czwartek, 26 grudnia 2019

"Magia zmienia" Ósmy tom cyklu Kate Daniels autorstwa Ilony Andrews

Nie mogę uwierzyć, że „Magia zmienia” to już ósmy tom przygód Kate i Currana. Mam wrażenie, że
niedawno zaczynałam przygodę z tą serią, a tu proszę. Jeszcze dwa tomy i koniec.
I z jednej strony nie potrafię się doczekać kolejnego tomu, żeby zobaczyć co się wydarzy, z drugiej już teraz czuję smutek, bo to faktycznie będzie koniec.

Jaki jest ten tom?
Podobnie jak poprzednie napisany lekko, plastycznie i obrazowo. Mi styl duetu pisarzy pasuje, czyta mi się świetnie i nic mnie w sposobie ich pisania nie uwiera.
Akcja jest tak samo dynamiczna jak w poprzednich tomach, ale mimo to już czuć, że seria zbliża się ku wielkiemu finałowi i ostatecznemu starciu Kate I Rolanda.
Już teraz jest go więcej w fabule i to więcej fizycznie, a nie tylko jako rozmowy o nim.
Jestem ogromnie ciekawa jak autorzy to rozegrają i jakie karty dostaną bohaterowie w tej walce.

Nie za bardzo można cokolwiek napisać o fabule, żeby nie zdradzić czegoś ważnego (w końcu to już ósmy tom), więc napiszę tylko, że autorom udało się mnie po raz kolejny zaskoczyć i zaintrygować. Główny problem tego tomu jest ciekawy i wcale nie tak łatwo rozkminić co i dlaczego.
Ale bez obaw, wszystko fajnie się ze sobą łączy i finalnie wyjaśnia. Wątki początkowo wydawać by się mogło niepowiązane ze sobą dobrze się splatają, aby wyjaśnić wszelkie tajemnice i zagadki w dość spektakularnym finale.
Do tego są dobrze nakreślone poboczne wątki, jak relacje pomiędzy bohaterami i nie mam tu na myśli tylko Kate i Currana, ale całą gromadę postaci drugoplanowych.
Fajnie jest obserwować ich ścierające się charaktery, różnice i to co ich łączy.

Oczywiście wzorem pozostałych tomów, nie obyło się bez nowych postaci z różnych mitologii i podań. Tym razem byłam mocno zaskoczona co do świata zniszczonej przez magię Atlanty wpletli autorzy.
Jest ciekawie, jest intrygująco i z przytupem.
I choć Kate często rozpływa się nad wspaniałością Currana, to jakoś za bardzo mi to nie przeszkadza. Z jednej strony wywoływało to uśmiech pobłażania, z drugiej mimo wszystko, to jednak jakoś tak ogrzewało serducho, że choćby i na kartach książki, ale miłość wciąż jest największą wartością.

Przy każdym poprzednim tomie polecałam tą serię i nie inaczej jest tym razem.
Serio, to super fajne, lekki i ciekawe urban fantasy i całą serię czyta się świetnie. Każdy tom trzyma poziom, a wątek miłosny jest zwyczajnie dobry.
Do tego humor, akcja i ciekawe postacie związane z różnymi wierzeniami i mitologiami.
Jestem ogromną fanką tej serii i tak jak pisałam na początku, nie mogę się doczekać aż dorwę w swoje ręce kolejny tom, jednocześnie już się smucę, bo to będzie wszak przedostatni.
Polecam.


2 komentarze: