Thomasa.
Podczas gdy ona pisze kryminały i thrillery, jej mąż koncentruje się na pisaniu biografii seryjnych morderców.
I wszystko układa się dobrze, i życie zawodowe i osobiste małżeństwa pisarzy, aż do czasu gdy Thomas oznajmia żonie, że postanowił napisać kryminał.
Victorię ogarnia nieuzasadniony (ale czy na pewno?) niepokój i lęk. A gdy powieść męża zaczyna świętować ogromny sukces, jednocześnie po Nowym Jorku zaczyna grasować morderca, który naśladuje zbrodnie z kart powieści Thomasa.
Jakby tego było mało, Victoria zauważa subtelne zmiany zachodzące w mężu. Początkowo ledwie zauważalne, ale budzące w kobiecie coraz większy lęk. Tak jak koszmary, które zaczynają ją dręczyć każdej nocy…
„Każde marzenie może stać się koszmarem. Każdy człowiek może stać się potworem”
Powieść rozpoczyna się od prologu, który zwiastuje, że Krwawy księżyc, to nie tylko kryminał w klasycznym tego słowa znaczeniu i czym dalej człowiek czyta, tym bardziej się przekonuje, że jego podejrzenia były słuszne.
Głównych bohaterów jest dwoje i to oni są trzonem wszystkich wydarzeń, choć niewątpliwie to Victoria gra w tej powieści główne skrzypce.
Klimat powieści jest bardzo niepokojący , pozostający gdzieś na granicy pomieszania jawy ze snem. W pewnym momencie sama bohaterka nie wie co jest prawdą, a co wytworem jej skołatanego umysłu i tak samo czuje się czytelnik.
Na równi z bohaterką gubi się w domysłach i podejrzeniach, tak samo jak ona zdaje sobie sprawę, że w sumie powinien się domyślić o co chodzi, co się dookoła Victorii dzieje, ale wciąż mu to umyka, tak samo jak kobiecie.
Autorka napisała ta historie w bardzo sugestywny sposób, tworząc ciężki klimat i uczucie osaczenia, które towarzyszy bohaterce.
To uczucie potęguje się coraz bardziej, gdy Victoria zdaje sobie sprawę, że ze swoimi podejrzeniami jest sama i tylko od niej zależy, czy pozna prawdę.
Akcja powieści jest bardzo płynna, a wątki, które początkowo zdają się nie mieć ze sobą wiele wspólnego, finalnie bardzo dobrze się ze sobą łączą.
Autorka sprawnie wodzi czytelnika za nos, pozwala mu się gubić w domysłach i dociekaniach o co tak naprawdę chodzi w tej tajemnicy i co z tym wszystkim ma wspólnego krwawy księżyc. Poddaje
w wątpliwość podejrzenia Victorii, aby za chwilę tak przemyślnie zakręcić fabułą, że ma się wrażenie, że tym razem to już wiemy kto, co i dlaczego.
Oczywiście to tylko wrażenie, bo rozwiązanie tajemnicy okazuje się być wyjątkowo zaskakujące.
K.C. Hiddenstorm sugestywnie przedstawia główną bohaterkę, jej zagubienie, przerażenie i lęk przed odkryciem prawdy.
Bardzo dobrze kreśli również postać jej meża, Thomasa. Zmiany jakie w nim zachodzą są przedstawiane bardzo subtelnie, przez co wywołują uczucie lęku. To bohater, który manipuluje, który z jednej strony kusi, z drugiej grozi. Który raz wydaje się być niewinnym uczestnikiem rozgrywających się w tej książce wydarzeń, a raz ich głównym sprawcą.
Nic nie jest w tej powieści oczywiste i przewidywalne. Na dobrą sprawę pojawia się taki moment, że o brutalne morderstwa podejrzewałam oboje pisarzy, bo nie potrafiłam orzec, komu można zaufać, a kto tylko udaje wilka w owczej skórze.
Sama fabuła jest spójna i widać dobrze przemyślany związek przyczynowo-skutkowy. Język powieści jest dopasowany do treści, lekki, bywa obrazowy, a kiedy trzeba bardzo dosadny. Autorka wypracowała sobie swój własny styl, pełen sarkazmu i ironii. Od czasu gdy czytałam jej pierwszą powieść (rok 2016) widać jak bardzo się rozwinęła i jak poprawił się jej warsztat. W swojej powieści K.C. Hiddenstorm nie unika brutalności i nie boi się pokazać mrocznych zakątków ludzkiej duszy. Pokazuje do czego mogą popchnąć człowieka wybujałe ambicje, namiętność czy miłość. Jak bardzo można się zatracić w dążeniu do realizacji swoich pragnień, które w pewnym momencie potrafią przysłonić nawet rozsądek i poczucie dobra i zła.
„Krwawy księżyc” czyta się bardzo dobrze, to pełna mrocznego i gęstego klimatu powieść, która ma za zadanie wywołać dreszcz lęku i niepokoju, i której się to udaje.
Czytelnik wraz z bohaterką jest uczestnikiem wydarzeń, które wymykają się wszelkim racjonalnym próbom ich zrozumienia, a gdy już się nam wydaje, że w końcu rozszyfrowaliśmy tajemnice, które przez całą powieść nie dały się rozwikłać, autorka serwuje czytelnikowi takie zakończenie, że… wow.
Pozostaje mi tylko polecić „Krwawy księżyc” i spokojnie czekać na kolejną powieść autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz