ubrana w długą białą suknię, bosa i leżąca na dnie wykopanego w lesie grobu podcięła sobie żyły.
Tylko przypadek(?) sprawił, że została uratowana.
Okazuje się, że sto lat wcześniej w tym samym miejscu w lesie, który potem zyskał miano obłąkanego, doszło do takiego samego wydarzenia.
Co łączy Miriam z pogrzebaną w leśnym grobie sto lat wcześniej Ravenną?
I czy Miriam faktycznie jest szalona, czy może w lesie doszło do rzeczy niewytłumaczalnych?
„Raven” to z założenia młodzieżowy horror. Gdy zaczęłam ją czytać dość szybko się wciągnęłam. Autorka przeplata rozdziały poświęcone różnym bohaterom i temu co ich spotyka, cały czas krążąc wokół głównego wątku jakim jest Miriam i tego co się jej naprawdę przydarzyło.
Akcja jest dynamiczna i w książce mnożą się kolejne zagadki.
Autorka dość płynnie przechodzi od bohatera do bohatera, subtelnie łącząc to co ich spotyka w jeden główny wątek, aż do wyjaśniającego (prawie)wszystko finału.
Bohaterów jest w sumie czworo. Miriam, jej matka oraz dwoje psychiatrów ze szpitala w którym się dziewczyna znajduje. Jest jeszcze kilkoro postaci drugoplanowych, choć wg mnie nie odgrywają zbyt ważnej roli.
Sam sposób nakreślenie postaci był całkiem udany. Nie mam nic do zarzucenia temu jak są wykreowani, to wyraziste postacie, które dość dobrze poznajemy i z ciekawością śledziłam ich losy.
Styl pani Jarczyk wydał mi się momentami ciut nieporadny, ale nie były to częste przypadki, więc nie mam do niego większych zastrzeżeń. Trochę zaskoczyła mnie narracja. O ile w przypadku większości bohaterów jest ona fajna, o tyle ta z punktu widzenia Miriam jest jakimś patetycznym i ckliwym potokiem myśli, który mi osobiście się nie podobał. Zgrzytało mi to, zwłaszcza na tle dobrze prowadzonej narracji w przypadku pozostałych postaci.
Nie wiem czemu autorka wprowadziła taki zabieg, ale mi nie przypadł on do gustu.
Jeśli chodzi o fabułę, to autorka sprawnie lawiruje pomiędzy domysłami, faktami, a tym co opowiada Miriam. Nie ma pewności, że dziewczyna mówi prawdę, nie ma też pewności, że wydarzenia, które opisuje są tylko urojeniami i wynikiem psychicznej choroby. Czytelnik nie ma pewności, że to co się dzieje z Miriam to prawda, a nie wymysł jej wymęczonego umysłu.
Podobał mi się taki zabieg, uważam że to duży plus tej powieści.
Jeśli chodzi o klimat grozy, to przyznaję, że ja się nie bałam, nie czułam lęku podczas czytania, nie było nerwowego zerkania w okno po zmroku.
Ale w niczym mi to nie przeszkadzało, żeby cieszyć się z odkrywanych tajemnic wraz z rozwojem akcji.
Podobało mi się również zakończenie, jest niejednoznaczne, sugeruje, że nie odkryliśmy mimo wszystko wszystkich tajemnic. Uznaję to za dużą zaletę książki.
Powieść nie jest pozbawiona wad,. Największe zastrzeżenie mam właśnie do tej dziwnej narracji z punktu widzenia Miriam, ale i finałowa scena jest wg mnie potraktowana zbyt powierzchownie. Tam był naprawdę duży potencjał, wiele można by jeszcze z tej sceny wycisnąć, ale miałam wrażenie, że autorce się spieszyło żeby już skończyć. Zabrakło mi kilku stron, pełniejszego obrazu tych wydarzeń rozgrywających się w finałowej scenie. Nie jest ona zła, ale ja czuję ogromny niedosty.
Podsumowując „Raven” to całkiem udana powieść. Byłam zaciekawiona fabułą, podobali mi się bohaterowie i to jak zakończyła się książka. I choć powieść nie ustrzegła się wad, to ja oceniam ją na plus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz