sobota, 2 stycznia 2016
"Ostatnie dni Królika" Cudowna historia, śmiech i łzy...
„Ostatnie dni Królika”
Zobaczyłam tą książkę na stronie księgarni internetowej i pomyślałam, że to tak idiotyczny tytuł książki, że dziwne by było, gdyby książka okazała się ciekawa. Nie ma takiej możliwości…
Dlatego postanowiłam ją kupić.
I okazało się, że nigdy jeszcze się tak nie pomyliłam. Idealnie sprawdza się tu określenie, że nie wolno oceniać książki po okładce (w tym przypadku po tytule).
Gdy czytelnik zaczyna czytać, dowiaduje się, że czterdziestoletnia Mia – zwana przez rodzinę i przyjaciół Królikiem – właśnie przegrywa walkę z rakiem.
Lekarze zrobili dla niej już wszystko co mogli, niestety okazali się bezradni. Rak dał przeżuty, a Królikowi pozostały już tylko ostatnie tygodnie życia.
Czas, który jej pozostał, spędzi w hospicjum, żegnając się z rodzicami, rodzeństwem i dwunastoletnią córką.
Jedyne co można dla niej zrobić, to pomóc jej przeżyć ten czas bez bólu.
Królik spędza ten ostatni czas wraz z rodzicami, siostrą, bratem, córką i przyjaciółmi.
Jej rodzina to barwne postacie. Żywiołowa matka, zdystansowany ojciec, piękna i dobra siostra, samotny brat, wierna przyjaciółka, zagubiona córka. Wszystkich ich łączy ogromna miłość i nierozerwalne więzy.
Ten ostatni czas, to moment gdy Królik wspomina swoją młodość, czas gdy jej brat grał wraz z kolegami w zespole rockowym.
Ale przede wszystkim myśli o Johnnym, który był jej pierwszą miłością.
Cała rodzina, wraz z bratem, który przerwał trasę koncertową, spotyka się przy łóżku Mii. Plotkują, śmieją się, sprzeczają, wspominają.
Każde z nich próbuje sobie poradzić ze zbliżającą się śmiercią Królika, przygotować się do tego.
Ale czy można się przygotować na śmierć kochanej osoby?
Autorka sprawnie żongluje wspomnieniami Mii i jej rodziny. Ukazuje czytelnikowi obraz mocno zżytej rodziny i miłości jaka ich łączy.
Dzięki postaci Molly, matki Królika, czytelnik ma możliwość się pośmiać, gdyż Molly to wyjątkowo barwna postać, nie stroniąca od soczystych przekleństw, dla wzmocnienia przekazu swoich wypowiedzi.
Ostatnie dni Królika to bardzo emocjonalna i poruszająca powieść.
Powoduje, że czytelnik się uśmiecha, mimo iż łzy cisną się do oczu. To wzruszający obraz miłości, przyjaźni, rodziny.
Było wiele momentów podczas których śmiałam się przez łzy.
Bo taka jest ta książka, wywołuje wiele rożnych emocji naraz.
Anna McPartlin, w sposób wspaniały poradziła sobie z tak trudnym tematem, jakim jest odchodzenie bliskiej osoby.
Stworzyła ciekawych i budzących sympatię bohaterów, mimo ich wad i błędów jakie popełniają.
Każdy z nich radzi sobie ze zbliżającą się śmiercią Mii na swój własny sposób, starają się być silny, a przecież to tylko ludzie. Pomału dociera do nich, że nie ma już żadnej terapii, która mogłaby uratować Królika. Że jej czas z nimi się kończy, a oni muszą się z tym pogodzić.
Co gorsze, nadchodzi moment, gdy o zbliżającej się śmierci Mii muszą powiedzieć jej córce – która jest przekonana, że matka czuje się lepiej.
Ten trudny obowiązek spoczywa na całej rodzinie, jak również podjęcie decyzji, kto zaopiekuje się córką Mii, gdy ta już odejdzie.
Książka przepełniona jest ogromnymi emocjami, odrobiną humoru, dużą porcją wzruszeń. To ciepła i poruszająca historia.
Autorka kilkukrotnie doprowadziła mnie do łez. Sprowokowała mnie do zadania sobie pytania, czy doceniam życie i możliwości jakie mi daje.
Dawno nie czytałam tak poruszającej książki, która z takim wyczuciem opowiada o umieraniu. Autorka nie umniejsza dramatu, który spotyka Mię i jej rodzinę, nie traktuje go powierzchownie. Wręcz przeciwnie. Idealnie opisuje uczucia i emocje bohaterów, oddaje powagę całej sytuacji, ale nie robi tego w sposób ponury.
Książka jest cudowna. Tak właśnie. Cudowna.
Mimo, że nie ma niczego cudownego w odchodzeniu, to nie tylko o tym jest ta powieść.
Jest ona również o życiu.
Życiu, miłości, przyjaźni. O nadziejach i planach, które mamy gdy jesteśmy młodzi. O marzeniach i próbach ich realizacji.
O chorobie i śmierci, o miłości i życiu.
A wszystko to opisane jest pięknym językiem. Sprawiającym, że książkę czyta się szybko i ciężko się od niej oderwać. Trudno jest napisać książkę o takiej tematyce. Pani Mcpartlin poradziła sobie wspaniale.
Szczerze polecam Ostatnie dni Królika. To książka, która pod niepozorna okładka i dziwnym tytułem kryje w sobie cudowną historię.
*zdjęcie pochodzi ze strony www.lubimyczytac.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie spodziewałabym się takiej tematyki po tytule tej książki - spodziewałabym się raczej jakiejś opowieści dla młodzieży. A tu proszę, bardzo pozytywne zaskoczenie, zwłaszcza, że książka wydaje się być niezwykle interesująca :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest niesamowita. Nie ma tu pompatyczności ani powierzchownego traktowania tematu. To wyważona, piękna opowieść. Są chwile gdy człowiek się śmieje i są gdy płacze. Polecam :) A co do tytułu, to myślałam ze to coś w stylu Milczenia owiec czy jakiegoś fantasy dla młodzieży.
UsuńTo chyba jedna z tych książek, w których dzieje się naprawdę niewiele, a nie mamy ochoty się od niej oderwać :) Aha, i jak dla mnie okładka-cudo *-*
OdpowiedzUsuńW książce dość sporo się dzieje, a to za sprawą wspomnień bohaterów. Książka jest niesamowita. Polecam.
OdpowiedzUsuń