czwartek, 30 grudnia 2021

"Zniewalający opiekun" Kristen Ashley

 „Zniewalający opiekun” to kolejna już odsłona przygód bohaterów serii Rock


Chick Kristen Ashley. Jestem fanką tej serii, ale poprzedni tom był dla mnie męczący i w pewnej chwili chciałam sobie dać spokój z serią. Dlatego z obawą podeszłam do najnowszej książki autorki i chyba trochę już uprzedzona.
I jak wypadł Zniewalający opiekun na tle poprzedniczek?

Otóż zaskakująco dobrze! 

Zacznę od tego, że to co tak mocno zmęczyło mnie w poprzedniej części, było elementem każdej książki z serii. I zapewne dlatego już straciłam zapał do kolejnych części i historii. Bo ile można czytać to samo. A tu nagle BUM i dostajemy coś trochę innego, choć oczywiście w znanym doskonale fankom stylu. I nie, to nie jest nagle całkiem inna książka, inaczej napisana, bez szalonych rockowych lasek i przystojniaków, którzy są ich bratnim duszami, opiekunami i przyjaciółmi.
Ale w tej powieści autorka zmieniła trochę schemat, a przede wszystkim główna bohaterka jest inna, a i Hector okazał się ciut inny niż wszyscy jego poprzednicy. Książka zaczyna się mocnym akcentem i mnie osobiście doprowadziła do łez. To co przytrafia się Sadie poruszyło mną do głębi. I jak na romans z częstymi scenami erotycznymi, to ten trudny temat jest pokazany całkiem przyzwoicie, bez zbytniego upraszczania i umniejszania tak poważnych tematów. 

Sadie jest też inną postacią niż bohaterki poprzednich książek. Nie jest twardzielką, nie jest wyszczekaną laską, co to będzie się wykłócać dla zasady. Jest mądra, jest opanowana, jest skryta i stara się odepchnąć do siebie ludzi pozą „lodowej księżniczki”. Ale to wrażliwa i złakniona miłości i przyjaciół samotna kobieta, która całe życie radziła sobie z wyobcowaniem tylko przez to, kto był jej ojcem.
Hector to niewątpliwie przystojniak i twardziel z agencji Lee. Ale w odróżnieniu od poprzednich męskich bohaterów, nie gonił w relacjach z Sadie sprintem, tylko dawał jej czas, pozwalał decydować, nie był również aż tak  autorytatywny jak inni przystojniacy z tej serii. Oczywiście nie oczekujmy cudów, i on nie raz i nie dwa zmusił Sadie do postępowania wg jego woli, ale robił to jednak w sytuacjach zagrażających jej życiu, a nie dotyczących ich związku.
Dlatego już sami bohaterowie wyróżnili się dla mnie na plus i dobrze mi się o nich czytało. 


Akcja jak to w tej serii, wartka, czasami szalona, wybuchowa i pełna niebezpieczeństw. Ale mniej tu było wygłupów rockowych lasek, za co autorka znów zasłużyła sobie u mnie na plus.
Oczywiście było zabawnie i z poczuciem humoru, ale jednak ta książka jest ciut bardziej poważna, a szaleństwa rockowych lasek zepchnięte są tu na szczęście na margines.
Ta książka to opowieść o strasznych wydarzeniach i próbach poradzenia sobie z nimi i traumą, jaką wywołały. To opowieść o samotności, miłości i prawdziwej przyjaźni. To też historia winy i kary, przebaczenia i odnalezienia w prawdziwego siebie, gdy przez lata odgrywało się tylko role, jakie zostawały bohaterom narzucane.
Oczywiście to wszystko opisane jest dość lekko, ale nie aż tak, jak w poprzednich książkach. Tutaj mamy odrobinę więcej powagi i skupieniu na tym co trudne. A wszystko okraszone jest miłosnymi uniesieniami, sporą dawką seksu, choć – i tu znów książka odbiega od poprzedniczek – nie jest go aż tak dużo, jak w poprzednich częściach. 

Podsumowując.

Książka zdecydowanie lepsza od poprzedniczki. U mnie lokuje się zaraz za tomem pierwszym, który lubię najbardziej. A może i nawet ex aequo, bo obie są trochę rożne, a łączą je elementy, które polubiłam w tej serii.
Czy sięgnę po kolejne książki? Nie wiem, pewnie wiele będzie zależało od tego, czyją historię będą opowiadać.
Niemniej jednak, Zniewalającego opiekuna mogę z czystym sumieniem polecić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz