Trzynasty księżyc zbliża się nieubłagalnie. Magda próbuje się odnaleźć w nowym ciele, Mateusz poradzić
sobie z traumą po opanowaniu jego ciała przez Pierwszego, a sam Pierwszy znów coś knuje…
Tymczasem coraz więcej demonów pojawia się na świecie, a za sprawą Pierwszego, nie ma komu z nimi walczyć. Pojawia się zagrożenie o jakim im się nawet w koszmarach nie śniło.
Żniwiarzom i ludziom zagraża wróg, który wydaje się być niepokonany.
„Żniwiarz. Trzynasty księżyc” to trzeci tom serii Pauliny Handel, w której Żniwiarze walczą z plączącymi się po ziemi słowiańskimi demonami. Akcja powieści rozpoczyna się tam, gdzie zakończył się tom drugi.
Magda zostaje wciągnięta przez Pierwszego w jego plany, choć dziewczyna zdaje sobie sprawę, że zapewne są pułapką na pozostałych przy życiu żniwiarzy.
Akcja powieści jest wzorem swoich poprzedniczek bardzo dynamiczna i nie sposób się nudzić podczas czytania.
Autorka potrafi wiele razy zmylić czytelnika, sprowadzić na manowce i tak sprytnie poprowadzić fabułę, że do samego końca człowiek się nie spodziewa takiego a nie innego rozwiązania danej sytuacji.
W powieści pojawiają się wszyscy bohaterowie, których poznałam w poprzednich tomach, a do tego pojawia się również jedna nowa postać, która odegra ważną rolę.
I choć niektóre decyzje Magdy potrafiły mnie zirytować, niezmiennie kibicowałam jej we wszystkim i liczyłam na to, że nie da się ponownie oszukać Pierwszemu.
Jeśli chodzi o niego, to jestem mile zaskoczona rozwojem jego postaci. Pierwszy Żniwiarz nabrał znaczenia w trzeciej części serii i to nie tylko jako główny antagonista Magdy i Feliksa. To postać nietuzinkowa, ciekawa, nie zdradzająca swoich sekretów, co do której ma się mieszane uczucia, bo nie do końca wiadomo jakie są jego pobudki i czy koniec końców nie postanowi wszystkich ukatrupić.
Podobało mi się również w jakim kierunku rozwinęła się postać Mateusza. Jeśli to w ogóle możliwe, to polubiłam go jeszcze bardziej, choć trochę mi go było za mało w tej części.
Za to brakowało mi wyjątkowych relacji pomiędzy Feliksem a Magdą. Odkąd dziewczyna otrzymała nowe ciało i stała się Żniwiarzem odniosłam wrażenie jakby więź, która ich łączyła trochę osłabła.
No i moi ulubieni bliźniacy. Nadają powieści zabawnego zabarwienia i sporą porcję poczucia humoru. Wraz z babcią Janiną sprawiali, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Całości dopełniają emerytowany nauczyciel oraz leczący żniwiarzy i kiboli Waldemar. Cieszę się, że autorka nie zapomniała o tych dwóch starszych panach, bo to wyjątkowo barwne postacie, których zniknięcie byłoby dużą stratą dla powieści.
Autorka ma dobry styl i lekkie pióro. Jej powieść napisana jest bardzo przyjemnym językiem, a walki żniwiarzy z demonami opisane są bardzo obrazowo. Potrafi również stworzyć przejmujący klimat grozy i sprawić, że nie jeden raz po plecach przebiegł mi dreszcz lęku.
Jestem pod wrażeniem, jak plastycznie potrafiła opisać np. nocny wygląd lasu, z jego niepokojącymi dźwiękami, szelestami w ciemności i tą obawę, że coś skrywa się w ciemności i nas obserwuje.
Bywały takie momenty, gdy czułam się jakbym to ja sama maszerowała ciemnym lasem, ulicą czy cmentarzem, bojąc się obejrzeć za siebie i tego co mogłabym zobaczyć.
Zakończenie powieści sprawia, że czytelnik dostaje cała masę kolejnych pytań, na które odpowiedzi
pojawią się zapewne w czwartej części, (tytuł to „Droga dusz” i jeszcze nie wiadomo kiedy premiera). Podobało mi się ono w takiej formie, choć sama spodziewałam się czegoś kompletnie innego. Oczywiście mam swoje podejrzenia, co do tego, co wydarzy się kolejnym tomie, choć nauczona doświadczeniem zakładam, że Paulina Hendel znów mnie znów zaskoczy.
Podsumowując, „Żniwiarz. Trzynasty księżyc” zaskakuje dynamiczną akcją, barwnymi opisami walk z demonami i fabułą, której nijak nie da się przewidzieć. Próżno tu szukać powielania kalek i schematów, autorka potrafi skutecznie zmylić czytelnika i zaskoczyć rozwojem wydarzeń.
Bohaterowie są barwni i ciekawi, jest z humorem, jest z nutą grozy, ale przede wszystkim jest niesamowicie ciekawie. W naszym zdawałoby się zwykłym świecie Paulina Handel umieściła słowiańskie demony i bóstwa, co dało świetny efekt.
Wpisuję się w poczet fanów tej serii i śmiało mogę powiedzieć, że każdą kolejną książkę autorki kupuję w ciemno.
Dobra recenzja i w sumie zgadzam się z twoim zdaniem na jej punkcie. A jakbyś chciała przeczytać serię dzięki której autorka zadebiutawała na rynku wydawniczym to zapraszam pod ten link http://lubimyczytac.pl/cykl/1546/zapomniana-ksiega
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Znam tą serię, pierwszy tom już mam przeczytany :)
Usuń