wtorek, 25 lipca 2017

"Bez serca" Marissa Meyer


„Człowiek nie rodzi się zły, tylko taki się staje” 
( Gaja Kołodziej- cytat z książki Dar)



Dawno temu, na długo zanim trafiła tam Alicja,  w królestwie Kier, król szukał swojej królowej. I znalazł ją. Piękną, wesołą i utalentowaną Catherine Pinkerton – córkę Markiza.

Problem poległa na tym, że dziewczyna wcale nie chciała zostać królową, marzyła za to o tym, aby otworzyć cukiernię i piec najwspanialsze ciasta w całym Kier…
Niestety los bywa przewrotny, a przeznaczenie nieubłagane. Dlatego też, gdy król zakochuje się w Cath, ta zakochuje się w nadwornym trefnisiu – Figlu, a przeznaczenie zaczyna pchać ich w kierunku, którego pragną za wszelką cenę uniknąć.

Autorkę powieści Bez serca poznałam dawno temu, za sprawą jej Sagi Księżycowej.

Potrafiła ona w niesamowicie zgrabny sposób wykorzystać motywy ze znanych bajek, wpleść je w nową i wyjątkową fabułę. Do tego ma talent do kreowania ciekawego świata i interesujących, pełnokrwistych bohaterów.
Nie inaczej jest w jej najnowszej powieści. Autorka postanowiła przedstawić czytelnikom historię Catherine Pinkerton, która stała się postrachem całych Kier – niesławną Królową Kier. Stworzyła jej historię, która pokazuje, co takiego musiało się wydarzyć, że młoda dziewczyna z głową pełną marzeń, stała się osobą, która wzbudzała przerażenie we wszystkich poddanych.

Kier – kraina czarów. Gdzie wszystko jest możliwe i to co człowiek widzi, niekoniecznie jest tym czego się spodziewa.

W pełen uroku i z nutą szaleństwa sposób Marissa Meyer kreuje ten wyjątkowy świat i jego bohaterów. Nie ma w tej powieści niczego na siłę, wszystko jest przedstawione tak naturalne, jakby Kier było gdzieś niedaleko nas. Nie ma przerysowania w żadną stronę, ani nie jest zbyt „normalnie” ani w zbyt „szalony” sposób. Magia w powieści jest subtelna, ale wszechobecna.
Marissa Meyer urzeka sposobem ukazania Krainy Czarów i historii Cath.

Fabuła powieści pełna jest niespodzianek i tajemnic. Spotykamy więc dobrze znanych z Alicji z Krainy Czarów bohaterów i poznajemy nowych, ciekawych i intrygujących. Autorka ma lekkie pióro i bardzo dobry styl, co działa zdecydowanie na plus w już i tak wciągającej historii.

I mimo, że tak naprawdę czytelnik doskonale wie, jak skończy się ta opowieść, to Bez serca czyta się z ogromnym zainteresowaniem i z niecierpliwością przewraca się kolejne strony.

Gdy pochłaniałam kolejne rozdziały, kilka razy złapałam się na tym, że może  jednak Cath nie jest skazana na los Królowej Kier, że może jej się uda spełnić marzenia…

Oczywiście tak się nie dzieje, bo Jonathan Carroll (pseudonim Charlesa Lutwidge’a Dodgsona) już w 1865 roku określił przyszłość Carherine Pinkerton  jako Królowej Kier.
Mimo wszystko autorka pisze tak sugestywnie, że do samego końca miałam malutką nadzieję.

Marissa Meyer w pełen emocji sposób opisuje, jak złamane serce, zdeptane marzenia i poczucie winy, mogą doprowadzić pełną dobra osobę, do tak ogromnej zmiany.

Jak chęć zemsty może zatruć serce, aż staje się ono kompletnie nieczułe – jak kamień.
Pokazuje, że póki człowiek ma nadzieję, póty ma siły do walki. Gdy zabraknie nadziei, a rozpacz opanuje duszę, łatwo można się zatracić w szaleństwie.

Gdy czytałam Bez serca, byłam pod ogromnym wrażeniem, jak dobrze poradziła sobie autorka z prequelem Alicji w Krainie Czarów. Jej powieść niczym nie ustępuje pierwowzorowi, choć Marissa Meyer dodała sporo akcentów od siebie, ubierając fabułę w swój wyjątkowo dobry styl.

Sama nie wiem czego się spodziewałam, do powieści podchodziłam dość ostrożnie, bo Królowa Kier nie była moją ulubioną postacią.
Mimo tego zafascynowała mnie jej historia i droga jaką przebyła – od dobrej i pełnej pasji dziewczyny aż do Królowej Kier – kobiety bez serca.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz