niedziela, 7 października 2018

"Drzewo wspomnień" Magdalena Lewandowska, Małgorzata Lewandowska

Gdyby nie całkowity przypadek, zapewne nie natrafiłabym na informację o tej książce, a jeśli już, to
na pewno nie jeszcze przed premierą.
Opis książki zaciekawił mnie tak bardzo, a dodatkowo powieść utrzymana jest w słowiańskich klimatach, które bardzo lubię, że na jej premierę czekałam z ogromną niecierpliwością.

Akcja powieści rozgrywa się w Doborze, który od czasu śmierci ostatnie Witii (władczyni państwa) boryka się z coraz większymi problemami.
Witie rządzą Doborem od zawsze, władza przechodzi na kobiety z rodu Drewian z pokolenia na pokolenie. Ale ostatnia Witia umarała już dawno, a nowej nie ma. Dobor atakuje sąsiednie Cesarstwo Hemaru, osłabia je rzesza skorumpowanych urzędników.
I gdy wydaje się, że państwo chyli się ku upadkowi, pojawia się promyk nadziei w postaci Saji – nastoletniej wnuczki ostatniej Witii.
Dziewczynka ukrywana przed  wrogami, nic nie wie o swoim pochodzeniu i przeznaczeniu. Ale sam los się o nią upomina i tak oto dwunastoletnia Saja z pomocą woja Mira i jego wilka stanie przed wyzwaniem, od którego będą zależały losy Doboru.

Pierwsze co rzuca się w czytelnicze oczy już od samego początku powieści, to obrazowo i plastycznie przedstawiony świat. Jest na wskroś słowiański, jest dopracowany z dbałością o szczegóły i dopasowaniem do niego języka. Ten świat żyje, jest wielowymiarowy, na wskroś przesiąknięty dawną kulturą Słowian, ich wierzeniami, zwyczajami, tradycją. Czytając  „Drzewo wspomnień” nie ma się wrażenia, że autorka opowiada o wymyślonej krainie, czuje się, że  przedstawia czytelnikowi świat jaki istniał wieki temu, a który ona po pewnych modyfikacjach przeniosła na karty swojej powieści.
Szybko poznajemy głównych bohaterów i to w dość dramatycznych okolicznościach. Początkowo jest ich dwoje, ale czym dłużej czytamy, tym więcej postaci się pojawia. Jedni na kartach powieści nie zagrzewają długo miejsca, choć nie są oni bez znaczenie dla fabuły, inni wraz z rozwijającą się akcją coraz bardziej zyskują na znaczeniu.
Autorka każdego swojego bohatera kreuje w sposób ciekawy i pełen realizmu. Nie ma w tych ludziach przesady, przerysowania czy miałkości charakteru. To postacie z krwi i kości, z pełnym wachlarzem zalet i wad, nieidealni, ale na wskroś prawdziwi. Podoba mi się również  sposób
ukazania postaci kobiecych.  Są silne, mądre i potrafią radzić sobie z przeciwnościami losu, jednocześnie nie wzbraniają się przed pomocą mężczyzn i nie umniejszają ich zalet.
Jeśli chodzi o kreację postaci, to na szczególne docenienie zasługuje główna bohaterka – Saja.
To w gruncie rzeczy dwunastoletnie dziecko, postawione w sytuacji,  z którą wielu dorosłych ludzi by sobie nie poradziło. I tutaj na tą postać czyhało ogromne zagrożenie, że autorka zrobi z niej albo wkurzającą nastolatkę postępującą w sposób chaotyczny czy bezmyślny, doprowadzając tym czytelnika do szału, albo na siłę zrobi z niej małą-dorosłą, która wbrew logice będzie zachowywać się jak doświadczona przez życie kobieta w kwiecie wieku.
Na szczęście tak się nie dzieje, a  Saja  jest postacią, którą nie tylko się lubi, ale która uniknęła pułapki powielenia schematu dziecka-wybrańca, który to motyw nie raz przewijał się w różnych powieściach fantasy. Nie dotknęło ją fatum przerysowania,  za co należą się autorce głębokie ukłony.  Saja wciąż jest ciut zagubionym dzieckiem jednocześnie  widać w niej cechy charakteru, które pozwolą jej na bycie Witią.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o cudownym wilku, podopiecznym Mira. Skra jest wspaniały i w sumie można rzecz, że jest jednym z głównych bohaterów powieści.

Klimat powieści jest chyba największą zaletą „Drzewa wspomnień”. Autorce udało się uniknąć sztampowości, potrafiła wprowadzić do fabuły ciekawe rozwiązania i wiele niespodziewanych zwrotów akcji, którymi nie raz mnie zaskoczyła. Do tego nie zabrakło porcji poczucia humoru, w proporcjach idealnie dopasowanych do opowieści.
Początkowo sądziłam, ze fabuła będzie koncentrować się tylko wokół Saji, a okazało się, że w powieści pojawia się kilka wątków, które płynnie się przenikają, a które jak się domyślam będą rozwijane w kolejnych tomach.
Co do samej fabuły, to jest ona bardzo spójna i prowadzona z wyczuciem. Oczywiście jako pierwszy tom serii, „Drzewo wspomnień” nie uniknęło kilku rozwlekłych opisów, ale dla mnie jest to naturalne przy wprowadzaniu czytelnika do wykreowanego świata.
Na wielkie uznanie zasługują również piękne ilustracje, których autorem jest Małgorzata Lewandowska. Cudowne, klimatyczne, przyciągające wzrok – bez nich ta powieść wiele by straciła.

Ktoś mógłby zapytać, co w „Drzewie wspomnień” jest takiego wyjątkowego, skoro powieści o dziecku-wybrańcu było już naprawdę wiele.
Było, to fakt.
Ale w tej powieści, która tak mocno tchnie słowiańską kulturą i wierzeniami, niesamowity klimat połączony z bardzo fajnymi bohaterami, wciągającą fabułą  i szczyptą magii, sprawia, że nie ma w niej nic co sprawiałoby wrażenie wtórności.
Jestem oczarowana światem do którego zabrała mnie autorka i śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z lepszych książek, które dane mi było przeczytać w tym roku i jedna z najlepszych osadzonych w słowiańskich klimatach.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz