razem odkładałam na półkę.
Aż dwa dni temu postanowiłam wreszcie się za nią zabrać, bez dyskusji i rozmyślania typu „czy na pewno chcę ją teraz czytać? A może coś innego?”.
Akcja powieści dzieje się w USA po Fenomenie, wydarzeniu, które sprawiło, że każda zbrodnia powołuje do życia potwory.
Corsaje, żywiące się ludźmi, Malachaje wysysające z ludzi krew oraz Sunaje, nieliczne potwory, które potrafią odebrać człowiekowi duszę…
W mieście Prawdziwość, podzielonym pomiędzy wpływy panującym nad potworami i pobierającym opłaty za ochronę Harkerem oraz Flynnem, który stworzył jednostki wojskowe broniące ludzi przez monstrami.
Każdy z nich ma dzieci, Harker młodą Kate, która marzy o tym aby zasłużyć na podziw ojca, a Flynn Augusta, który jest jego przybranym synem i… Sunajem.
Los tej dwójki niespodziewania się splącze, a to co wyniknie z ich spotkania, będzie wyjątkowo intrygujące.
Jak już pisałam, długo nie mogłam zabrać się za czytanie tej powieści. I sama nie wiem w sumie dlaczego. Może ciut zniechęcił mnie ogólny zachwyt nad tą książką, a zdarzyło mi się mocno rozczarować tak bardzo polecanymi powieściami ostatnimi czasy.
Ale gdy już zaczęłam czytać, okazało się, że w tym przypadku były to obawy zdecydowanie nad wyrost.
To co urzekło mnie od samego początku, to główni bohaterowie, Kate i August. Autorka nakreśliła postacie z krwi i kości, wyraziste i ciekawe. Nie sposób było ich nie polubić, nawet pomimo ich wad, co zwłaszcza w przypadku Kate było dla mnie miłym zaskoczeniem.
Autorka bardzo dobrze oddała ich charaktery i kontrast pomiędzy tym co pokazywali na zewnątrz, a tym co rozgrywało się w ich sercach.
Również bohaterowie drugoplanowi są ciekawi i wyraziści, autorce udało się przedstawić taki ich obraz, aby byli barwnym wypełnieniem fabuły, pomimo tego, że akcja zdecydowanie koncentrowała się na Kate i Auguście.
Co do akcji, to jest bardzo dynamiczna i pełna niespodziewanych zwrotów. Są momenty, gdy można się domyślić kto jest głównym antagonistą naszych bohaterów, ale nie zmienia to faktu, że autorce kilka razy udało się mnie zaskoczyć.
Fabuła jest bardzo dopracowana i spójna, próżno szukać w niej dziur czy nielogiczności.
Na uznanie zasługuje również kreacja świata przestawionego w powieści. Autorka ma dobry styl, a stworzony przez siebie świat opisuje bardzo plastycznie i z wyczuciem, dzięki czemu nie zanudza czytelnika rozwlekłymi opisami, ale jednocześnie potrafi bardzo obrazowo odmalować panującą w Prawdziwości rzeczywistość.
Nie miałam problemów, aby oczami wyobraźni zobaczyć podzielone przez walki miasto, grasujące na ich ulicach potwory.
Bardzo podobał mi się również sposób w jaki Victoria Schwab ukazała nieustająca tęsknotę Augusta za byciem człowiekiem, jego niemożność pogodzenia się z tym, kim/czym jest.
Dla tego w rzeczywistości wrażliwego Sunaja, strach przed utratą okruchów „człowieczeństwa” jakie w sobie posiadał, była gorsza niźli śmierć. Autorka w subtelny sposób zadaje pytanie o to, co determinuje nasze człowieczeństwo – czy tylko fakt, że urodziliśmy się ludźmi, czy nasz uczynki i to czym kierujemy się w swoim życiu.
Dużą zaleta „Okrutnej pieśni” jest dla mnie fakt, że fabuła nie koncentruje się na wątku miłosnym. Próżno w tej powieści szukać miłosnych rozterek i wielkich sercowych dylematów zakochanych nastolatków.
Oczywiście pomiędzy Kate i Augustem tworzy się wyjątkowa więź, ale nie jest to sztampowy wątek miłosny, których pełno jest w innych powieściach z gatunku urban fantasy.
Ich relacje opierają się na przyjaźni, akceptacji, wypracowanym zaufaniu i zrozumieniu.
Powieść wywołuje wiele emocji, bohaterom się kibicuje i mocno trzyma za nich kciuki, licząc na to, że autorka jednak da im szansę na pozytywne zakończenie ich zmagań.
O tym jednak dopiero się przekonam, bowiem drugą część serii Świat Verity, która Okrutna pieśń zapoczątkowała, dopiero zamówiłam i czekam niecierpliwie na przesyłkę.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą powieścią. To kawał dobrego fantasy, książka która zaskakuje i wciąga, od której nie sposób się oderwać.
Autorce udało się stworzyć nietuzinkową fabułę i wyrazistych bohaterów, wykreować intrygujący świat i niepokojący obraz panującej w nim rzeczywistości.
Ta powieść ma niesamowity klimat, pełen lęku ale i nadziei i gdy się w niego wsiąknie, nie sposób się z niego otrząsnąć jeszcze długi czas po zakończeniu lektury.
Ze swojej strony ogromnie polecam „Okrutną pieśń” i po raz kolejny mam do siebie pretensje, że tyle czasu zwlekałam z lekturą tej powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz