sobota, 9 grudnia 2017

"Szturm i grom" Leigh Bardugo. Tom drugi trylogii Grisza

„Szturm i Grom” to drugi tom trylogii Griszy autorstwa Leigh Bardugo. O pierwszym tomie pisałam TUTAJ 
Akcja drugiego tomu rozpoczyna się niedługo po wydarzeniach w pierwszego. Alina i Mal uciekają do Nowoziemska i próbują zebrać środki aby zbiec jeszcze dalej, w głąb lądu. Zaszyć się tam, gdzie nikt ich nie znajdzie.
Niestety, przeznaczenie chce jednak inaczej i mimo wszelkich środków ostrożności, dwójka młodych ludzi zostaje schwytana przez Darklinga. Podczas podróży powrotnej do Ravki, udaje im się uciec z pomocą niesławnego korsarza Sturmhonda i mimo ciągłego zagrożenia, dotrzeć do Ravki przed Darklingiem.
Jednocześnie spotkanie z Darklingiem ujawnia jego nowe umiejętności i uzmysławia Alinie, że walka z nim może okazać się z góry przegrana. Z fałdy bowiem, wyszedł nie tylko żywy, ale uzbrojony w moc, jakiej nikt nigdy nie widział.

Akcja powieści od początku jest dynamiczna, a autorka nie oszczędza swoich bohaterów.
Mimo to, książka początkowo mocno mi się dłużyła, wydarzenia w powieści nużyły i nie pozwalały wciągnąć się w fabułę.
Niby wiele się dzieje, co chwilę pojawia się coś nowego, a jednak czytałam niejako z musu, bo liczyłam na coś więcej, pełna nadziei, że akcja jednak mnie zaintryguje.
Na szczęście gdzieś za połową robi się ciekawiej, wydarzenia zaskakują i zaczynają intrygować.
Pojawia się również kilka tajemnic i trochę wskazówek do ich rozwikłania.
W ostatecznym rozrachunku więcej pojawia się niewiadomych niż rozwiązań tajemnic, więc domyślam się w jakim kierunku będzie podążać akcja w tomie trzecim.

Jeśli chodzi o bohaterów, to prócz tych znanych nam z pierwszego tomu, pojawia się jeszcze korsarz Sturmhond, który narobi w powieści sporo zamieszania.
Jeśli chodzi o bohaterów pozytywnych, to stał się on moim numerem jeden. Nie sposób było go nie polubić, a tajemnice, które skrywał nieźle namieszały w fabule. Wszystkie wydarzenia z jego udziałem, to był powiew świeżości w powieści i przyznaję, że skradł on moje czytelnicze serce.

Czy ja nie mówiłam przypadkiem przy recenzji Cienia i Kości, że Alina to wkurzająca bohaterka?
Mówiłam. Bo tak faktycznie było.
Ale przy Malu z drugiego tomu, to można powiedzieć, że nie wkurzała mnie wcale.
Nie wiem co ten biedny chłopak zawinił autorce, ale zrobiła z niego mdłego i nijakiego młodego mężczyznę, aż do przesady dobrego, prawego, szlachetnego i  w ogóle chodzący ideał.
Tym samym stał się nudny aż do bólu.
Co do dziewczyny, to jestem trochę zaskoczona jej zmianą. Mimo, że nie jest ona spektakularna, to jednak Alina zauważalnie się zmienia, nabiera ciut charakteru i zdecydowania. Jednocześnie autorka pokazuje jaki wpływ ma na nią wzmacniacz Morozova i moc jaką jej on daje.
Bardzo subtelnie pokazuje, że władza potrafi deprawować nawet ludzi o czystych sercach i zasiać w nich mrok, z którym nie zawsze potrafią wygrać.
Co do Darklinga, to jest go mało w tym tomie, ale każde jego pojawienie się robi odpowiednie wrażenie.
Jest postacią na tyle złożoną, że cały czas zastanawiam się, czy on faktycznie jest tak zły do szpiku kości, czy jednak autorka próbuje tak skutecznie zmylić czytelnika.
Jako antagonista Aliny sprawdza się wspaniale. Potrafi zburzyć jej spokój, doprowadzić ją na skraj załamania nerwowego, a nawet nie ma go w pobliżu.

Mimo początkowego zniechęcenia, powieść mnie wciągnęła. Gdy akcja nabrała rozpędu, a w fabule pojawiły się nowe wątki, dałam się wciągnąć w rozgrywane na kartach powieści wydarzenia.
A już zakończenie było tak zaskakujące i rozegrało się z takim przytupem, że byłam mocno zaskoczona.
Autorka poszła w ciekawym kierunku, czym zaintrygowała mnie tak mocno, że teraz muszę sięgnąć po kolejny tom.

„Szturm i grom” to jednak wciąż bardzo nierówna powieść. Najpierw akcja mimo, że pełna wydarzeń, to ciągnęła się i nużyła. Leigh Bardugo zrehabilitowała się jednak, choć nie jestem w stanie powiedzieć, że to bardzo dobra książka.
Pomysł na fabułę autorka ma bardzo dobry i naprawdę potrafi zaskoczyć rozwojem wydarzeń. Do tego ciekawy system magiczny, trochę tajemnic i kilkoro fajnych bohaterów sprawiają, że czyta się przez większość czasu z przyjemnością i zainteresowaniem.
Jednak w powieści nie brakuje minusów.
Największym dla mnie pozostaje wciąż wątek romantyczny pomiędzy Aliną i Malem. Kompletnie bez iskry, nijaki, jakby na siłę wpleciony do fabuły, bo przecież jakiś musi być. Wolałabym aby nie było go wcale, niż to co dostałam od autorki. Te wszystkie momenty w powieści, gdzie Alina i Mal próbowali poradzić sobie ze swoim związkiem mnie nudziły, a czasami nawet irytowały. A gdy do tego dołożymy samego Mala, nudnego i mdłego, to muszę się przyznać, że z trudem się powstrzymywałam, żeby nie przekartkowywać książki i omijać wątek miłosny szerokim łukiem.
Drugim minusem jest psucie bohaterów. Nie wiem czy taki był celowy zamiar autorki, ale po Alinie (które trochę się poprawiła i zmieniła na lepsze), autorka zepsuła Mala, wiec trochę się obawiam, kto oberwie w trzecim tomie.

Ogólnie mam problem z ta powieścią. Aż się prosi, żeby napisać, że jest mocno średnia, a jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że chcę przeczytać kolejny tom, przekonać się czym zaskoczy autorka, co się wydarzy i czy zakończenie tej historii mnie zadziwi.
To lekka lektura, napisane w bardzo przystępny sposób. Do tego nawiązania do kultury Rosji sprawiają, że bywa naprawdę ciekawa.
To chyba jedne z tych książek, które mimo, że potrafią wkurzać, to jednak nie sposób im się oprzeć.




2 komentarze:

  1. Nie znam tej serii, ale mnie zainteresowala, pomimo wkurzającej bohaterki :-)

    Moj blog
    www.przezpiekneokulary.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za link, idę popatrzeć i poczytać :)
      Ja to chyba mam słabość do tej trylogii. Ma sporo minusów, ale dałam się wciągnąć, a i pomysły autorka ma fajne i ciekawe.

      Usuń