3 lata temu, na jakiejś wyprzedaży wpadła mi w ręce powieść „Dziecię ognia”. Jej autor – Harry Connolly – był mi kompletnie nieznany, ale że czekały mnie dwie godziny w autobusie, książkę kupiłam.
Głównym bohaterem jest Ray Lilly, były więzień, złodziej samochodów. Ot taki typ spod ciemnej gwiazdy. Nieoczekiwanie przyjedzie mu się zmierzyć ze złowrogą magią, której źródła strzeże drapieżca, wykorzystujący dzieci, aby uzyskać nadnaturalną moc.
Wsparciem, a niekiedy i zagrożeniem będzie dla Raya jego szefowa – tajemnicza i niebezpieczna Annalise, której co prawda zabroniono zabijać Raya, ale nie żeby o tym nie marzyła.
Magia z którą przyjdzie się zmierzyć bohaterom zlokalizowała się w Hammer Bay, w którym to mieście zaczynają płonąć dzieci, pojawiają się paskudne robale, a rodzice zapominają, że kiedykolwiek mieli potomstwo.
Książka rozpoczyna się energicznie, jesteśmy wrzucani w sam środek akcji i już wiadomo jak będzie wyglądała powieść dalej.
„Dziecię ognia” to mieszanka fantasy, kryminału i stylu w jakim Quentin Tarantino kręci swoje filmy. Fabuła jest niekiedy przerysowana, trup ścieli się gęsto, w powieści nie brakuje poczucia humoru i sarkazmu.
Autor stara się jak najdłużej utrzymać tajemnicę nierozwiązaną, choć można mieć swoje przypuszczenia, co do jej rozwiązania dość wcześnie.
Fabuła jest dość dobrze przemyślana i mimo pewnych niedociągnięć, jest wciągająca i ciekawa.
Akcja jest bardzo dynamiczna, dzieje się naprawdę wiele. Główny bohater nierzadko dostaje spory łomot, ale mimo wszystko udaje mu się z każdej draki wyjść w miarę cało. Może i jest to ciut naciągane, ale ma to swój urok rodem z filmów z lat 80/90.
Autor ma bardzo lekki styl, powieść czyta się szybko i z przyjemnością. Do tego sceny pełne poczucia humoru, czasami bardzo czarnego, sprawiają, że nie sposób się nie śmiać podczas lektury.
Jest więc dynamicznie, ciekawie, magicznie, krwawo i z humorem.
Czy trzeba czegoś więcej, żeby książka była dobrą rozrywka?
Fajnie by było, gdyby głowni bohaterowie byli ciekawi, co w powieści na szczęście ma miejsce.
Ray jest po prostu takim facetem, którego nie sposób nie polubić, choć z pozoru jest paskudną personą, cynikiem z głęboko zakorzenionym poczuciem sprawiedliwości. Nawet Annnalise mimo swego krwiożerczego charakteru jest fajną postacią, dość milczącą i skorą do przemocy, ale finalnie okazuje się, że i on posiada serce.
„Dziecię ognia” to żadne wybitne dzieło, ale do takiego nie aspiruje. To lekka i wciągająca powieść i dobra rozrywka.
Autor stworzył ciekawą rzeczywistość, gdzie magii używa się poprzez runy i artefakty w połączeniu z rytuałami. Wykreowany przez siebie świat pozwala poznawać wraz z rozwojem akcji, nie wprowadza do niego czytelnika na początku powieści, co dla mnie akurat jest małym minusem, bo lubię wiedzieć od początku co i jak.
Niemniej jednak fabuła jest tak ciekawa, że nadrabia ten mankament.
Narracja w powieści jest pierwszoosobowa, śledzimy wydarzenia z perspektywy Raya, więc mamy szansę dobrze go poznać. Ray obnaża przed czytelnikiem swoje uczucia, emocje i myśli. Bawi również czytelnika niecenzuralnymi komentarzami i trafnymi spostrzeżeniami.
I mimo, że często bywa brutalnie, to jest to lekka powieść. Pełna niespodziewanych zwrotów akcji intryguje, zaskakuje i bawi.
To bardzo dobra rozrywka i zgrabne połączenie kryminału ze szczyptą magii.
Łatwo można się domyślić, że to pierwszy tom serii, choć nie znalazłam innych powieści autora wydanych w PL.
Zagranicą i owszem, są kolejne książki z serii i żałuję, że żadne wydawnictwo w naszym kraju nie chciało? wydać kontynuacji przygód Reya Lilly, bo chętnie bym po nią sięgnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz