„Ruina i rewolta” to finałowy tom trylogii Grisza autorstwa Leigh Bardugo. O poprzednich dwóch tomach pisałam tutaj:
Tom I TUTAJ
Tom II TUTAJ
Pierwszy i drugi tom trylogii całkiem przypadły mi do gustu, choć niepozbawione są wg mnie wad i minusów. Pisałam o nich w swoich poprzednich opiniach. Dodatkowo miałam poważne problemy, aby polubić niektórych głównych bohaterów, zwłaszcza Alinę i Mala. I o ile Alina przechodzi przemianę i spokojnie można zapałać do niej sympatią, o tyle od drugiego tomu przestałam żywić sympatię do Mala.
Jak sprawa wygląda w trzecim tomie?
Otóż po pierwsze i najważniejsze, książka okazała się dużo lepsza niż zakładałam na podstawie doświadczeń z jej poprzedniczkami.
Akcja powieści jest spójna, wartka i potrafi zaskoczyć. Autorka tak tworzy fabułę, aby czytelnik się nie nudził i zdecydowanie się jej to udaje.
Jest więc ciekawie, jest zaskakująco i bez irytujących dłużyzn w postaci wewnętrznych monologów głównych bohaterów.
Powieści wyszło to zdecydowanie na plus, a i mi czytało się książkę ze zdecydowanie większą przyjemnością.
Bardzo podobało mi się również nadanie większego znaczenia bohaterom drugoplanowym. Ubarwili fabułę, wprowadzili do niej trochę humoru i fajnego wątku połączonej w walce ludzi, których zaczyna również łączyć przyjaźń. Każda z tych postaci jest barwna, wyrazista i ciekawa i przyznam szczerze, że polubiłam ich wszystkich i mocno im kibicowałam. Obawiałam się również, żeby przykładem pana Sapkowskiego, Leigh Bardugo nie uśmierciła całej ekipy towarzyszącej Alinie w poszukiwaniach ostatniego wzmacniacza Morozova.
Oczywiście, aby się przekonać czy tak się stało, czy nie, trzeba przeczytać książkę.
Kolejnym plusem w książce jest poprowadzenie wątku Darklinga i więzi łączącej go z Aliną.
Już sam Darkling jest wyjątkowo intrygującą postacią. Przede wszystkim jest wielowymiarowy, pełen tajemnic i niespodzianek. Jako antagonista Aliny jest bezwzględny i okrutny, a jednak w pewien sposób potrafił wzbudzić we mnie jakiś rodzaj współczucia.
Miał w sobie jakąś tęsknotę, dawno pogrzebane pragnienie bycia zrozumianym i akceptowanym mimo wszystko.
Darkling to jeden z tych czarnych charakterów, których się lubi, czasami nawet bardziej niż tych „dobrych” bohaterów.
„Ruina i rewolta” wyjaśnia większość wątków i tajemnic, choć zakończenie daje możliwość autorce napisania jeszcze czegoś, pociągnięcia tej historii.
A no właśnie, zakończenie.
Otóż zupełnie nie przypadło mi do gustu, choć uważam, że inaczej ta historia nie mogła się zakończyć.
Miałam jednak nadzieję, na coś trochę innego, na inne rozwiązania i roszady pomiędzy bohaterami.
Autorka jednak wybrała to, co najbardziej pasowało do opowiadanej przez nią historii i w tym miejscu muszę jej to przyznać.
Podkreślałam to przy okazji poprzednich wpisach o pierwszym i drugim tomie trylogii Grisza, ale urzekło mnie w tych powieściach wiele nawiązań do kultury i obyczajów Rosyjskich. Mają niepowtarzalny urok i nadają całej trylogii odrobiny pewnej egzotyczności.
Na koniec jedyny minus, bo w tej beczce miodu znalazła się również łyżka dziegciu i jest nią niestety wątek miłosny.
No za nic do mnie nie przemawiał, nie wzbudzał żadnych pozytywnych emocji, a za sprawą Mala, którego wg mnie autorka zepsuła jako postać, wydawał mi się nijaki.
Na szczęście nie był on głównym wątkiem w trzecim tomie i nie dominował fabuły. Okazało się również, że dla pewnych wydarzeń był niejako niezbędnym i ważnym elementem, więc postanowiłam się aż tak bardzo nie czepiać.
„Ruina i rewolta” okazała się wyjątkowo dobrą powieścią i bardzo dobrym zwieńczeniem trylogii Grisza. Poziomem odstaje od poprzednich tomów zdecydowanie na plus.
Cieszę się, że po ciut słabszym drugim tomie nie odpuściłam sobie dalszej lektury.
Całą trylogię oceniam dobrze, mimo, że jej poziom jest bardzo nierówny. To bardzo ciekawa historia, z intrygującym czarnym charakterem, barwnymi postaciami drugoplanowymi i główną bohaterką, która z wyjątkowo irytującej jednostki staje się fajną postacią.
Jeśli lubicie lekkie fantasy z ciekawymi pomysłami i nawiązaniami do rosyjskiej kultury i obyczajów, to Trylogia Griszy jest zdecydowanie dla Was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz