Swego czasu o wampirach napisał Bram Stoker i dzięki tej książce przeszedł do historii.
Później długo było nic, aż przeczytałam Wiedźmina i wśród bohaterów pojawił się Regis.
Znów zapanowały lata „spokoju” aż pewna pani postanowiła zrobić z wampirów świecących w słońcu wegetarian i dopiero się zaczęło.
Wysyp wszelkiej maści książek o wampirach, zazwyczaj ściśle powiązanych z zakochanymi w nich
nastolatkami zalał rynek wydawniczy. Wampiry stały się modne, więc pisarze o nich pisali.
Spróbowałam czytać te książki, ale kyrieelejson – większość z ich była tak zła, że się nie dało. W tym natłoku pojawiło się kilka perełek, ale można je było policzyć na palcach jednej ręki.
Nauczona smutnym doświadczeniem postanowiłam więc od wampirów trzymać się z daleka, a najbardziej fascynujące dla mnie istoty nocy serwować sobie pod postacią Draculi genialnie zagranego przez Garego Oldmana.
Aż całkiem niedawno przeglądając zapowiedzi i nowości w pewnej księgarni internetowej, natrafiłam na powieść, którą napisał Artur K. Dormann, czyli „Co zdarzyło się w Lake Falls”.
W pierwszej chwili nie doczytałam, że to książka o wampirach, wrzuciłam ją do koszyka i zamówiłam. Gdy przyszła nie miałam wyjścia, trzeba było się z nią zmierzyć.
„Co zdarzyło się w Lake Falls” to historia Victorii, lekarki, która po traumatycznych przeżyciach i paskudnym rozwodzie, wraz z córką przeprowadza się do małego miasteczka ukrytego w malowniczej dolinie. W Lake Falls odzyskuje spokój i bezpieczeństwo. Do momentu, gdy u jej córki zdiagnozowany zostaje glejak, a wszelka nadzieja na jego wyleczenie znika.
Wtedy na progu domu zrozpaczonej kobiety staje tajemniczy mężczyzna i proponuje jej lekarstwo, które wyleczy jej córkę, w zamian chce od Vic pomocy w pewnym przedsięwzięciu, któremu tylko ona może sprostać.
Zdesperowana kobieta się zgadza i rozpoczyna się wyścig z czasem w walce o życie córki – ale nie tylko.
Przyznam szczerze, że dość sceptycznie podeszłam do tej książki, ale autorowi udało się mnie zaciekawić i zaintrygować już od początku.
Zacznę do tego, że udało mu się wykreować ciekawych bohaterów, począwszy od Vic, a skończywszy na Willu – wampirze, z którym zawarła umowę.
Podobało mi się to, że żaden z bohaterów, tych głównych i drugoplanowych, nie jest jednoznaczny, ścierają się w nich dobre i złe cechy charakteru, troska i poświęcenie z egoizmem i hipokryzją.
Każdy z nich ma ukryte cele i dążenia i nie cofnie się nawet przez manipulacją, aby osiągnąć swój cel.
Sama postać Willa na szczęście nie została odarta z tajemniczości i tych cech, które wampirom nadał Bram Stoker.
Will to drapieżnik, brutalny, tajemniczy, który nie cofnie się przed niczym, aby dostać to, czego pragnie.
Co również zadziałało na plus tej powieści, to bark typowego romansu pomiędzy głównymi bohaterami.
Ich wzajemne relacje, pomimo fizycznego przyciągania, to swego rodzaju gra w to, kto z kim wygra, kto osiągnie swoje cele i uzyska przewagę nad tym drugim. Oboje nie cofną się przed niczym, aby otrzymać nagrodę, którą dla Vic będzie życie jej córki, a dla Willa… No właśnie, tego tak naprawdę dowiemy się dopiero na końcu książki, bo przez całą powieść autor tak skutecznie potrafił zmylić czytelnika, że zakończenie okazało się dość zaskakujące.
Autorowi udało się również stworzyć lekko klaustrofobiczny klimat odciętego od świata miasteczka, które stopniowo całkowicie się wyludnia z powodu budowy zapory i przeznaczenia Lake Falls do zalania.
Puste domy, wyludnione ulice, garstka pozostałych w miasteczku ludzi i nadciągająca zima. Na zboczu dom Vic i jej córki, w którym zamieszkał wampir, w tle tajemnica sprzed pięćdziesięciu lat.
Przyznam, że autor bardzo plastycznie i przekonywująco opisał otaczającą bohaterów rzeczywistość.
„Co zdarzyło się w Lake Falls” to powieść napisana przystępnym językiem, którą przez większość czasu czytało się szybko i była wciągająca. Bywały momenty, gdy pojawiające się dłużyzny potrafiły mocno wystopować akcję, na szczęście nie było ich zbyt wiele.
Bywały też wydarzenia, które wydawało mi się ciut naciągane, niedopracowane i wciśnięte do fabuły trochę na siłę.
Mimo wszystko powieść czytało mi się dobrze i dałam się wciągnąć w niebezpieczną rozgrywkę pomiędzy Vic a Willem. Do końca również nie byłam pewna, jakie intencje ma Will i do czego dąży. Gdy już sądziłam, że go rozgryzłam, okazywało się, że całkowicie się myliłam.
To fajny zabieg, który uchronił mnie przed przypisaniem wampira do jakiegokolwiek szablonu i trzymał w napięciu do ostatniej strony powieści.
Oczywiście o tym jak potoczą się losy bohaterów dowiem się dopiero z kolejnych tomów (są trzy) po które na pewno sięgnę. Mimo, że „Co zdarzyło się w Lake Falls” nie jest książką ani wybitną, ani porywającą bez reszty, to ciekawy klimat, nieszablonowi bohaterowie i tajemnice, których nie udało mi się odkryć sprawiają, że chętnie przeczytam co też wymyślił autor w kolejnych tomach.
I mimo, że wampiry zostały odarte ze swojej tajemniczości i mroku, to w tym wypadku autorowi udało się nie popaść w skrajność, a postać Willa nakreślić bardzo przekonywująco.
Jeśli więc ktoś lubi wampiry, ale ma dość skrzących się w słońcu zakochanych „młodzieńców” to zachęcam do sięgnięcia po „Co zdarzyło się w Lake Falls”. Tam wampir jest wampirem i mimo, że o tych istotach napisano już chyba wszystko, to ta powieści zdecydowanie wyróżnia się na plus jeśli chodzi o tą tematykę.
Przeczytałabym!! Nie przepadam za mieniącymi się brokatem wampirami, ale w innej odmianie mogą być. Jestem zresztą fanką serialu "Wirus". Ciekawa ta książka!
OdpowiedzUsuńJa również świecących wampirów nie lubię. Kupiłam kolejne dwa tomy, więc w niedalekiej przyszłości będę czytała.
UsuńSerial Wirus oglądałam ale tylko do końca 1 sezonu, choć cały czas mnie kusi, żeby zobaczyć kolejne. Całkiem mi się podobał.
Skończyli na czwartym sezonie i powiem Ci, że z finałem było zaskoczenie. Namawiam Cię, żebyś obejrzała. Nie wszystko było super, ale zdecydowanie warto obejrzeć.
UsuńKiedyś na 100% go dokończę, cały czas mam gdzieś z tyłu głowy, że chciałam zobaczyć wszystkie sezony.
Usuń