środa, 6 czerwca 2018

„Tam, dokąd zmierzamy” B.N. Toler

„Tam, dokąd zmierzamy” autorstwa B.N. Toler, to książka, która zafascynowała mnie opisem.
Opowiada historię Charlotte, młodej kobiety, która na skutek tragicznego wydarzenia otrzymuje pewien dar. Otóż widzi i porozumiewa się z duszami, które po śmierci nie przeszły dalej, bo na ziemi trzymają je niedokończone sprawy.
Dziewczyna już od pięciu lat im pomaga, ale przez to popada w coraz większą depresję, a bliscy uznają ją za wariatkę.
Gdy nadchodzi kryzys i kobieta nie ma już sił dźwigać tego ciężaru, postanawia skończyć ze sobą i popełnić samobójstwo.
Od śmierci ratuje ją Ike, żołnierz, który zginął w Afganistanie, a którego na ziemi trzyma troska o brata bliźniaka, który nie radzi sobie z jego śmiercią.
Początkowo Charlotte nie chce mu pomóc, ale w końcu zawierają układ – Ike pomoże jej znaleźć pracę, mieszkanie i osiągnąć stabilność, a ona pomoże jego bratu odbudować swoje życie. Dziewczyna rusza więc do hrabstwa Bath aby zrobić to co obiecała, a jej życie przewróci się do góry nogami.

Przyznacie sami, że taki opis zwiastuje poruszającą historię, a jeśli dodatkowo powieść jest określana mianem romansu, to można się spodziewać czegoś w stylu filmu „Uwierz w ducha”.
Ostatnio szukałam książki z gatunku fantasy/fantastyki z mocnym wątkiem romantycznym, więc „Tam, dokąd zmierzamy” idealnie wpasowała się w moje oczekiwania. Nic dziwnego zatem, że wręcz się na nią rzuciłam.
Akcja jest bardzo dynamiczna i rozpoczyna się z mocnym przytupem. Zostałam szybko wprowadzona w świat Charlotte i jej życiową sytuację.
Również prawie od razu w powieści pojawia się Ike, nieziemsko przystojny i uroczy duch, który w dodatku jest czarujący i ogólnie wspaniały.
Narracja w powieści jest pierwszoosobowa z punktu widzenia Charlotte i Ike’a, a autorka przeplata ze sobą rozdziały, w których jedno z nich jest narratorem.
Przyznaję, że nie przepadam za taka narracją, wg mnie cierpią na tym wszyscy pozostali bohaterowie.
Tak dzieje się również w tej powieści, bo prócz trójki głównych bohaterów, reszta postaci jest papierowa i odgrywa jedynie rolę tła dla Charlotte.

Podobał mi się pomysł na powieść i sposób w jaki autorka wplotła do świata Charlotte duchy. W całkiem udany sposób pokazała jak ten dar krok po kroku niszczył życie kobiety i z jakim trudem radziła sobie z kolejnymi duszami proszącymi ją o pomoc.
Autorka ma lekkie pióro i dobry styl, w dodatku potrafi pisać bardzo obrazowo. Niestety w przypadku tej powieści kompletnie leży korekta. Pomijam spora ilość literówek, bo te są najmniejszym grzechem w tym przypadku. W powieści pojawiają się błędy gramatyczne, brak spacji pomiędzy słowami, a nawet zwracanie się Charlotte do George’a w formie żeńskiej.
Akurat to ostatnie wprowadziło mnie w konsternację, bo przez chwilę nie wiedziałam czy kobieta zwraca się do George’a czy może zobaczyła nowego ducha/kobietę.
Prócz tego w oczy rzuciły mi się błędy typu, zobaczyła go bez koszulki, a w następnym zdaniu dopiero ściąga z niego t-shirt, albo zatrzymują się autem na szczycie wzgórza, a w następnym zdaniu jadą krętą drogą i dopiero docierają na szczyt. Ktoś powie, że to mało ważne, ale mnie denerwowało.

Wątek romantyczny jest tutaj motorem wszystkich wydarzeń i to wokół niego kręci się akcja. Charlotte  błyskawicznie daje się zauroczyć braciom i w moim odczuciu dzieje się to zdecydowanie za szybko. Mija kilka dni, a ona już czuje, że jest zakochana. Dodatkowo każdy jeden mężczyzna (i duch mężczyzny) w tej książce jest nieziemsko przystojny i mega seksowny.
Serio – każdy jeden.
Było to dla mnie mało wiarygodne i trochę mnie zniechęcało do dalszego czytania. Mimo to czytałam, bo miałam nadzieję na niebanalne zakończenie, które uratowałoby sztampową fabułę.
Niestety i tutaj się rozczarowałam, bowiem zakończenie okazało się całkowicie przewidywalne  i niczym nie zaskakuje.
Mimo wszystko powieść ma pewne plusy,  i jest to przede wszystkim relacja Charlotte i Ike’a. Gdy autorka nie przesadza z ckliwością, ich „związek” jest pełen uroku, a ich rozmowy często przesiąknięte są poczuciem humoru.
Szczerze mówiąc byłam pozytywnie zaskoczona tym, jak zgrabnie autorka wplotła w tą jakby nie było smutną tematykę spora dawkę humoru i sarkazmu.
Drugim plusem dla mnie był sposób ukazania, jak Charlotte zmaga się ze swoim darem, jakim on jest dla niej ciężarem, jak doprowadził ją do takiego etapu w życiu, gdy nie miała już chęci żyć. W prostych słowach ukazała poczucie odtrącenia przez rodzinę, lęku przed społecznym ostracyzmem  i posądzeniem o oszustwo.
Niestety powyższe to trochę za mało, abym uznała powieść za dobrą i tak poruszającą, jak piszą o niej inni czytelnicy. „Tam, dokąd zmierzamy” zbiera same wyśmienite oceny i może dlatego spodziewałam się niebanalnej historii, która mnie poruszy, zaskoczy i oczaruje.
Żałuję, że tak się nie stało, bo ta powieść miała ogromny potencjał i szansę na zostanie książkową wersją „Uwierz w ducha”. Autorka nie wykorzystała potencjału jaki niósł za sobą pomysł na fabułę, czego ogromnie żałuję.


7 komentarzy:

  1. Czasem nie mogę z tych bardzo przystojnych i mega seksownych XD
    Jak ja lubię, gdy dla odmiany w jakiejś całkiem babskiej książce trafi się NORMALNY facet!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Wiesz, wszystko byłoby ok, gdyby to jeden z nich był mega przystojny i nieziemsko seksowny. Ale tam każdy facet to chodzące wielkie ciacho, nawet siedemnastolatek :D

      Usuń
    2. hahah! może to w ogóle jakaś inna planeta? XD

      Usuń
    3. Ogólnie, to ta powieść miała mega potencjał, a pomysł choć to nic odkrywczego, miał szansę dać początek cudownej historii. Pewnie dlatego moje rozczarowane jest tak ogromne, bo czułam, że to może być hostoria na miarę filmu "Uwierz w ducha", a to takie coś :(

      Usuń
    4. No szkoda, że tak marnie to wyszło. A o co chodzi z tym zwracaniem się do George'a jak do kobiety?

      Usuń
    5. No takie tam błędy były. Korekta w tej książce leży calkowicie. Charlotte zamiast np. byłeś w pracy, mówi byłaś w pracy, zwracając sie do George'a. To przykład, nie chce mi się teraz szukać konkretnego zdania. Wkurzało mnie to i inne błędy, tak samo jak literówki i np. brak odstępów pomiedzy słowami.

      Usuń
    6. Ach, to o to chodziło:D

      Usuń