Do „Słowika” podchodziłam jak do przysłowiowego jeża. Tyle zachwytów, tyle świetnych opinii. Aż ciężko było mi uwierzyć, że to wszystko szczere.
Ale książkę kupiłam, postawiłam na półce i czekałam, aż kiedyś po nią sięgnę.
To kiedyś nastąpiło dwa dni temu, a książkę nie tyle przeczytałam, co pochłonęłam w półtora dnia.
Akcja powieści rozpoczyna się we Francji, w 1940 roku. Rząd Vichy oddaje kraj Niemcom, a okupacja rozpoczyna się z dnia na dzień.
Autorka opowiada historię dwóch sióstr, Isabelle i Vianne.
Isabelle to młoda i impulsywna dziewczyna, wyrzucana z kolejnych szkół, tęskniąca za miłością ojca i uwagą siostry. Samotna, pełna pasji i chęci do działania. Wydawać by się mogło, że nie zna strachu.
Vianne to starsza siostra, stateczna, opanowana, oddana swojej rodzinie. Mieszka poza Paryżem, w małym miasteczku, które niestety nie uniknie Niemieckiej okupacji i terroru.
Losy oby sióstr ukazane będą na tle całej wojny. Isabelle wstąpi do ruchu oporu, a Vianne i jej córka, będą musiały przyjąć pod swój dach niemieckiego oficera.
Autorka od początku powieści dokładnie wprowadza czytelnika w świat, w jakim przyszło żyć bohaterkom. Akcja skupia się na Isabelle i Vianne i to one grają główne skrzypce przez cały czas. Z ich perspektywy oglądamy chaos i terror ogarniające Francję, poczynania Niemców. Bohaterowie drugoplanowi są ciekawi, ważni i pojawiają się w powieści na dłużej. Nie są tylko tłem dla losów sióstr, ale mają swoją własną historię (choć czasem ich historia jest krótka) i jest ona dobrze opowiedziana.
Isabelle i Vianne to postacie bardzo dobrze nakreślone. Do tego stopnia, że przez większość książki nie potrafiłam zapałać sympatią do Vianne, nie chciałam jej współczuć i zrozumieć dlaczego zachowywała się w taki a nie inny sposób. Moje podejście do jej osoby się zmieniło w dalszej części książki, zaczęłam ją cenić, rozumieć i próbowałam postawić się w jej sytuacji, zastanawiałam się, co ja bym zrobiła na jej miejscu.
Oczywiście tego nie da się sobie tak naprawdę wyobrazić, gdy człowiek osobiście nie doświadczył okrucieństwa wojny.
Sympatię za to poczułam od razu do Isabelle. Pomimo wad, które miała, polubiłam ją i ta sympatia przetrwała do samego końca.
Autorka poruszyła w swojej powieści ważny temat – życie i aktywność kobiet w trakcie II Wojny Światowej. Ich działania, codzienność i to jak radziły sobie pod butem okupanta.
Postać Isabelle jest fikcyjna, ale wzorowana na prawdziwych wydarzeniach z życia działaczki ruchu oporu Andrei de Jongh. Belgijska bojowniczka pomagała utworzyć drogę ucieczki dla alianckich pilotów zestrzelonych nad Francją. I mimo, że Słowik nie istniała, to za jej pomocą autorka opowiedziała o ważnej roli kobiet w walce o wolność swojego kraju.
Co ważne, nie tylko na działaniach kobiet w ruchu oporu skupiła się pisarka. Pokazała na przykładzie Vianne życie wielu kobiet w małych miejscowościach, nierzadko „goszczących” w swoim domu wroga i zmagających się z okupacją. To setki tysięcy milczących bohaterek, znoszących nierzadko koszmarne traktowanie, poniżenie, gwałty i tortury. Zmuszane do podejmowania decyzji, których nikt nigdy nie powinien podejmować.
Autorka w swojej powieści oddaje głos kobietom, pozwala im opowiedzieć o tamtych czasach z ich perspektywy, o wydarzeniach, życiu na zawsze naznaczonym tragedią i rozpaczą.
Akcja powieści jest bardzo dynamiczna. W książce dzieje się bardzo dużo, wydarzenia często zaskakuję czytelnika. Autorka opisuje koszmar wojny bez zbytecznego podkreślania brutalności, ale niczego nie idealizuje, nie podaje czytelnikowi „wygładzonej” wersji wydarzeń.
Mimo, że nie epatuje non stop dramatyzmem, to w powieści jest on wciąż odczuwalny, na każdym kroku czuć zagrożenie i rozpacz.
Język powieści jest lekki, nie przytłacza. Styl pisarka ma dobry i potrafi sprawnie żonglować pomiędzy akcją a dokładnym przedstawieniem tła historycznego powieści.
Powieść nie jest z gatunku tych bardzo ciężkich, ale nie jest również lekka. W sposób wyważony opowiada o wojennym koszmarze, jednocześnie robi to w sposób przemawiający do wyobraźni i poruszający w czytelniku ogromne pokłady emocji.
Oprócz wojennej zawieruchy, autorka ukazuje skomplikowane relacje rodzinne jakie łączyły Isabelle, Vianne i ich ojca. Skomplikowane więzi, niewypowiedziane słowa przeproszenia, poświęcenie do którego zdolny jest tylko ktoś, kto prawdziwie kocha.
Mimo, że Isabelle i Vianne dzieliło praktycznie wszystko – przeszłość, charakter, podejście dożycia – to siostrzana miłość okazuje się być najsilniejsza. Autorka zadaje również jedno ważne pytanie, czy prawdę należy wyjawić za wszelką cenę, nie bacząc na koszty.
Czy przeszłość należy pogrzebać, czy trzeba się z nią rozliczyć.
„Słowik” to naprawdę dobra powieść. Nie jest to dzieło wybitne, ale to dobra i wciągająca lektura, o czasach tak strasznych i złych, że nie sposób objąć tego umysłem.
Mimo pewnej lekkości w prowadzeniu akcji, fabuła nie jest lekka. Autorka wojnę pokazała taką, jaka była, ale bez zbytecznego epatowania brutalnością.
Nie trzeba wciąż pisać o krwawych szczegółach, aby ukazać zło i szaleństwo tamtych czasów, a czytelnik potrafił je sobie wyobrazić. Ta sztuka udała się pisarce i zaliczam to powieści na ogromny plus.
Spodziewałam się również innego zakończenia powieści, ale takie, które wymyśliła autorka zdecydowanie bardziej pasowało do książki i co tu dużo mówić – było bardziej realistyczne niż to, co sama sobie wyobrażałam.
Niewątpliwie „Słowik” to pełna emocji powieść, ogromnie poruszająca, wciągająca i zaskakująca.
Cieszę się, że nie dałam jej dłużej czekać na swoją kolej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz