poniedziałek, 30 grudnia 2019

"Kłamca. Cyngiel niebios" Jakub Ćwiek

Dawno, dawno temu… Ok nie aż TAK dawno, ale jednak ładny szmat czasu minęło, gdy
przeczytałam po raz pierwszy „Kłamcę” Jakuba Ćwieka.
Książka mi się spodobała, więc czekałam na kolejny tom, ale w tym czekaniu jakoś mi umknął fakt, że kolejne tomy już są.
Aż jakiś czas temu Wydawnictwo SQN wznowiło serię i to z pięknymi okładkami. Nie pozostało mi nic innego, jak przypomnieć sobie jak to z tym Lokim było i jak potoczył się losy tego drania.


Pierwszy tom przygód Lokiego to zbiór opowiadań, ale w jakiś przemyślany sposób idealnie do siebie pasujących. Można przestać czytać w każdym momencie bez szkody dla całości, a jednak połyka się kolejne opowiadania i czuje się pewien rodzaj ciągłości.
Wiele w tej książce smaczków, wiele nawiązań, sprawne buszowanie po mitologii nordyckiej, chrześcijańskiej i kilku innych na dokładkę. Akcja dzieje się w miejscach mitologicznych, ale i w naszym współczesnym świecie. I wiecie co, mi się wszędzie podobało, chętnie czytałam o kolejnych przygodach Lokiego i jego działaniach niezależnie gdzie rozgrywała się akcja.
W książce sporo jest humoru, sarkazmu, a słowne utarczki Lokiego i jego anielskich zwierzchników nie raz doprowadzały mnie do głośnego śmiechu.

I tak czytając Kłamcę wydawać by się mogło, że to jedynie lekka i zabawna zbieranina historyjek o jednym z barwniejszych mieszkańców Walhalli.
A jednak tak nie jest.
Pamiętacie gumę do żucia SHOCK?
Wrzucało się taką do buzi, a ona aż wykrzywiała twarz gorzko-kwaśnym smakiem. Jak ktoś był cienias, to od razu ja rozgryzał, żeby dostać się do słodyczy umieszczonej w środku. Jak ktoś był twardziel, to ssał aż się przebił do słodkiego i wreszcie przestawało się robić miny jak psychopatyczny morderca z dobrego horroru.

Podobnie ma się sprawa z Kłamcą Jakuba Ćwieka. Tylko u niego ta goryczy, ten gorzki smak, ukryte są w środku każdej opowieści. Pod przykrywką „słodyczy”, humoru czai się coś więcej, pewne smutne prawdy o przemijaniu, lojalności, odchodzeniu w niepamięć tego, co jeszcze niedawno było jednym z najważniejszych elementów świata. Mimo lekkiej formy, gdy człowiek się nad tym zastanowi, jak wszystko co kiedyś było dla nas ważne, teraz już jest zapomniane, to potrafi ogarnąć smutek i melancholia.

Czytając Kłamcę ileśtam lat temu, pewnie nie zwracałam aż takiej uwagi na styl czy lekkość pióra jak teraz, więc i nie mam porównania, czy nowe wydanie jest poprawione, przeredagowane i zmienione. Doceniam sposób pisania autora, bo jest on wg mnie bardzo dobry i sprawia, że lektura książki to była czysta przyjemność.
Do tego nowe okładki naprawdę przykuwają wzrok, wydawnictwo mocno się przyłożyło.

Książkę pochłania się naprawdę w ekspresowym tempie, bo ciężko ją odłożyć, tak wciąga. Po latach, gdy w pamięci pozostały tylko ogólne wrażenia, miałam wrażenie, jakbym czytała ją po raz pierwszy.
Bawiłam się przednio, bo nie ma co ukrywać, że to literatura rozrywkowa, ale tak jak pisałam – ja odnalazłam w niej coś więcej, coś co mnie smuciło i wprawiło w zadumę.
Czy „Kłamca. Cyngiel niebios” ma jakieś wady?
Wg mnie jedną zasadniczą – za szybko się kończy. Pocieszające jest jednak to, że kolejne tomy już czekają na półce, wiec na dalsze przygody boga kłamstwa nie muszę czekać.

A sam Loki? Powinien być bohaterem negatywnym, w końcu to przez niego dokonał się Ragnarok, a ten łotr wywinął niejeden brzydki numer.
A jednak ciężko jest znielubić drania, nie sposób nie obdarzyć go sympatią, choć taką podszytą odrobiną braku zaufania.
No jest ten Loki wyjątkowym bohaterem i co tu dużo mówić – gdy przeczyta się jeden tom, zdecydowanie chce się więcej.
Polecam.

2 komentarze:

  1. Świetnie się czyta, bardzo odpowiada mi koncepcja autora - tak oczywiste nawiązania do mitologii. Bardzo też polecam serię o Dorze Wilk Anety Jadowskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ją w dalszych planach. Na razie na półce mam serię o Nikicie. Polecasz?

      Usuń