Gdy postanowiłam ubrać w słowa moje wrażenia po lekturze „Labiryntu duchów” i otworzyłam worda, zaczęłam się wpatrywać w białą stronę i przyszła mi do głowy myśl, że tych wszystkich emocji, jakie mnie
ogarniały podczas lektury nie da się opisać słowami.
Dlatego dałam sobie trochę czasu, aby ochłonąć i dopiero wtedy spróbować sklecić w miarę sensowny wpis.
„Labirynt duchów” to czwarty tom z serii Cmentarz Zapomnianych Książek. Akcja powieści rozgrywa się w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku w Barcelonie, w czasach gdy reżim Franco jest w pełnym rozkwicie.
Alicja Gris , tajna agentka na usługach władz, ma za zadanie odnaleźć ministra kultury Mauricia Vallsa. Człowieka, którego przeszłość jako dyrektora budzącego grozę więzienia Montjuic jest powiązana z rodziną Sempere.
Alicja rozpoczyna swoje dochodzenie, a kierunek w którym ono będzie podążać, zaprowadzi ją na powrót do Barcelony, do księgarni Sempere&Synowie, obudzi przeszłość, która od dawna domaga się sprawiedliwości, jednocześnie sprowadzając na wszystkich ogromne niebezpieczeństwo.
Jak poddają wszystkie informacje, Labirynt duchów to ostatnia część z serii. Nic zatem dziwnego, że na jej kartach łączą się wątki ze wszystkich książek. Autor poprzez śledztwo Alicji, powraca do wszystkich swoich bohaterów, Juliana Caraxa, Davida Martina, Victora Mataixa, rodziny Sempere oraz ich przyjaciół. Tajemnice dotyczące pisarzy, których nie zdradził nam pisarz w poprzednich tomach, teraz zostaną w większości wyjawione, powiązania z rodziną Sempere wyjaśnione.
Labirynt duchów okazał się klamrą łączącą przeszłość z teraźniejszością, w której rozgrywają się wydarzenia powieści.
Główną bohaterką jest Alicja, niebezpieczna, inteligentna, prawdziwa femme fatale, wydawałoby się, że kobieta zimna i niedostępna. A jedna w głębi duszy, co do której jest pewna, że straciła ją już dawno, to wciąż skrzywdzona przez wojnę i ludzi młoda dziewczyna, tęskniąca za tym, czego mieć (wg niej) nie może, dręczona bólem i samotnością.
To ona zmierzy się z przeszłością, podejmie próbę oddania sprawiedliwości tym, którzy zostali w straszny sposób skrzywdzeni.
Stanie twarzą w twarz z potworami, ale nie tymi z kart powieści grozy, tylko tymi w ludzkiej skórze.
Nie jest to jednoznacznie dobra czy zła postać, to osoba o skomplikowanym charakterze, wymykająca się wszelkim schematom. Nawet teraz, po zakończeniu lektury, nie wiem czy ją polubiłam czy nie.
Mimo, że na kartach powieści autor poświęca im nieco mniej czasu niż Alicji, to niemniej ważni są Daniel Sempere, jego żona Bea oraz barwny Fermin – dobry duch i opiekun rodziny Sempere.
Do tego dochodzi plejada bohaterów drugoplanowych, tych pozytywnych i tych wywołujących dreszcz grozy.
Autor potrafi w cudowny sposób kreować swoich bohaterów, tworzy nietuzinkowe postacie, nadaje im charakter, osobowość, ukazuje ich wnętrze. Czytając o nich odnosi się wrażenie, że czyta się historię osób żyjących w przeszłości, a ożywionych ponownie na kartach powieści.
Autor po raz kolejny uwodzi czytelnika swoim wyjątkowym stylem, plastycznymi opisami z nutką melancholii. Każdy z jego bohaterów przepełniony jest emocjami, które czuć na wszystkich stronach powieści. Wspaniale oddaje klimat Barcelony lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, wyniszczonej wojną domową, zgnębioną okrutnym reżimem.
