poniedziałek, 16 kwietnia 2018

„Noc kota, dzień sowy. Gliniana pieczęć” Marta Kładź - Kocot

„Noc kota, dzień sowy. Gliniana pieczęć” to kontynuacja  historii magów Jardala i Mitri, o których pisałam TUTAJ. Książka ta była dla mnie odkryciem 2017 roku.
Czekałam na tą powieść bardzo niecierpliwie i miałam wobec niej ogromne oczekiwania. Zresztą autora
postawiła sobie poprzeczkę wyjątkowo wysoko.
Czy Gliniana pieczęć spełniła moje oczekiwania?
O tym poniżej.

Akcja powieści rozpoczyna się tam, gdzie skończył się tom pierwszy.  Mitria i jej towarzysze uciekają z Castelburga i zmierzają do Xanty, tam upatrując ratunku dla Jardala. Ten natomiast, uwięziony w Międzyświecie, niepamiętający swojego życia i imienia, zmaga się z tajemniczą Lys i próbuje powrócić do świata, który opuścił. Do głównego wątku dołącza również Verena Haage, która wpakuje się w nie lada tarapaty. Do tego wszystkiego pojawi się wątek podróży potężnej czarodziejki Lety Therrus i jej podopiecznej, której ścieżki przetną się ze ścieżkami innych bohaterów.
A jedna z postaci, które wydawałoby się straciły na znaczeniu… Ale nie, o tym nie napiszę, bo zdradziłabym zbyt wiele.

Na wstępie musze bardzo pochwalić autorkę za streszczenie pierwszego tomu umieszczone na samym początku. To świetny zabieg, aby czytelnik odświeżył sobie najważniejsze wydarzenia z poprzedniego tomu (jeśli ktoś nie pamiętał) i wprowadzenie do kolejnej odsłony przygód bohaterów.
A tych jest naprawdę sporo. I nie są to przygody typu „szli, trafili na kłopoty, pokonali je i szli dalej”. Co to to nie. Autorka subtelnie wplata w swoją opowieść wszystkich znanych dotychczas czytelnikowi bohaterów oraz nowych, którzy nieświadomie stają się częścią większej historii i stawia na ich drodze przeszkody, które zmuszą ich niekiedy do nowego spojrzenia na samych siebie i swoje decyzje.
Przez większość powieści narracja jest trzecioosobowa, więc czytelnik ma pełną wiedzę o wszystkich wydarzeniach, które rozgrywają się równocześnie u każdego bohatera. Natomiast zaskoczeniem dla mnie okazało się, gdy w pewnym momencie opowiadanie tej historii rozpoczęło się z punktu widzenia maga Justina, który towarzyszył Mitrii. Dzieje się tak za sprawą kroniki tamtych wydarzeń, które postanowił spisać i w tym przypadku jest to  pierwszoosobowa narracja z jego punktu widzenia.
Taki zabieg bardzo przypadł mi do gustu, choć nie przepadam z pierwszoosobową narracją. W tym przypadku jednak idealnie wpasowała się ona w klimat powieści, zapobiegła przegadaniu i idealnie przedstawiła te wydarzenie, które nie wymagały zbyt długiego rozpisywania się na ich temat.
Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak płynnie autorka żonglowała narracją, jak wplatała w swoją opowieść kolejne, pomniejsze wątki, które początkowo wydawały się mało istotne dla fabuły, aby w finale tej historii stać się kluczowym dla niej elementem.

Jeśli ktoś lubi doszukiwać się w czytanej historii nawiązań do innych opowieści, mitologii czy dzieł znanych pisarzy – to w przypadku tej powieści będzie miał co robić, autorka bowiem korzystała z wielu nawiązań do różnych dzieł i mitów.  Jeśli nie – nic to nie przeszkadza w cieszeniu się tą wyśmienitą historią, bowiem „Noc kota, dzień sowy. Gliniana pieczęć” to opowieść pasjonująca, zaskakująca i wciągająca czytelnika bez reszty.
To świetna powieść fantasy, gdzie nic nie jest ani jednoznacznie białe ani czarne, a ludzkie losy i wybory mają niezliczoną ilość potencjalnych ścieżek. W tej książce opowieść tworzy się niejako na oczach czytelnika, różne wątki subtelnie się ze sobą splatają i łączą w jedną, niesamowitą całość.
Miłość przeplata się z magią, dobroć  z okrucieństwem, poświecenie z pragnieniem władzy, a ludzka natura niezmiennie popycha ludzi do wyjątkowo chwalebnych dokonań, lub do cna złych postępków.

Ta powieść rozczarowała mnie tylko w jednym aspekcie, a napisać muszę, że dość kluczowym. Otóż jak zapowiadała pisarka, jest to drugi i ostatni tom tej historii, a z tym bardzo ciężko mi się pogodzić.
Zostałam bowiem całkowicie oczarowana przez oba tomy Nocy kota, dnia sowy, dałam się porwać tej niesamowitej opowieści i uważam, że ma ona jeszcze wiele do przekazanie czytelnikowi. Stąd moja wielka nadzieja, że autorka powróci jeszcze do tej historii i do tych bohaterów i da mi szansę na kolejne cieszenie się ze spotkania z nimi.
Polecam tą świetną i niejednoznaczną historię dla każdego fana fantasy i jestem pewna, że porwie was ona tak samo jak mnie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz