wtorek, 10 grudnia 2019

"Czarownica ze wzgórza" Stacey Halls

Fleetwood Shuttleworth to pani na Gawthorpe Hall, po kilku poronieniach spodziewa się po raz
kolejny raz dziecka, którego pragnie ponad wszystko, tak samo zresztą jak jej mąż.
Niestety wśród rzeczy męża (którego kocha) znajduje list, w którym lekarz stwierdza, że nie przeżyje tej ciąży.
Kobieta jest zrozpaczona, a przypadek sprawia, że spotyka Alice, miejscową akuszerkę, która zapewnia ją, że urodzi żywe i zdrowe dziecko.
Ale nad Alice zbierają się czarne chmury, zostaje (jak wiele innych kobiet z tej miejscowości) posądzona o czary, za które karą jest śmierć.
Czy Alice uda się przeżyć? Czy Fleetwood, która związała z nią swój los i los swego nienarodzonego dziecka, uda się uratować kobietę?

Akcja powieści osadzona jest w miejscowości Pendle, gdzie odbył się proces wiedźm ze wzgórza Pendle, a sama autorka swoich bohaterów wzorowała na postaciach historycznych, choć nie są to ich wiernie oddane losy.
Wszystko rozpoczyna się w 1612 roku i czytelnik jest stopniowo wprowadzany w panujące w tych czasach obyczaje, poglądy na rolę kobiet i ich znaczenie. Autorka pokazuje jak niewiele znaczyły kobiety, jak łatwo można było je zniszczyć, zesłać do więzienia, wymienić na „nowy model” i jak nie liczono się z ich zdaniem i uczuciami.
Wszystko to Stacey Halls opisuje lekkim i dopasowanym do czasu w jakim rozgrywa się akcja językiem i bardzo plastycznym stylem.
Czytając jej powieść, dałam się pochłonąć fabule, która jest spójna, wciągająca, pełna napięcia i sporej dawki emocji.

Swoich bohaterów Stacey Halls kreuje w bardzo wyrazisty sposób. Są świetnie wpleceni w realia tamtych lat i bez trudu uwierzyłam, że to ludzie, którzy kiedyś faktycznie żyli.
 Autorka porusza wiele ważnych tematów na przykładzie procesu wiedźm ze wzgórza Pendle.
Walka o władze, oskarżenia o czary i załatwianie sobie wpływów poprzez skazywanie na śmierć niewinnych kobiet. Traktowanie kobiet jako coś gorszego, stworzenia które mają być, rodzić dzieci i akceptować bez mruknięcia wszystkie zachowania i decyzje męża.
Dziś, w XXI wieku trudno nam sobie to wyobrazić i pojąć, ale wtedy kobiety nie miały szansy na swoje zdanie i samodzielne podejmowanie decyzji o swoim życiu. I autorka w bardzo dobry sposób o tym opowiada.

Akcja powieści jest bardzo wartka. Naprawdę, tyle się w tej książce dzieje, napięcie rośnie stopniowo, a strach przed tym co może się przydarzyć Alice rośnie coraz bardziej, aż do kulminacyjnego momentu, w którym wszystko się wyjaśnia i czytelnik wreszcie może się dowiedzieć: życie czy śmierć?
Jeśli chodzi o wątki nadprzyrodzone, czyli magię, to autorka sprytnie sprowadza na czytelnika pewną konsternację, a to za sprawą głównej bohaterki, która chwilami sama nie wie co jest prawdą, a co tylko jej wyobrażeniem.
Ale – co chcę podkreślić – ta powieść to nie fantastyka, tylko bardzo dobrze skonstruowana powieść historyczna z mocnym tłem społecznym, nawiązująca do prawdziwych wydarzeń.
A że Stacey Halls mruga do czytelnika okiem, to tylko miły dodatek do tego co stanowi najmocniejszą stronę „Czarownicy ze wzgórza” czyli samej historii Fleetwood Shuttleworth i Alice. Dwóch kobiet, które chciały od życia czegoś więcej, niż to na co mężczyźni mogliby im zezwolić.

„Czarownica ze wzgórza” to książka naprawdę dobra.
Wciągająca, świetnie napisana z zajmującą historią. Autorka bardzo sprawnie łączy fakty z fikcją i serwuje czytelnikowi porywającą opowieść o sile kobiet i walce o swoje miejsce na świecie w czasach, gdy kobiety nie miały żadnego głosu.
Szczerze polecam tą powieść i z chęcią sięgnę po kolejne książki autorki.

2 komentarze:

  1. Mam na półce, muszę sięgnąć w końcu. A słyszałaś o Czarownicach z Manningtree? Ponoć zacna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nawet na półce, jak wiele książek u mnie - czeka w kolejce :D

      Usuń