„Pasażerka” to powieść z praktycznie samymi pozytywnymi opiniami na blogach. Właśnie po jednej z takich
pozytywnych recenzji postanowiłam książkę kupić.
Akcja powieści rozpoczyna się, gdy siedemnastoletnia skrzypaczka Etta, na chwilę przed występem znika z XXI wieku i ląduje w 1776 roku, na statku, w ogniu bitwy. Okazuje się, że pochodzi z rodu ludzi ze szczególnymi umiejętnościami – potrafi odbywać podróże w czasie.
Jej los będzie zależał od Nicholasa Cartera, pirata oraz niechcianego członka rodziny Ironwoodów – której głowa rodu sprawuje również niepodzielną władzę na podróżnikami.
Dziewczyna zostanie zmuszona do współpracy i odnalezienie artefaktu o niewyobrażalnej mocy, w poszukiwaniu którego wraz z Nicholasem przemierzy świat i epoki.
Opis fabuły brzmi wybornie i zapowiada niesamowitą fabułę z pędzącą akcją. Nic dziwnego, że się skusiłam, mimo, że to książka kierowana do młodzieży.
Lubię dobrą literaturę przygodową z nutą romansu. Czy i ta powieść okazała się dobra?
O tym poniżej.
Autorka rozpoczyna swoją historię dość energicznie. Nie mija wiele czasu, a Etta już jest na statku w 1776 roku.
Wszystkiego co dotyczy podróżowania w czasie i reguł nim rządzących dowiadujemy się stopniowo wraz z bohaterką. Również razem z nią odkrywamy tajemnice jej rodziny.
W powieści cały czas się coś dzieje, a odkąd Etta i Nicholas rozpoczną poszukiwania artefaktu, akcja będzie przenosić się w różne miejsca i czasy.
I wydawałoby się, że nie ma się do czego przyczepić. A jednak.
Akcja jest bardzo nierówna np. kolacja na statku opisywana jest przez kilka stron ze szczegółami, a pojawienie się bohaterów w jednym z miejsc gdzie rzuciły ich poszukiwania artefaktu, jest opisane powierzchownie i krótko. Po bardzo dynamicznych wydarzeniach często następowało wyhamowanie i cała akcja traciła swój impet. Do tego w momencie, gdy bohaterowie uzmysławiają sobie, że się kochają, zaczynają się mnożyć ich wewnętrzne monologi, przemyślenia i rozterki, co w pewnej chwili zrobiło się zwyczajnie nudne.
Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to nie miałam problemu aby ich polubić. Zwłaszcza Etta zrobiła na mnie dobre wrażenie, rezolutnej, młodej dziewczyny, nieprzerysowanej w żadną stronę. Autorka nie zrobiła z niej ani głupiutkiej nastolatki, ani super twardzielki, co poradzi sobie ze wszystkim.
Nicholas natomiast to doświadczony przez życie młody człowiek, wyznający pewne wartości i zmagający się z pogardą i odrzuceniem tylko z powodu koloru swojej skóry.
Generalnie para głównych bohaterów jest całkiem dobrze nakreślona i ciekawa. Natomiast tych kilkoro postaci drugoplanowych jest wyjątkowo bezbarwnych i nijakich. Zwłaszcza Cyrus Ironwood, główny czarny charakter powieści miał szansę stać się ciekawą i intrygującą postacią. Tak się jednak nie dzieje, a wszyscy bohaterowie drugoplanowi pojawiają się na krótko, aby uwiarygodnić dane wydarzenie i znikają, a czytelnik niewiele się o nich dowiaduje.
Fabuła powieści jest dość spójna. Niektóre tajemnice się wyjaśniają, niektóre dopiero pojawiają. A mimo tego czegoś mi w niej brakowało i to do tego stopnia, że przez dużą część lektury zwyczajnie się nudziłam.
Wydarzeniom opisanym przez autorkę brakuje polotu, tej ikry, która mogłaby je uczynić intrygującymi i oszałamiającymi. Przecież sam pomysł na podróże w czasie ma ogromny potencjał.
Można było pokazać jak wyglądały w przeszłości miejsca odwiedzane przez Ettę i Nicholasa obrazowo, z pasją, na tle ciekawych wydarzeń historycznych.
A tak się w większości nie dzieje. Spora część, w zamyśle szalonej podróży przez epoki, jest przedstawiona bardzo powierzchownie. Bywały momenty, gdy zadawałam sobie pytanie „ale to już wszystko? Nic więcej się tym kraju nie wydarzy?”.
Również wątek miłosny był dla mnie mało przekonywujący. Początek był całkiem dobry, pojawiło się zainteresowanie, zauroczenie, niepewność. Niestety im bardziej się on rozwijał, tym bardziej było ckliwie i niestety nudno.
„Pasażerka” to nie jest zła powieść, ale też nie zachwyca i nie wciąga. Niby dużo się dzieje, ale spora część wydarzeń opisana jest powierzchownie, przez co nie dało się wciągnąć w akcję i dać jej porwać.
Ta powieść miała wszystko, aby być pasjonującą i wciągającą lekturą. A jednak taka nie jest. O tym że to zmarnowany potencjał przekonałam się mniej więcej w połowie lektury, więc doczytałam ją do końca, żeby się dowiedzieć jak się skończy ta historia.
Oczywiście jest to dopiero pierwszy tom serii, dlatego zakończenie jest otwarte i rozpoczyna nowy wątek, który rozwinie się w kolejnym tomie.
Nie wiem czy sięgnę po kontynuację Pasażerki. Jest tyle dobrych książek, na które warto wydać pieniądze, że zastanawiam się, czy dla potrzeby poznania zakończenia serii warto je marnować na lekturę przeciętną, którą w moim odczuciu jest „Pasażerka”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz