„Kosodom” to drugi tom cyklu Żniwa Śmierci autorstwa Neala Shustermana. O tomie pierwszym TUTAJ
pisałam
Akcja drugiego tomu rozpoczyna się jakiś czas po wydarzeniach z tomu pierwszego. Citra wraz z Kosiarz Curie pracuje jako Kosiarz, a Rowan przeistacza się w samozwańczego Kosiarza Lucyfera i eliminuje zepsutych kosiarz dokonując na nich zbiorów.
Oboje próbują walczyć z korupcją, zepsuciem i złem w Kosodomie, każde na swój sposób. Citra jako Kosiarz Anastazja walczy od środka, za pomocą polityki, układów i swoich działań. Rowan za pomocą śmierci.
Czy jednak uda się im naprawić coś, co jest przesiąknięte tak dużym zepsuciem? Czy kosiarze nowego porządku zdobędą władzę? I czy Thunderhead powstrzyma nieuniknione, czy będzie się tylko przyglądał upadkowi Kosodomu?
Początek powieści mocno mnie wciągnął. Dwójka głównych bohaterów mimo, że zaledwie rok starsza, zdaje się być dużo bardziej dojrzała i doświadczona przez życie. Oboje wierzą w wartości wpojone im przez Kosiarza Faradeya i starają się nimi kierować. Niestety, to z czym przyjedzie im się zmierzyć, z czym zmuszeni będą walczyć, na zawsze zmieni ich samych i obraz otaczającego ich świata.
„Kosiarze” to była dla mnie powieść – odkrycie. Fenomenalny pomysł i świetne wykonanie, do tego plejada ciekawych i dobrze nakreślonych bohaterów. Więc szczerze mówiąc miałam pewne obawy przed drugim tomem, że powieść nie dorówna swojej poprzedniczce, która poprzeczkę ustawiła bardzo wysoko.
Moje obawy okazały się na szczęście płonne, autor bowiem poszedł w dobrą stronę, rozwinął swoich bohaterów, dał im dorosnąć, pozwolił im z nastolatków stać się dorosłymi.
W powieści pojawia się również jeden nowy bohater, który okaże się ważny i stanie się wraz z Citrą i Rowanem postacią pierwszoplanową, na barkach którego będzie spoczywać wyjątkowo wielki ciężar odpowiedzialności.
Akcja powieści nie mknie w tak zawrotnym tempie do przodu jak w poprzednim tomie, ale nie zwalnia na tyle aby powieść się dłużyła. Jest wartka i spójna. W dodatku w powieści pojawia się kilka mocnych zwrotów akcji i wydarzeń, których nigdy bym się nie spodziewała.
Niektóre z pozoru mało ważne wydarzenia, okazują się być częścią czego większego, czego czytelnik zwyczajnie nie ma szans się domyślać, dopóki one nie nastąpią.
Trzecioosobowa narracja pozwala śledzić równocześnie poczynania Citry i Kosiarz Curie, Rowana oraz Kosiarza Faradeya, który nadal udaje martwego i prowadzi potajemnie poszukiwania, które mogą uratować Kosodom. Mamy dzięki temu wgląd we wszystkie wydarzenia naraz i pełen obraz fabuły. Nie zmieniło to jednak faktu, że autor zaskoczył mnie wiele razy i wprawił w osłupienie, przede wszystkim zakończeniem.
Szczerze mówiąc przez większość powieści nic nie sugerowało, że ta książka się zakończy w taki sposób, że może dojść do takich wydarzeń.
Byłam oszołomiona tym, jak autor zakończył „Kosodom”. Uważam, że zrobił to po mistrzowsku, zostawiając mnie z otwartą z wrażenia buzią i ogromnym niedowierzaniem.
W poprzednim tomie przed każdym rozdziałem czytelnik mógł czytać urywki z dzienników kosiarzy. Tym razem czytamy przemyślenia Thunderheada, jego rozważania, dylematy i wnioski do jakich dochodzi.
Jako sztuczna inteligencja, która osiągnęła samoświadomość Thunderhead, byt praktycznie idealny i wszechwładny, przestrzegał wszystkich ustanowionych przez siebie praw. Jednak wydarzenia w Kosodomie, które mógł jedynie obserwować, sprawiały, że Thunderhead nabrał wątpliwości, a niemożność naprawy tego co złe w Kosodomie, spowodowała w nim pewnego rodzaju zwątpienie.
„Kosodom” to powieść, które utrzymała wysoki poziom swojej poprzedniczki. Gdy byłam już przekonana, że wiem w jakim kierunku rozwinie się fabuła, autor mnie zaskakiwał. W dodatku ostatnie kilkadziesiąt stron to istna erupcja nieprzewidzianych wydarzeń, kompletnie zaskakujących zwrotów akcji i zakończenie, przez które dosłownie odebrało mi mowę na dłuższy czas. Przeczytałam je dwa razy, bo ciężko było mi uwierzyć, że ta książka się w taki fenomenalny sposób zakończyła.
Co oczywiste, teraz nie będę mogła się doczekać kolejnego tomu. I nie jedynie dlatego, że chcę wiedzieć, jak to się zakończy. Przede wszystkim dlatego, że autor ma tak niesamowitą wyobraźnię i potrafi wymyślić tak nieprzewidywalny rozwój wypadków. Dawno żadna książka aż tak mnie nie zaskoczyła, więc po trzecim tomie cyklu Żniwa Śmierci spodziewam się spektakularnego zakończenia tej historii.
Na goodreads znalazłam informację, że tom trzeci ma się ukazać dopiero w 2019 roku (co mnie przeogromnie zasmuca) i że ten cykl ma być docelowo trylogią.
Czy tak będzie, to się jeszcze okaże, wszak jeszcze dużo (zbyt dużo jak dla mnie) czasu minie, zanim w swoje ręce dostanę kolejny tom Żniw Śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz