niedziela, 1 kwietnia 2018

„Ucieczka z Lake Falls. Budząc dawno umarłych bogów” Artur K. Dormann

„Ucieczka z Lake Falls. Budząc dawno umarłych bogów” to drugi tom trylogii Lake Falls autorstwa Artura K. Dormann.
O pierwszym tomie pisałam TUTAJ  i o ile rzadko trafiała mi się ciekawa książka o tematyce wampirze, o
tyle autorowi udało się mnie zaintrygować i przekonać, że o tych stworzeniach da się jeszcze napisać ciekawą historię.

Akcja drugiego tomu rozpoczyna się zaraz po dramatycznych wydarzeniach w Lake Falls. Vic wraz z Jonathanem uciekają z opuszczonego miasta i rozpoczynają ucieczkę przed El’larem. Zmiana tożsamości, zmiana wyglądu, ciągłe ukrywanie się, kolejne miasta w których próbują się skryć.
Na niewiele się to zdaje, bo wróg zdaje się być zawsze krok przed nimi i znać ich plany.
Splot różnych wydarzeń rzuci Vic do Pragi, tam pozna tajemniczego Gabora, a doprowadzona do ostateczności kobieta zostanie zmuszona do powrotu do miejsca, gdzie wszystko się rozpoczęło.
Powyższe sugeruje, że otrzymujemy nic innego jak kontynuację rozpoczętej przez autora historii. Jednak jest coś jeszcze, co sprawia, że książka jest wyjątkowo ciekawa i intrygująca.
Są nią rozdziały zatytułowane Kroniki wampirów i opowiadają historię powstania pierwszego wampira.
I od razu przyznaję, zaintrygowała mnie ta historia dużo bardziej niż akcja tocząca się współcześnie.

Co do historii powstania pierwszego wampira, to widać, że autor inspirował się odrobinę najsłynniejszym krwiopijcą w historii czyli Draculą.
Natomiast co ważne, nie jest to kalka z tej znanej chyba każdemu opowieści. Są pewne podobieństwa w motywach, powodach i tym co popchnęło dobrego człowieka do wkroczenia na ścieżkę mroku i wiecznego życia, ale, co trzeb podkreślić, autor stworzył własną wizję tego, jak powstał pierwszy wampir, który dał początek tym stworzeniom.
Pewne wydarzenia wydają się kompletnie bez związku z opowiadaną historią, ale to tylko iluzja, bowiem nadejdzie taki moment, gdy okażą się kluczowe dla dalszego rozwoju akcji.
Autor stworzył fascynujący obraz dawnych ludów i ich zwyczajów, kultury i różnorodności.  Nakreślił ciekawych bohaterów, ukazała ich motywy i pragnienia, obrazowo przedstawił czytelnikowi wszystko, co doprowadziło do takiego a nie innego rozwoju wypadków.
Kroniki wampirów okazały się strzałem w dziesiątkę i bardzo pozytywnie zdominowały akcję całego drugiego tomu.

Jeśli chodzi o wydarzenia rozgrywające się współcześnie, to nie ma co ukrywać, że w porównaniu do kronik są one mniej barwne i intrygujące. Mimo wszystko o losach Vic, El’lara  i Jonathana czytałam z zaciekawieniem.
Autor podsuwa czytelnikowi pod nos różne wskazówki, niektóre z nich mają za zadnie wprowadzić niepewność co do pobudek różnych bohaterów, przede wszystkim El’lara i sprawić, że ten pogubi się w swoich domysłach co do rozwoju fabuły. Udaje się to panu Dormann i po zakończeniu lektury nadal nie wiem co myśleć o tym wyrachowanym krwiopijcy, a jego motywy, które wydawały mi się oczywiste w pierwszym tomie, teraz jawią się jako wielka niewiadoma.

Jeśli chodzi o Vic, to autor kompletnie jej nie oszczędza. Bez skrupułów ukazuje jej naiwność, ignorancję i nieumiejętność wyciągania wniosków z porażek. Musi dojść do kilku dramatycznych wydarzeń, aby kobieta wreszcie zdała sobie sprawę z tego, jak łatwo dała sobą manipulować i popychać do działań, których skutki zawsze były odmienne od oczekiwanych.
Podoba mi się również, że nie ma tu typowego trójkąta miłosnego, a uczucia nie zaślepiają głównej bohaterki i nie idealizują w jej oczach wampira. Ten nieustannie jest stworzeniem nocy, brutalnym, wyrachowanym i  bezlitosnym mordercą.
Zabawa w kotka i myszkę, w którą wciągnie Vic uzmysłowi kobiecie, że nie cofnie się on przed niczym, aby odkryć miejsce pobytu Kat, a tym samym zdobyć  nieograniczoną możliwość tworzenia nowych wampirów.
Mimo momentów, gdy autor trochę zbyt mocno rozpisywał się na temat przemyśleń Vic, książkę czyta się lekko, a akcja płynie wartkim strumieniem.
Autor fajnie oddał klimat współczesnej Pragi, jej tajemniczość i czar. Pobyt Vic w tym pięknym mieście był okazją do podążania wraz z nią licznymi uliczkami, odwiedzenie  klimatycznych restauracji, do zobaczenia różnych oblicz miasta, poza utartymi szlakami turystycznymi.

Po skończeniu książki musiałam przyznać, że nie mam pomysłu na to, jak rozwinie się akcja, w jakim kierunku podąży, kto okaże się kim w tej rozgrywce i po której stronie się opowie.
Autorowi udało się mnie zmylić, zaskoczyć i rozbić w drobny mak wszystkie moje podejrzenia i domysły. Nie mam pomysłu na to, jak zakończy się ta historia. Uważam, że to duży sukces autora i chętnie sięgnę po finalny tom trylogii, który czeka już na półce.


2 komentarze: