czwartek, 26 kwietnia 2018

"Piter. Wojna" Szymun Wroczek. Nowa powieść z Uniwersum Metro 2035

Piotrogród, Leningrad, Sankt Petersburg lub po prostu Piter. Również jego nie oszczędziła wojna atomowa, a przeżyli jedynie ci, którzy byli w metrze…
Mijają dwie dekady, a społeczność metra coraz bardziej chyli się ku upadkowi. Ale czy na pewno tylko chyli? Czy możne upadła już dawno…

„Piter. Wojna” Szymuna Wroczek to pierwsza powieść z serii Uniwersum Metro 2035, które jest odnogą UM 2033 – serii zapoczątkowanej przez genialną powieść Metro 2033 Dmitryja Glukhovskyego. Seria, która połączyła w jeden świat wiele powieści i wielu autorów.
Od razu chcę napisać, że nie czytałam pierwszej powieści pana Wroczek z uniwersum Metra, nie znałam zatem jego bohaterów i sposobu pisania. Ale zaciekawił mnie ogromnie opis fabuły, ponadto Metro 2035 skończyło się w taki sposób, że bardzo chciałam się dowiedzieć, co się w tym  starym/nowym uniwersum będzie działo. Bo przecież ile lat można wegetować pod ziemią, w ciemnych tunelach metra.

Akcja powieści rozpoczyna się z dużym przytupem, grupa diggerów znajduje na powierzchni zmasakrowanego człowieka z metra. Mimo że nie wierzą, że da się go uratować, zabierają go z powrotem do metra, a ten pomimo przypuszczeń przeżywa. Tym człowiekiem jest nie kto inny, a właśnie Uber, bohater pierwszej powieści autora z UM.
I to od tego dobrego uczynku rozpoczyna się cała historia, którą autor opowiada w zaskakująco wciągający sposób.
Początkowo akcja rozbita jest na kilka pojedynczych wątków dotyczących różnych bohaterów,  ma to na celu pokazanie czytelnikowi, na kim będzie się koncentrowała fabuła, kto zagra główna skrzypce. Tak więc poznajemy (jeśli ktoś nie czytał wcześniejszej powieści autora) Ubera, Komara, Gerdę oraz Artema. Tak, dokładnie – Artema. Ale bez obaw, to nie „ten Artem” choć bohater pana Wroczek trochę mi go przypominał.
W ten czy inny sposób drogi większości bohaterów się przetną, choć dwa wątki – opowieść o Uberze i jego kompanii oraz historia Artema – będę się przez większość powieści toczyć obok siebie.

Spora część powieści rozgrywa się w mrocznych korytarzach metra, wraz z jego klaustrofobiczną atmosferą, grozą, upadkiem i upodleniem ludzi w nim mieszkających.
Realia metra wywołują odrazę, obrzydzenie, lęk i czasami odrobinę nadziei na to, że jednak nie wszystko stracone, że można jeszcze dobić się od dna i znów spróbować być człowiekiem.
Niestety pomimo tak skrajnych warunków, ludzie nadal dążą do władzy, dominacji i chęci narzucenia innym
swoich praw, więc wojna pomiędzy Weganami a resztą Metra wybucha i pochłania kolejne ofiary. Ale nie są to zwykłe potyczki, okazuje się bowiem, że Weganie dysponują możliwościami, o których inni nawet nie śnili w najgorszych koszmarach.
Podobnie jak w powieści Metro 2035, w książce „Piter. Wojna” akcja przeniesie się na powierzchnię, na ulice Petersburga, gdzie czas zatrzymał się w miejscu, a jedyne co „żyje” w tym mieście, jest zmutowane, rządne krwi i ludzkiego mięsa.

Autor bardzo obrazowo i przekonywująco snuje swoją wizję zniszczonego Petersburga. Wraz z bohaterami przemykamy jego ulicami, skrywamy się w jego zniszczonych budynkach, za wszelką cenę unikając choćby patrzenia w stronę Soboru św. Izaaka.
Pamiątki ze świata sprzed Katastrofy, porzucone na pastwę mutantów i bestii dawne życie.
Jednym z ciekawszych wątków jest wizyta bohaterów w Ermitażu. Ogromnie przemówiła mi do wyobraźni wizja największych skarbów sztuki niszczejących w pustych salach wymarłego miasta.
Po ciemnym i depresyjnym metrze, aż się ucieszyłam, gdy bohaterowie wyszli na powierzchnię. Nic to, że tam mutanty, nic, że swoją wojnę przenieśli również na powierzchnię Weganie, nieistotne, że tam wciąż jest promieniowanie,  ważne żeby ta garstka ludzi, których polubiłam wyszła na świat, jaki by on nie był.

W powieści prócz bohaterów pierwszoplanowych sporo jest postaci pobocznych, które odegrają ważną rolę w tej książce i to zarówno w wątku Ubera i jego towarzyszy, jak i wątku Artema. Każda z nich to postać z krwi i kości, sponiewierana przez życie i przez metro. Niektórzy pamietający jeszcze czasy sprzed Katastrofy, mający w pamięci dawne życie, choć skażeni już wegetacją w mrocznych tunelach metra.
Pomimo wszechobecnej  degeneracji i upodlenia, Uber to postać pozytywna i niepozbawiona nadziei. Jego poczucie humoru w połączeniu z sarkazmem pozwalają na odrobinę śmiechu, nawet w momentach całkowicie nieodpowiednich na żarty. Jego cierpki dowcip i resztki człowieczeństwa sprawiają, że wciąż można mieć nadzieję, że ludziom uda się wyjść z metra i odbudować świat, który sami zniszczyli.

Autor ma lekki styl i pisze w ten wyjątkowy sposób tak bardzo charakterystyczny dla rosyjskich pisarzy. Mnie osobiście oczarował swoją historią, swoim sposobem jej opowiadania.
Akcja jest bardzo dynamiczna, nie raz zaskakuje i dziwi rozwojem wypadków. Niektóre wątki się wyjaśniają, niektóre nie, stąd moje przypuszczenie, że to jeszcze nie jest ostatnie słowo Szymuna Wroczek na temat Uniwersum Metro 2035. Na to oczywiście liczę, bo lektura powieści „Piter. Wojna” bardzo mocno zadziałała na moja wyobraźnię i rozpaliła głód kolejnych tomów opowieści z tego świata. Świata, w którym ludzie odważą się znów wyjść na powierzchnię i zawalczyć o nowe miejsce do życia, wśród słońca, pod gołym niebem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz