy będzie kolejny tom, ale już teraz czekam na niego niecierpliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz