niedziela, 3 grudnia 2017

"Piąty płatek róży" Brunonia Barry

„Piąty płatek róży” to książka, która skusiła mnie tematyką. Procesy czarownic w Salem,  zbiorowa histeria, oskarżenia, wreszcie dręczenie i śmierć.
To czarna karta w historii tego miasta i jego ogromny wyrzut sumienia.
Autorka z procesów czarownic w Salem z 1692 roku uczyniła podwalinę swojej historii, która rozgrywa się w 2014 roku, a powiązana jest ściśle z makabryczną zbrodnią trzech młodych kobiet w 1989 roku.
Jeden ze  świadków morderstwa i jednocześnie  córka jednej z ofiar, pięcioletnia Callie, nie zdołała zapamiętać mordercy. Ulokowana w sierocińcu sióstr zakonnych, tułała się między jedną rodziną zastępczą, a drugą. Wreszcie, jako dorosła kobieta, po 25 latach wraca do Salem, gdy dochodzi do kolejnej śmierci, a winę przypisuje się Rose, która była powiązana z zamordowanymi w 1989 roku kobietami i również znajdowała się na miejscu zbrodni.
Każda z zamordowanych kobiet była potomkinią jednej z tych, które zginęły powieszone w 1692 roku, śledztwo w ich sprawie utknęło w martwym punkcie i w końcu zostało zamknięte, a morderca nieodnaleziony.
Gdy dochodzi do nowej śmierci, komendant Rafferty postanawia na nowa otworzyć sprawę morderstwa Bogiń, jak ją wtedy nazwano.
Wspólnie z Callie będzie szukał powiązań, aby odnaleźć winnego.

Książka ma prawie 500 stron, ale muszę się przyznać, że gdzieś do połowy zwyczajnie nie udało mi się wciągnąć w fabułę. Akcja powieści jest w pierwszej połowie bardzo rozwleczona, przegadana i zwyczajnie mi się ciągnęła.
Autorka (mieszkająca we Salem) posiada ogromną wiedzę na temat procesów z 1692 roku i potrafiła ją przekazać czytelnikowi bez zbędnego zanudzania szczegółami. A jednak ciężko było mi przekonać się do opowiadanej przez nią historii, watek kryminalny był ledwie zarysowany, a największy nacisk kładziony był na fantastyczne elementy powieści.
I mimo, że ten gatunek to mój ulubiony, to jakoś nie za bardzo do mnie przemawiał w wykonaniu pani Barry.
Szczerze mówiąc, w pewnej chwili zastanawiałam się nawet, czy powieści nie odłożyć, ale wrodzona upierdliwość zmusiła mnie do dalszego czytania.
I wiecie co?
Dobrze się stało.

W drugiej części książki, akcja zdecydowanie przyspiesza, a wątki kryminalne stają się bardzo intrygujące. Autorka stworzyła bardzo dobre tło historyczne, dzięki czemu wszystkie powiązania pomiędzy zbrodnią sprzed dwudziestu pięciu lat, a bieżącymi wydarzeniami zaczęły coraz bardziej się zacieśniać i łączyć ze sobą.
Mimo, że moje podejrzenia co do rozwiązania zagadki Bogiń okazały się w większości słuszne, to jednak nie byłam do końca powieści pewna, czy czegoś nie przeoczyłam, a i autorka próbowała zmylić czytelnika.
Język powieści jest bardzo przystępny i jak już akcja się rozkręciła, to czytało mi się lekko i szybko.
Brunonia Berry wplotła w opowiadaną przez siebie historię nie tylko fakty historyczne, ale między innymi elementy mitologii celtyckiej.
Wyszło jej ciekawe połączenie i w efekcie końcowym wciągająca historia.

W tej powieści mamy mieszankę – jak w kotle czarownicy – gatunkową. Jest tu kryminał, wątek fantastyczny, obyczajowy i romantyczny. Ten ostatni mimo, że ważny, nie gra na szczęście w powieści pierwszych skrzypiec. Jest tylko uzupełnieniem głównego wątku, którym jest morderstwo Bogiń.
Bohaterowie są całkiem dobrze nakreśleni i dobrze ich poznajemy. Nie tylko w kontekście bieżących wydarzeń, ale również ich przeszłości.
Podobało mi się to, że nie były to postacie czarno-białe, dobre lub złe.
Autorka pokazała swoich bohaterów  z całą paletą ich zalet i wad. Przez to byli dla mnie bardziej wiarygodni i ciekawi.

Akcja tak jak pisałam, jest bardzo nierówna. Pierwsza połowa książki niezwykle mi się nużyła, a drugą wręcz połknęłam.
Dałam się porwać klimatowi Salem, jego magii, historii miasta i piętna, z którym przyszło mu  „żyć” od stuleci.
Autorka obnaża ciemną stronę ludzkiej natury,  ale robi to z wyczuciem. Nie epatuje okrucieństwem, ale nie boi się pokazać brutalnej prawdy.
Wszystko podaje w dobrym stylu i w sposób, który potrafi zaintrygować.
„Piąty płatek róży”  to jej trzecia powieść, której akcja rozgrywa się w Salem i jest powiązana z magią. Można jednak śmiało zacząć przygodę z tym miastem i jego historię od tej powieści, bo prócz niektórych bohaterów, jest to zamknięta historia.

„Piąty płatek róży” to przede wszystkim opowieść o ludziach, którą wraz z głównymi bohaterami odkrywamy krok po kroku.
To opowieść o szaleństwie procesów czarownic, o namiętności, zazdrości i okrucieństwie.
To ukazanie do czego jest się w stanie posunąć człowiek, którym targają nienawiść, zazdrość i obsesyjna miłość.
To w końcu historia o potrzebie przebaczenia i odkrycia prawdy.

Mimo ciężkich początków, książka finalnie bardzo przypadła mi do gustu i cieszę się, że się nie poddałam, tylko czytałam dalej.
Jestem na tyle zadowolona z lektury, że chętnie sięgnę po poprzednie powieści autorki, zwłaszcza, że potrafi ona poruszyć trudne tematy i przedstawić je w prosty, ale niepozbawiony głębi sposób.





4 komentarze:

  1. Czyli to taki cykl o Salem, ciekawe.
    Leciał jakiś rok temu na Foxie taki serial o czarownicach z Salem, oglądałaś może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie odniosłam wrażenie, że każda ksiażka związana jest z Salem, a opowiada historię innych bohaterów.
      Serialu nie oglądałam :)

      Usuń
    2. Niezły był nawet, ale w większej części mi umknął, bo zawsze zapominam, że mam coś obejrzeć :)
      Już wcześniej rzuciła mi się gdzieś w oczy jakaś inna książka B. Barry i też była o Salem. Pewnie któraś z tych dwóch wcześniejszych.

      Usuń
    3. Może uda mi się zobaczyć online :)
      A dwie pozostałe książki to Wróżby z koronek i Powrót do Salem (jeśli się nie pomyliłam)

      Usuń