„Mrok” autorstwa Alicji Wlazło, to pierwszy tom cyklu Zaprzysiężeni. Jednocześnie – co trzeba podkreślić
– jest to debiut literacki autorki.
Powieść opowiada o Laureen, która ma w życiu wszystko czego pragnęła, kochającego męża, wspaniałą córkę i satysfakcjonującą pracę fotografa. W trudnych chwilach wspiera ją wierna przyjaciółka Tessa.
Pozornie więc jej życie jest idealne, choć już od początku można zauważyć, że skrywa tajemnicę swojego pochodzenia, o której wie jedynie jej przyjaciółka.
Pewnego dnia spotyka ją olbrzymia tragedia, a w tym samym czasie w jej życiu pojawia się tajemniczy Sigarr, a na nadgarstku bransoleta, której nie jest w stanie zdjąć.
To wtedy dowiaduje się o Zaprzysiężonych i Potępionych i ich odwiecznej walce. Walce, do której zostanie zmuszona w obronie wszystkiego co kocha.
Akcja powieści rozpoczyna się dość spokojnie, autorka przedstawia czytelnikowi główną bohaterkę, jej dotychczasowe życie, nadzieje i wątpliwości.
To fajny sposób, aby czytelnik ją polubił i był ciekawy co się wydarzy dalej. Początek powieści nie sugeruje zresztą tego, co się pojawi w kolejnych rozdziałach. Gdybym nie wiedziała, że to powieść z gatunku fantastyki, to byłabym pewne, że to historia młodej kobiety uwikłanej w toksyczny romans.
Na szczęście niedługo czekamy na pojawienie się wątków fantasy. Na scenę wkraczają Zaprzysiężeni, a akcja nabiera niesamowitego tempa, pojawia się magia, nowe wątki i tajemnice, które w tym tomie oczywiście nie doczekują się rozwikłania.
Jeśli chodzi o bohaterów, to prócz tych głównych, czyli Laureen i Sigarra, pojawia się sporo postaci drugoplanowych, które nie znikają po kilku rozdziałach, ale towarzyszą naszej dwójce przez cała powieść. Dodatkowo autorka wplata kilka retrospekcji z przeszłości niektórych Zaprzysiężonych oraz wrzuca kilka wątków nowych postaci, które jak się okaże na końcu, staną się ważnym elementem w kolejnych tomach (jak się domyślam).
Narracja jest pierwszoosobowa z punktu widzenia Laureen i Sigarra, ale pojawiają się również rozdziały, gdzie narratorem są inni bohaterowie. I szczerze mówiąc, właśnie to powodowało pewien „bałagan” i można się było początkowo pogubić, kto w danej chwili jest narratorem.
I tu pojawia się mój chyba jedyny poważny zarzut względem tej powieści, jest nim ogromny narracyjny chaos. Skakanie od wątku do wątku, od jednego bohatera do kolejnego, do tego wtrącane retrospekcje – to wszystko potrafi chwilami zmęczyć i skołować. Odnosiłam przez to wrażenie, że fabuła jest trochę niespójna.
Ale wiecie co? Mimo to czytałam dalej, bo byłam ogromnie ciekawa co tam się wydarzy, jak rozwinie się akcja i jakie tajemnice skrywa Laureen.
Nie potrafiłam odłożyć tej książki, przerwać czytania i dać sobie spokój.
Bo fabuła jest naprawdę ciekawa i wciągająca, a pomysł nieszablonowy i intrygujący. Para głównych bohaterów wzbudza ciekawość i sympatię, pomimo swoich wad, których nie są pozbawieni.
Co również zasługuje na pochwałę, to styl autorki. Alicja Wlazło pisze dobrze i zgrabnie. Jej lekkie pióro i obrazowy styl sprawiają, że czytelnik nie ma problemów z wyobrażeniem sobie wykreowanego przez nią świata, a opisy magii są naprawdę bardzo plastyczne.
Było kilka momentów, gdy pewne rozwiązanie były dla mnie nielogiczne, a jedno czy dwa wydarzenia potraktowane trochę za bardzo po macoszemu, ale ogólny rozrachunek wychodzi u mnie zdecydowanie na plus.
Atrakcyjności powieści dodaje kilka zaskakujących zwrotów akcji i strzępy informacji, które sugerują co może skrywać przeszłość niektórych bohaterów.
Mimo pewnych – w moich oczach – niedociągnięć – debiut Alicji Wlazło uważam za udany, a na kolejny tom zdecydowanie czekam i chętnie go przeczytam. Autorka ma bardzo fajny pomysł na fabułę i ciekawi mnie w jakim kierunku potoczy się akcja.
Mam kilka swoich tropów, choć podejrzewam, że większość z nich okaże się jednak nietrafiona.
Ciężko mi jednoznacznie ocenić tą powieść, ale uważam, że jak na debiut wypada ona bardzo dobrze, a niezaprzeczalny talent autorki sprawi, że każdy kolejny tom będzie zdecydowanie lepszy.
Liczę na to, że nie będę musiała zbyt długo czekać na kontynuację Mroku, bo książka kończy się w takim momencie, że moja ciekawość osiągnęła wysoki poziom, a do osób cierpliwych raczej nie należę.
Cieszę się, że trafiłam na tą powieść i na jej autorkę. Uważam, że to kolejna autorka, która dopiero pokaże na co ją stać.
Bardzo dziękuję za świetną recenzję! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za bardzo dobrą powieść :) Czekam niecierpliwie na kolejne tomy i jestem pewna, że to będzie pasjonująca lektura :)
Usuń