„W rytmie miłości” to trzeci tom serii Kings of Sin autorstwa Eweliny Nawary i
Justyny Leśniewicz.
Po Liamie i Jo oraz Jamesie i Celii przyszedł czas na poznanie historii Adriana i Gwen. Byłam ciekawa jak autorki poprowadzą ich opowieść, zwłaszcza, że wiadomo było, że Adrian dla swojej ukochanej w Polsce poświęcił zespół i swoje życie w Nottingham.
Ale czy da się zapomnieć o miejscu i ludziach, których się pokochało? O swojej pasji i miłości do muzyki? I czy żądając aż takiego poświęcenia od ukochanego, związek z nim ma szansę przetrwać?
Otóż nie.
Adrian wraca do Nottingham i odkrywa, że tam dom twój, gdzie twoje serce. A jego niespodziewanie zapłonęło dla Gwen.
Poprzednie dwie części serii Kings od Sin autorek, przypadły mi do gustu. Polubiłam ich lekki styl i kolejne historie pełne uczuć i namiętności, przyjaźni i wspólnoty. A wszystko to w rytmie muzyki. Byłam ciekawa jak potoczy się życie Adriana, który poświęcił wszystko, tylko po to, żeby zobaczyć, że zrobił to na próżno.
Akcja powieści jest niesamowicie dynamiczna, pędzi do przodu bardzo szybko, co dla mnie akurat było trochę męczące, bo chwilami ciężko mi było się wczuć w opowiadaną historię.
Czy jest to wada?
Wg mnie nie, ja po prostu lubię trochę wolniej rozwijające się opowieści, tak abym miała wystarczająco dużo czasu na zżycie się z bohaterami.
A ci w tej powieści są naprawdę fajni.
Bo i Adriana nie sposób nie polubić, a w Gwen odnalazłam też coś z siebie, więc dziewczyna szybko stała się moją ulubioną żeńską postacią tej serii.
Oczywiście prócz głównej pary, pojawiają się wszyscy pozostali bohaterowie i było to dla mnie niesamowicie fajne, bo przywiązałam się do nich i bez problemu czułam łączące ich więzi, przyjaźń, troskę jaką sobie okazywali i opiekę, jaką wszyscy nad sobą wzajemnie roztaczali. To pięknie ukazana przyjaźń i fakt, że rodzinę można posiadać nie tylko poprzez urodzenie, ale – co cenniejsze – z powodu więzi i miłości jaka się wytwarza pomiędzy ludźmi.
Jeśli chodzi o sam rozwój historii Adriana i Gwen, to przyznaję, że zostałam kilka razy zaskoczona i całość oceniam bardzo pozytywnie.
Było romantycznie, było namiętnie, było czule i chwilami zabawnie. Wszystko co połączyło tą dwójkę, zostało ukazane dość obrazowo i naturalnie, co sprawiło, że czytanie o rozwijaniu się uczuć pomiędzy Adrianem i Gwen było przyjemnością.
Ważną role w fabule odegrali oczywiście przyjaciele głównej pary i również ten aspekt tej opowieści był pokazany w bardzo fajnej formie.
Lekki styl i przyjemne pióro autorek sprawiały, że nie miałam żadnych problemów, żeby wciągnąć się w czytana historię, i tylko szybkie tempo chwilami sprawiało, że dostawałam czytelniczej zadyszki.
Powieść oceniam pozytywnie.
Dobrze się przy niej bawiłam i chętnie dowiem się, co się wydarzy w czwartej części serii E. Nawary i J. Leśniewicz.
Kings of Sin to naprawdę udana seria pełna uczuć i niespodziewanych wydarzeń, okraszona wyważonym poczuciem humoru.
Dla każdej romantycznej duszy gorąco polecam.
Książki dla kobiet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz