Zdarza się czasem tak, że kompletnie przez przypadek trafia się na autora/autorkę, których książki trafiają prosto do czytelniczego serca i pozostają tam już za zawsze.
Dla mnie taką autorką jest Anna McPartlin, którą odkryłam dzięki jej pierwszej wydanej w PL powieści, o której pisałam na blogu Ostatnie dni królika.
W jakiś czas później ukazała się jej kolejna książka – pisałam o niej TUTAJ, która przekonała mnie, że zachwyt nad pierwszą powieścią to nie przypadek, ale niesamowity talent autorki.
Anna McPartlin napisała już sporo książek, natomiast w naszym kraju jest dopiero odkrywana, a ja z niecierpliwością wyczekuję ukazania się jej kolejnych powieści.
Niedawno premierą miała książka „To, co nas dzieli”, a ja po raz kolejny zatraciłam się w opowiadanej przez pisarkę historii.
Tym razem autorka opowiada historię dwóch kobiet, Eve Hayes oraz Lily Brennan. Dziewczynki były przyjaciółkami od zawsze, łączyła je więź silniejsza niż więzy krwi. Do czasu pewnej nocy, gdy miał po osiemnaście lat, a wydarzenia do których doszło, gwałtownie przerwały ich przyjaźń.
Gdy dwadzieścia lat po tych wydarzeniach, Eve wraca do rodzinnej Irlandii na pogrzeb ojca, ulega poważnemu wypadkowi, a w szpitalu odkrywa, że jej pielęgniarką jest nie kto inny tylko Lily.
Będzie to początek zmian w życiu obu kobiet i szansa na odbudowanie tego, co niegdyś został zniszczone.
W książce Anny McPartlin głównymi bohaterami są Eve i Lily, ale w tle pojawia się sporo bohaterów drugoplanowych. Każdy z nich odgrywa ważną rolę w powieści, ma swój czas i znaczenie.
Nie pojawiają się tylko jako „wypełniacze” fabuły, ale ważne jej elementy.
Autorka porusza wiele ważnych tematów i problemów, choć próżno szukać w jej książkach zbytecznego dramatyzmu. Posiada ona niesamowity talent do pisania z idealnym wyczuciem o rzeczach smutnych. Potrafi połączyć elementy humorystyczne z tymi wyciskającymi łzy z oczu.
Nic w tej powieści nie jest przerysowane, a losy Eve i Lily opowiadane są w taki sposób, jakbym czytała relację z czyjegoś życia, a nie literacką fikcję.
Autorka niczego nie koloryzuje, nie ubarwia, nie idealizuje. Nie przesadza również – co zdarza się innym pisarzom – w ilości tragedii przypadających na jednego bohatera. Pokazuje życie takim, jakim jest – jako ciąg nieprzewidywalnych wydarzeń, często błędnych decyzji, ale i szczęśliwych i wspaniałych chwil.
Dwie główne bohaterki są swoim całkowitym przeciwieństwem, przebojowa Eva, która sama o sobie mówi, że jest trochę egoistką, myślącą w pierwszej kolejności o sobie oraz skromna, nieśmiała Lily, której zależy na akceptacji innych i ich zadowoleniu.
Autorka świetnie nakreśliła obie postaci, ukazała wszystkich ich wady, ale również zalety. Mimo, że nie popierałam niektórych ich decyzji czy postępowania, to nie sposób było ich nie polubić.
Anna McPartlin ma lekkie pióro i świetny styl. Pisze w sposób, który całkowicie wciąga w wykreowany przez nią świat. Mimo poruszania trudnych tematów, potrafi wpleść w nie trochę czarnego humoru czy sarkazmu. Dzięki takiemu zabiegowi fabuła otrzymuje trochę lekkości, która jest przeciwwagą do niekiedy dramatycznych wydarzeń i nie przytłacza, za to wywołuje wiele wzruszeń.
Obie poprzednie książki autorki wywoływały we mnie wiele emocji. Nie inaczej było podczas lektury tej powieści.
Anna McPartlin zafundowała mi emocjonalny rollercoaster, od łez wzruszenia, po łzy ze śmiechu.
Zdawałoby się, że to książka o dwóch kobietach, które pokłóciły się jako nastolatki i dostały szansę na pogodzenie.
Nic bardziej mylnego. To opowieść o przyjaźni, walce o siebie, odnajdywaniu swojego miejsca w życiu, o pożegnaniach i powitaniach. O trudnych wyborach, poświęceniu, przebaczeniu.
I o miłości. O tak, o niej również. Ale opisywanej bez nadęcia i przesadnego patosu.
Ktoś mógłby zapytać, po co w takim razie czytać książkę o tym, co mogę zaobserwować dookoła siebie.
I spieszę odpowiedzieć.
Otóż dlatego, bo to zachwycająca historia, pełna wzruszeń, śmiechu (choć czasem przez łzy) a dodatkowo opowiedziana w cudowny sposób.
Jestem pewna, że sięgnę po każdą napisaną przez autorkę książkę. W jej powieściach nie ma dla mnie żadnych wad, żadnych niedociągnięć.
I choć czasem wolałabym inne zakończenie – cóż… Życie pisze różne scenariusze, nie zawsze tylko pozytywne. I o tym opowiada w swoich powieściach Anna McPartlin.
O życiu, jego blaskach i cieniach, porażkach i sukcesach, smutkach i radościach.
Szczerze polecam tą i pozostałe powieści pisarki i znów niecierpliwie czekam na kolejną, która mam nadzieję, ukaże się już niedługo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz