niedziela, 10 maja 2020

"Zew księżyca" tom pierwszy serii o Mercedes Thompson Patricii Briggs

Seria o Mercedes Thompson od dawna przewijała mi się przed oczami czy to na forach czy w księgarniach internetowych. Nigdy mnie jakoś bardziej nie zaciekawiła, więc nie czułam konieczności sięgnięcia po nią.
Ostatnio jednak na kilku grupach książkowych zobaczyłam sporo poleceń i porównań do mojej ulubionej Kate Daniels od Ilony Andrews i postanowiłam dać Mercy szansę.

Tom pierwszy serii, czyli „Zew księżyca”  to wprowadzenie do świata wilkołaków, wampirów i innych dziwnych stworzeń. Poznajemy naszą główną bohaterkę Mercy i świat w jakim przyszło jej żyć.
Mercy jest mechanikiem i zmiennokształtną, czyli wyjątkowym stworzeniem, których wcale nie jest dużo.
Mieszka niedaleko alfy wilkołaków, jej klientem jest wampir, a ona sama wmiesza się w wyjątkową awanturę.
Akcja jest bardzo dynamiczna, w tej książce non stop coś się dzieje, a jedno wydarzenie goni drugie.
Język jakim posługuje się autorka jest plastyczny i przyjemny, ma dobry styl, pisze obrazowo i nie trudno wyobrazić sobie wszystko to o czym czytamy.

Zew księżyca to klasyczne urban fantasy, więc jest tu wszystko to, co typowe dla tego gatunku. Jest też sporo humoru, który mi akurat przypadł do gustu.
Od początku spodoba mi się również główna bohaterka, jej charakter, osobowość i niezależność.
A jednak w pewnym momencie pojawi się na jej wizerunku mała rysa. Bo wiecie, Mercy niby taka niezależna, harda i twardzielka, a jednak non stop zwraca uwagę na to co jej można, a czego nie w obecności wilkołaków, które oczywiście są mega terytorialne, mega niebezpieczne, mają swoje hierarchie i biada temu, kto zrobi cokolwiek nie po ich myśli.
No kurczę, polubiłam Mercy, ale taka uległość i podporządkowanie jakoś mi do niej nie pasowało i zaczęło psuć jej odbiór.

Ogólnie cały wątek wilkołaków (a jest on przecież jednym z najważniejszych w książce) wydawał mi się mocno przerysowany. U nich wszystko musiało być największe, najgroźniejsze, najniebezpieczniejsze i obowiązkowo każdy musiał się im podporządkowywać i pokazywać swoją uległość wobec nich.
Było to dla mnie męczące i przeszarżowane, tym bardziej, że chcąc nie chcąc porównywałam Zew księżyca do Kate Daniels, gdzie jest zachowana idealna równowaga pomiędzy siłą zmiennokształtnych i wampirów, a ich relacjami z otoczeniem.

Sama fabuła była dla mnie nawet ciekawa, byłam zaciekawiona i chciałam się dowiedzieć o co tam chodzi. Liczyłam też na fajny wątek romantyczny…i się przeliczyłam. Niby jest, ale pokazany bez pomysłu. Mercy zachowywała się wbrew temu co postanawiała. Mówiła jedno, robiła drugie. Czasami przewracałam oczami i myślałam „serio Mercy? Zachowujesz się jak Bella ze Zmierzchu”.
I choć sposób prowadzenia wątku romantycznego był dla mnie słabszym elementem książki, to już nakreślenie postaci Adama, przystojnego sąsiada Mercy i jednocześnie alfy klanu wilkołaków, mocno mnie rozczarował.
Dlaczego?
Bo prócz potrzeby dominacji i skopania wszystkim tyłków, niewiele więcej dowiaduję się o tym bohaterze. Niby jest ważny, niby ma odgrywać ważną rolę w życiu Mercy, a jest tak jakoś mdło i bez polotu. Nie czuć też żadnej chemii pomiędzy nimi.

Podsumowując, sama nie wiem co myśleć o tej książce. Na pewno nijak ma się poziomem do serii o Kate Daniels, do której jest tak chętnie porównywana. Wg mnie jest na dużo niższym poziomie. Pomysł jest fajny, bohaterka również mi się podobała, styl i język są naprawdę dobre. A jednak poczułam się tą książką rozczarowana.
Gdzieś w niej tkwi potencjał, szansa na rozwinięcie serii w naprawdę fajne urban fantasy i pewnie za jakiś czas sięgnę po tom 2 żeby się przekonać, czy miałam rację.  Ale jakoś nie spieszy mi się wyjątkowo. Muszę zapomnieć o wszystkich minusach, żeby bez uprzedzeń sięgnąć po kolejną część.


2 komentarze:

  1. Hm, już w momencie spojrzenia na okładkę, uznałam, że to nie książka dla mnie. Ciężko jest znaleźć rozsądną literaturę o wilkołakach czy wampirach, bo albo ich autorzy chcą na siłę stworzyć romans podobny do zmierzchu, albo właściwie sama nie wiem co. Mało jest dobrych, bo wilkołak to dziki zwierz, ale jakoś w romansie słabo wygląda i trzeba to naprawić...ale wtedy to już nie wilkołak.

    Anyway, sama dopiero zaczynam w blogowaniu. Zapraszam cieplutko do siebie ;)
    https://margowednesday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam serię o Kate Daniels, tam co prawda są zmiennoksztaltni, ale serio to dobrze napisane urban.
      P.S.
      Chętnie zajrzę :)

      Usuń