W książce czuć odrobinę magii towarzyszącej zamiłowaniu do książek, bo przecież cała historia opowiadana przez cztery tomy serii rozpoczęła się właśnie od pasji jaką jest miłość do literatury.
I mimo, że „Labirynt duchów” jak pisze sam autor, można czytać niezależnie od poprzednich tomów, to ja uważam, że warto jednak najpierw sięgnąć po poprzednie tomy serii, w kolejności w jakiej się ukazywały. Pomaga to lepiej rozeznać się w wydarzeniach z przeszłości.
Książka sprawiła, że z łatwością przeniosłam się do świata opisanego przez pana Zafona. Ma on niebywały talent i dar do poruszania w czytelniku wszystkich dostępnych emocji. Od śmiechu po łzy.
Do tego w książce (jak i w każdej poprzedniej autora) bardzo mocne jest tło historyczne powieści, ukazujące bez wygładzania czasy terroru, strachu i obaw o życie swoich bliskich. Każdy był zagrożony, każdy mógł okazać się wrogiem i zniknąć z powierzchni ziemi bez śladu.
Akcja powieści jest tak wciągająca, że nie sposób oderwać się od książki. I na nic tłumaczenia, że jest już późno.
Gdy dochodziła północ, tłumaczyłam sobie, że przecież jeszcze jest wcześnie. Gdy na zegarku była godzina druga, to obiecywałam sobie, że jeszcze jeden rozdział i idę spać. Gdy kończyłam rozdział, aczkolwiek nie ten co planowałam, dochodziła czwarta, a ja pomyślałam, że teraz to bez sensu się kłaść, lepiej czytać dalej.
Tak właśnie wyglądają wszystkie moje spotkania z powieściami pana Zafona i nie inaczej było teraz, podczas lektury „Labiryntu duchów”.
Fabuła jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach i choć chwilami miałam wątpliwości, czy autor nie pomylił się w niektórych datach, czy w poprzednich tomach niektóre wydarzenia rozgrywały się w trochę innym czasie.
Jeśli tak jest (a nie chcę tego sprawdzać), to mi to kompletnie nie przeszkadzało i nie spędzało snu z powiek.
Oczywiście musze wspomnieć o wspaniałym i barwnym Ferminie. To postać, którą pokochałam od pierwszych stron. Mimo ran na duszy, to człowiek o tak wielkim optymizmie, poczuciu humoru i trafnych spostrzeżeniach, które wygłasza barwnym językiem, że nie sposób powstrzymać śmiechu.
Bez niego, ta historia nie miałaby takiego uroku i czaru.
„Labirynt duchów” to magiczna powieść. To historia Barcelony, jej mieszkańców i miłości do książek.
Pełna tajemnic, ludzkich dramatów, złamanych serc i okaleczonych dusz. W tych strasznych czasach do głosu próbuje jednak dojść jedna z największych mocy na świecie – miłość.
Miłość, która potrafi ranić, ale również leczyć rany i pozwala pogodzić się z przeszłością, aby z odwagą spoglądać w przyszłość.
Ta książka niestety jedną wadę – jest ostatnią z serii Cmentarz Zapomnianych Książek.
Oczywiście jako ogromny wielbiciel twórczości pana Zafona, liczę po cichu, że może kiedyś, jakaś historia będzie się domagała od pisarza powrotu do tego magicznego miejsca i opisania jej na kartach kolejnej powieści z serii.
A do tego czasu (nie porzucając nadziei) będę czekać na kolejne powieści autora, licząc na tak wspaniałą lekturę, jaką zapewniły mi wszystkie dotychczasowe książki autora.
Wstyd mi ale nie znam jeszcze twórczości autora. Koniecznie muszę to zmienić, bo wszędzie czytam same pozytywne opinie o jego książkach.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Jeśli tylko lubi Pani taki gatunek, to jak najbardziej polecam.
Usuń