Nad Wiatrołomem zapadają ciemności, a Feliks z całych sił walczy z demonami, które wypuścił do
świata ludzi Nija.
W tym samym czasie Magda trafia do miejsca tak daleko od domu, jak to tylko możliwe.
Czy sobie poradzi? Czy znajdzie drogę do bliskich?
Jak powstrzymać Niję, gdy starożytne pogańskie bóstwo wydaje się być niepokonane?
To wszystko plus jeszcze więcej znajdziecie w czwartej części przygód Żniwiarzy autorstwa Pauliny Hendel.
Jeśli przyzwyczailiście się do wartkiej akcji, wielu starć z demonami i walki o życie ludzi, to nie rozczarujecie się. Jest w czwartym tomie serii wszystko to, do czego autorka swoich czytelników przyzwyczaiła.
Ale pojawia się też coś nowego, co idealnie współgra z wartką akcja i niebezpieczeństwem, które non stop czyha na bohaterów – odrobina refleksji, chwile zwątpienia, zmęczenie i brak wiary w sukces.
Z tym przyjdzie się zmierzyć nie tylko Magdzie i Feliksowi, ale praktycznie każdemu z bohaterów.
Tak jak pisałam, akcja jest bardzo wartka, od demonów się wręcz roi, wydarzenie goni wydarzenie. Akcję śledzimy dwutorowo, w Wiatrołomie i miejscu gdzie znajduje się Magda.
Mimo, że fabuła mocno idzie do przodu, w powieści czuć chwilami delikatne zwolnienie, które jest chwilą wytchnienia przed kolejnym niespodziewanym zwrotem akcji.
A uwierzcie mi, jest ich sporo i za każdym razem mnie zaskakiwały.
Bywało groźnie, przerażająco, intrygująco, melancholijnie, refleksyjnie i ciut tęsknie.
Było też z poczuciem humoru, które gwarantowali bliźniacy i ich wyjątkowo rezolutna babcia.
Taka mieszanka mogła dać tylko bardzo dobry efekt i tak też się dzieje.
„Droga dusz” wciąga od pierwszej strony i nie puszcza do samiuśkiego końca. Końca, który złamał mi serce i wycisnął łzy z oczu, a jednocześnie dał nadzieję, że to jeszcze nie jest ostatnie słowo żniwiarzy w walce z Niją o bliskich i cały świat.
Książka tak mnie wciągnęła, że nie potrafiłam jej odłożyć, pogodziłam się więc z tym, że zarwę dla niej noc i tak też się stało.
Czytałam z wypiekami na twarzy, drżałam z lęku i obawy o bohaterów. Połykałam strona za stroną, bo musiałam! musiałam wiedzieć, co się wydarzy dalej i jak potoczą się losy moich ulubionych postaci.
Widać jak seria się zmienia, rozwija, ewoluuje i nabiera głębni.
Także styl autorki z tomu na tom jest coraz lepszy, choć klimat grozy Paulina Handel potrafiła już genialnie stworzyć na pierwszych stornach pierwszego tomu.
Gdy byłam już pewna, że nic mnie nie zaskoczy w tej serii, pojawia się „Droga dusz” i tak oto siedzę z otwartą buzią i zaskoczeniem malującym się na twarzy, a Paulina Hendel pewnie zaśmiewa się w kułak podejrzewając jaką reakcję może wywołać czwarty tom jej serii.
Bo wiecie, pisarka stworzyła coś tchnącego świeżością, nawiązującego do naszych słowiańskich wierzeń i podań, okrasiła wartka akcją i dodała świetnych bohaterów.
Swoje powieści pisze lekkim, ale dopracowanym i bardzo plastycznym stylem, co jest dodatkową zaletą.
Żniwiarze wciągają i każdy tom sprawia, że ma się chęć na jeszcze, na więcej Żniwiarzy, demonów i fabuły, której nijak nie da się przewidzieć.
„Droga dusz” mnie zachwyciła, oczarowała, wywołała masę emocji.
To już czwarty tom serii, ale nie da się powiedzieć, ze któryś jest słabszy. Każdy trzyma ten sam, wysoki poziom i powiem wam, że ja jestem kupiona tą serią, jej bohaterami i pomysłem na fabułę.
Podobno ta seria to młodzieżówka. Ja mam już kilka dekad życia za sobą, a zachwyca mnie ona niesamowicie od pierwszego tomu.
Więc jeśli jeszcze nie czytaliście Żniwiarzy, to koniecznie nadrabiajcie zaległości.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz