piątek, 6 kwietnia 2018

„Droga do Lake Falls. Szepty w ciemnościach” Artur K. Dormann

„Droga do Lake Falls. Szepty w ciemnościach” to trzeci tom historii Vic i El’lara. O poprzednich tomach
pisałam już na blogu.
Akcja powieści rozpoczyna się w tym miejscu, w którym zakończyła się w poprzednim tomie. Tak więc Vic w typowo bezmyślny sposób pakuje się w kolejne tarapaty, narażając na niebezpieczeństwo już nie tylko siebie, ale i innych.
Jonathan zniknął, jego brat Rob obiecuje chronić kobietę, ale ta swoimi nierzadko nieprzemyślanymi decyzjami wcale mu tego nie ułatwia.
Zbliża się decydujące starcie z El’larem, a wierni wyznawcy demona szykują się do przywołania z otchłani Adarotha.

W tej części zamiast kronik wampirów, mamy rozdziały z punktu widzenia poszczególnych postaci, więc akcję śledzimy z kilku perspektyw, co powieści wyszło na plus.
Prócz dobrze już znanych czytelnikowi bohaterów, lepiej poznajemy Gabora, a motywy El’lara stają się coraz mniej oczywiste, tak samo jak jego stosunek do Vic, co do którego kobieta była przekonana, że jest tylko i wyłącznie negatywny.
Jednak z każdym rozdziałem czytelnik przekonuje się, że pomimo wielu różnic, jest też coś co tą dwójkę do siebie przyciąga i wreszcie nawet ślepa na wiele rzeczy Vic zdoła to pojąć i zrozumieć.

Autor mocno rozwinął wątek dążenia do przywołania Azdarotha z otchłani oraz układów panujących wśród wampirów. Bardzo obrazowo ukazał ich nieśmiertelność i związane z nią zalety i wady. Walka o władzę i wpływy, knucia, spiski – to wszystko zdominowało egzystencję większości nieśmiertelnych, wplątując w swoją sieć nawet tych, którzy chcieli się od tego trzymać z daleka.
Ciekawie było poznać losy bohaterów, których poznałam w poprzednim tomie w kronikach wampirów.
W tym tomie rozwija się również wątek wiedźmy, która lata wcześniej zdołała pokonać wampiry.

Autor wprowadził do fabuły kilkoro nowych bohaterów, choć tylko jedna osoba odegrała ważną rolę w rozwoju akcji.
A ta przez całą powieść gna szybko do przodu.
I nawet często głupie zachowanie Vic przestało mnie irytować, bo autor okrasił jej wybryki lekkim poczuciem humoru, które zmieniło trochę jej obraz. Z bezapelacyjnej idiotki na kobietę, która działa zbyt pochopnie napędzana potężnym ładunkiem emocji.
Mimo niezaprzeczalnych wad, polubiłam tą bohaterkę. Była szczera wobec siebie, znała swoje wady i potrafiła się przyznać do błędów. I choć rzadko wyciągała odpowiednie wnioski ze swoich porażek, to jednak determinacji nie można jej było odmówić.
Kolejnymi bohaterami, których bardzo polubiłam był Gabor i Rob. Ten niechętnie działający razem duet i ich wzajemne relacje okraszone sarkazmem, ironią i humorem dodały powieści powiewu świeżości.
Oczywiście nie mogło zabraknąć również El, lara i jego cynizmu. To fajnie nakreślony bohater, pełen sprzeczności i niełatwo zdradzający swoje tajemnice.

To w jaki sposób rozwijała się akcja, całkiem przypadło mi do gustu, choć do tego tomu mam kilka poważnych zastrzeżeń.
Po pierwsze, niektóre postaci i wątki zostały potraktowane trochę po macoszemu. Ciekawie zapowiadający się motyw potomka wiedźmy, który początkowo wydawał się intrygujący i z potencjałem, pojawił się po czym nie odgrywał prawie żadnej roli przez większość czasu, po to chyba tylko, aby na sam koniec wyskoczyć trochę jak królik z kapelusza.
Druga sprawa to zakończenie.
Tutaj mam największy zarzut do autora. Jeśli to nie jest ostatnia książka z tej serii, to ok. Takie zakończenie spełni swoją rolę i na tyle zaintryguje, że zaczęci do sięgnięcia po kolejny tom.
Ale jeśli to ma być zakończenie całej tej historii, to szczerze mówiąc jest  ono totalnie i absolutnie beznadziejne.
I nie, nie chodzi o to, że ona się mi nie spodobało, bo oczekiwałam innego rozwiązania. Ono zwyczajnie jest tak okropnie skrócone, potraktowane po łebkach i na odwal,  że aż ciężko uwierzyć, że ta cała historia mogłaby się zakończyć w taki sposób i że w ogóle autor aż tak obniżył poziom na sam koniec.
Bo co muszę podkreślić, wszystkie trzy tomy trzymają równy, dobry poziom i potrafią wciągnąć czytelnika w rozgrywające się na kartach powieści wydarzenia, zaintrygować, niekiedy zaskoczyć, a w trzecim tomie nawet rozbawić.
I tylko to nieszczęsne zakończenie, aż napisałam do autora z zapytaniem, czy to ostatni tom, czy może planuje jednak kolejne.
W sumie trzeba to policzyć Arturowi K. Dormann na plus, że tak mnie poruszył, że go znalazłam i postanowiłam dowiedzieć się u źródła, co dalej z tą serią.

I przyznam się uczciwie, mam ogromną nadzieję, że autor popełni jeszcze jeden tom, gdzie podomyka niektóre wątki, a tą szeroko otwartą furtkę do kontynuowania tej historii wykorzysta i w swój wyjątkowo plastyczny i obrazowy sposób znów zabierze mnie do Lake Falls i świata wampirów i ludzi.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz