niedziela, 17 września 2017

"Nigdy nie zapomnę" Kerry Lonsdale

„Nigdy nie zapomnę” to opowieść o Aimee, która w dniu swojego ślubu pochowała narzeczonego.
Zamiast tańczyć swój pierwszy taniec jako mężatka, patrzyła na trumnę składaną do ziemi.
Rodzina, przyjaciela, bliscy – wszyscy próbują pomóc kobiecie wrócić do życia, zacząć od nowa.
Ale Aimee nie potrafi, a to za sprawą tajemniczej kobiety, która twierdzi, że jej narzeczony wcale nie zginął. Zasiana w duszy Aimee niepewność i tęsknota sprawią, że postanowi w końcu dowiedzieć się, czy James naprawdę żyje.


Gdy przypadkowo trafiłam na tą książkę podczas zakupów, byłam przekonana, że to typowo kobieca literatura, gdzie romans  i jego meandry grają główną rolę, a w tle mamy tragedię związaną ze śmiercią narzeczonego Aimee.
Gdy zaczęłam czytać powieść, początkowo tylko utwierdzałam się w mym przekonaniu. Aż do czasu, gdy autorka wprowadziła do fabuły rodzinne tajemnice Jamesa, wątpliwości co do tego, czy mężczyzna faktycznie zginął oraz tajemnicza kobietę, twierdzącą, że to co wie Aimee, nie jest tym, co wydarzyło się naprawdę.
Autorka  sprawnie połączyła wątki obyczajowe z thrillerem i romansem.
Czym bardziej rozwijała się fabuła, tym więcej rys pojawiało się na  zdawałoby się idealnym życiu Aimee i Jamesa. Dzieje się tak za sprawą retrospekcji, które autorka wplata w opowiadaną prze siebie historię. Dzięki nim lepiej poznajemy skomplikowane relacje rodzinne Jamesa i  początki jego  przyjaźni a następnie związku z Aimee.
Co do zagadki tajemniczego zaginięcia i śmierci Jamesa – nie trudno było się domyśleć jej rozwiązania. Natomiast cały łańcuch przyczynowo – skutkowy, okazał się całkiem inny niż wszystkie moje wyobrażenia. Muszę za to pochwalić autorkę, uważam że to ogromny plus powieści.

„Nigdy nie zapomnę” to debiut autorki i to da się wyczuć. Fabuła jest dość przewidywalna i łatwo przewidzieć kolejne wydarzenia.  Czasem jeden czy dwa dni żcyia  Aimee trwają w książce długo, a kilka miesięcy jest streszczane dwoma zdaniami. Może nie są to ogromne wady, ale powodują, że akcja traci dynamikę.
Bohaterowie są ciekawi i całkiem dobrze wykreowania, choć czasami zachowywali się przewidywalnie. Mimo wszystko nie sposób było och nie polubić, to ciekawe charaktery i osobowiści.
Autorka ma bardzo lekki styl i powieść faktycznie zgodnie z zapewnieniem wydawcy, czyta się szybko i z przyjemnością.
Co prawda  książka nie wywołała we mnie lawiny łez i szaleństwa emocji, ale dałam się wciągnąć w opowiadaną historię i byłam niezmiernie ciekawa jak autorka rozwiąże tajemnicę śmierci Jamesa.
Przyznam, że nie takiego rozwiązania się spodziewałam, a już epilog powieści zaskoczył mnie ogromnie, aż pomyślałam  „O kurcze! Ale jak to tak?!”.


Prócz wątku tajemnicy śmierci Jamesa, Kerry Lonsdale w swojej powieści porusza kilka innych ważnych i trudnych tematów. Po pierwsze prób poradzenia sobie ze śmiercią kochanej osoby. Nie ma recepty na zaakceptowanie nieodwracalnego, na wytłumaczenie sobie, że czasem tak się dzieje.
Mimo, że temat jest bardzo trudny, autorka podeszła do niego w sposób dość lekki, ale nie pozbawiony emocji.
Pokazała, że pomimo zewnętrznego radzenia sobie z tragedią, wewnątrz Aimee wciąż walczyła z bólem, tęsknotą i rozpaczą. Obrazowo pokazała próby stworzenia sobie życia od nowa, bez wsparci i obecności ukochanego.
Drugim ważnym wątkiem w powieści były tajemnice i nie mam tu na myśli śmierci Jamesa. Wraz z próbami dowiedzenia się prawdy, Aimee odkrywa jak wiele rzeczy ukrywał przed nią narzeczony. O ilu ważnych dla niego wydarzeniach nie miała pojęcia, ile rodzinnych tajemnic skrzętnie przed nią zataił. W duszy Aimee zakiełkowała wątpliwość, czy związek może być prawdziwie szczęśliwy, gdy jedna z osób skrywa przed drugą tyle tajemnic.

Zakończenie powieści i epilog są bardzo zaskakujące i skłaniające do refleksji. Zastanawiałam się, jak ja bym się zachowała w sytuacji Aimee, jakie decyzje bym podjęła. I sama nie wiem.
Nie wyobrażam sobie konieczności  podjęcia decyzji, którą musiała podjąć kobieta i zmierzenia się z tym, z czym przyszło zmierzyć się jej.
Zakończenie powieści jest jej najmocniejszym elementem i widać, że autorka miała je bardzo dobrze zaplanowane.


Reasumując: Powieść jest naprawdę godna polecenia. Pomimo lekkości porusza wiele trudnych tematów i dobrze sobie z nimi radzi.
Akcja zazwyczaj jest bardzo dynamiczna i zdecydowanie wciągająca. Autorka mimo przewidywalności fabuły potrafiła mnie zaskoczyć.
W powieści sporo jest emocji, ale to nie łzawe romansidło, tylko dobrze skonstruowana powieść obyczajowa połączona z thrillerem.
Czyta się ją szybko i dobrze, a to za sprawą lekkiego pióra i dobrego stylu autorki.
Faktycznie „Nigdy nie zapomnę” mogę polecić nie tylko najlepszej  przyjaciółce, ale każdej kobiecie, która lubi dobrą i ciekawą lekturę, mieszankę romansu, thrillera i powieści obyczajowej.
Chętnie też sięgnę po kolejne powieści autorki, bo patrząc na to, że ta jest jej debiutem, to następne mogą okazać się jeszcze lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz