sobota, 28 grudnia 2019

"Zaraza" Laura Thalassa

Pewnego dnia przybyli na ziemię czterej Jeźdźcy Apokalipsy: Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć.
Przybyli by unicestwić ludzkość.
Na świecie zapanował chaos, runęło wszystko do czego ludzie byli przyzwyczajeni.
Zaraza Zwycięzca podróżuje po Ameryce i Kanadzie i rozsiewa chorobę – Mesjańską gorączkę. Ludzie umierają masowo, nie ma dla nich ratunku.
W małym miasteczku leżącym „na trasie” Zarazy żyje Sara Burns, która losuje niewłaściwą słomkę i zastawia pułapkę na jeźdźca. Pułapkę, w której ten ma zginąć.
Teoretycznie plan się udaje, ale Zaraza, hmmm nie umiera. Za to porywa Sarę i zabiera wraz z sobą. Postanawia odpłacić dziewczynie niewyobrażalnym cierpieniem, ale im dłużej podróżują razem, tym bardziej skomplikowane relacje zaczynają ich łączyć.
A groźny okazuje się nie tylko Jeździec Apokalipsy.

Dlaczego zabrałam się za czytanie Zarazy? Mimo, że opis brzmi jak historia wrednego sk****la i jego ofiary ze syndromem Sztokholmskim?
Ano otóż dlatego, że miałam chęć poczytać coś lekkiego, nieskomplikowanego, ale dobrze napisanego i z mocnym wątkiem miłosnym.
Trochę obawiałam się chorych relacji pomiędzy bohaterami, ale koniec końców zabrałam się za czytanie.

Książka tak jak oczekiwałam, jest napisana lekko, ale przyjemnym stylem. Dość plastycznie autorka opisuje świat po pojawieniu się Jeźdźców i upadku wszystkiego co ludzkość znała.
Fajnie kreśli również główną bohaterkę, to dość mocny plus tej powieści, bo Sarę serio da się lubić i mimo, że nie raz postąpi głupio, to wynika to raczej z sytuacji w jakiej się znalazła, ale w jakiej nie potrafi się odnaleźć, niż z wrodzonej głupoty.
Dlatego mimo, że książka koło ambitnych nawet nie stała (ale i do takich nie pretenduje), to czytało mi się ją nadzwyczaj dobrze i byłam ciekawa jak potoczą się losy Sary i Zarazy.

Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, skupia się na relacjach pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Mimo to znalazło się w tej książce miejsca na pokazanie czytelnikowi co z ludźmi zrobiło pojawienie się jeźdźców, jak wpłynęło na tych co przeżyli, jak pozorna bezkarność wyciągnęła z niektórych wszystko co najgorsze.
To smutny obraz, ale żadna nowość w powieściach post-apo.
Świat jaki ukazuje autorka, to świat w którym apokalipsa właśnie trwa i jeszcze wiele może się wydarzyć, zwłaszcza, że jeźdźców jest czterech, więc i jeszcze trzy tomy przed czytelniczkami.

Mimo pewnej schematyczności i nieskomplikowanej fabuły, książkę czytało mi się całkiem dobrze.
Nie jest to lektura wybitna jak pisałam wcześniej, ale lekkie czytadełko z wątkiem post-apo, gdzie osią fabuły jest zakazany romans i miłość, która nie miała prawa się narodzić.
Do tego autorka ma dobre pióro, więc nie miałam problemu, żeby dać się wciągnąć w tą historię.
Co ważne Laura Thalassa pokusiła się o ukazanie dobrej i złej strony ludzkiej natury  i unaocznić czytelnikowi, że w chwilach zagrożenia życia, ludzie są skłonni do zrobienia wszystkiego, aby tylko się ratować. Że w takich momentach często rodzi się fanatyzm, przemoc i upadek jakichkolwiek wartości. A jednak w takim chaosie są tacy, co potrafią zachować ludzkie odruchy i dobro.

„Zaraza” to taki średniak, ale przyjemny. I choć moje wcześniejsze obawy nie okazały się tak do końca wyssane z palca, to jednak książka, jeśli ma się do niej odpowiednie podejście i świadomość, że cudów tu nie będzie, okazuje się zaskakująco ciekawa.
Więc jeśli ciekawi Was romans pomiędzy jednym z Jeźdźców Apokalipsy a ludzką kobietą, napisany lekko, ale przyjemnie, to śmiało łapcie za Zarazę i czytajcie na zdrowie.


2 komentarze:

  1. Ah ten Zaraza i syndrom Sztokholmski :D Dobra książka, jako przerywnik od czegoś cięższego. Szkoda, że autorka lepiej nie wytłumaczyła mocy Zarazy, bo biedny jechał na tym koniu i jechał i jakoś tak ta choroba słabo się rozpanoszyła :D a wydawnictwo dalej milczy w sprawie Wojny :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niektóre motywy trochę bez sensu, ale jako przerywnik, całkiem to było miłe :D

      Usuń