wtorek, 14 sierpnia 2018

"Magia zabija" tom 5 cyklu o Kate Daniels. Ilona Andrews


Serię o Kate Daniels poznałam stosunkowo niedawno, mimo że od dawna widziałam wiele bardzo pozytywnych recenzji i opinii.
W końcu powiedziałam sobie „a co tam, zobaczę skąd te wszystkie zachwyty” i przeczytałam pierwszy tom.
I przepadłam.

Na początek zaznaczę, że nie będę opisywała fabuły. Nie chcę przez przypadek zaspoilerować tego co było w poprzednich tomach.

Ilona Andrews (pseudonim pod którym kryje się małżeństwo pisarzy) przyzwyczaili czytelnika do sposobu prowadzenia narracji i swojego stylu i w przypadku powieści „Magia zabija” dostajemy dokładnie to czego się spodziewaliśmy.
Akcja jest bardzo wartka, pojawia się nowa tajemnica oraz nowe niebezpieczeństwo, któremu trzeba zaradzić.
Poznajemy również się kilkoro nowych bohaterów, każdy ciekawy i intrygujący. Mam przeczucie, że niektórzy zagoszczą w tej serii na dłużej.
Jeśli chodzi o mitologię, to w tym tomie najwięcej mamy do czynienia z rosyjską (słowiańską), a jej przedstawicielami są m.in. Wołchwowie (więcej o nich TUTAJ).
Przyznaję, że w każdym tomie niecierpliwie czekam na to, jakich bogow/bóstwa i jaką mitologię tym razem zaserwują nam autorzy i jestem więcej niż zadowolona, że w „Magia zabija” mamy znów słowiańskie wątki.

Autorzy nadal dawkują czytelnikowi informacje o ojcu Kate i jej przeszłości, choć ten wątek dostanie swoje kolejne – mimo, że skromne – pięć minut. Dostajemy kilka kolejnych puzzli w układance, jaką jest przeszłość Kate, jej moc i Roland.
Cieszę się, że nie otrzymałam wszystkiego ot tak od razu, bo mam na co czekać – to raz, lubię stopniowe odkrywanie tajemnic i snucie własnych domysłów – to dwa.
Ilona Andrews potrafi stopniować napięcie i dawkować czytelnikowi informacje co do głównego wątku całej serii.
Bo co trzeba zaznaczyć, schemat każdej powieści jest podobny, mamy w każdym tomie inny główny wątek, który determinuje fabułę oraz wątek rozwijający się pomału z książki na książkę, którym jest zbliżająca się nieuchronnie konfrontacja Kate z Rolandem (twórcą wampirów i jednocześnie jej ojcem).

Jeśli chodzi o wątek romantyczny, to oczywiście nie mogło go zabraknąć. Związek Kate z Curranem jest wyjątkowo fajnie poprowadzony. Nie jest głównym tematem książki, więc nie ma go pełno na każdej stronie, ale niewątpliwie stanowi ważny element fabuły.
Na plus trzeba zaliczyć, że autorzy nie epatują seksem na każdej stronie, nie zarzucają czytelnika mdłymi aż do bólu opisami miłosnych rozterek bohaterów, Kate (dzięki wszystkim bogom za to), to nie rozpadająca się na milion kawałków bohaterka tracąca swój charakter, gdy tylko się zakocha.
Autorzy pokazali stopniową przemianę Kate, która prócz tego, że jest wyszkolonym zabójcom, to musi się odnaleźć również w roli przyjaciółki, partnerki, przybranej matki, alfy Gromady.
To wszystko jest dla niej czymś nowym, niespotykanym wcześniej  w jej samotnym życiu.
Muszę pochwalić autorów, że zmiany, które zachodzą w Kate nie likwidują tego, jaka była dotychczas. To wciąż Kate, którą polubiłam od pierwszego tomu, czasem pyskata, z poczuciem humoru, biegle władająca bronią białą i sarkazmem, stająca w obronie tego, w co wierzy.
Jej rozmowy z Curranem czy Andreą bywają naprawdę zabawne i potrafią mocno rozśmieszyć.

Jest jedna rzecz, którą zauważyłam dopiero czytając piąty tom serii – w książkach Ilony Andrews nie ma wulgaryzmów. Serio.
Trup potrafi ścielić się gęsto, falki potrafią latać jak w „Od zmierzchu do świtu” Tarantino, ale wulgaryzmów nie ma.
Byłam tym trochę zaskoczona, ale zdecydowanie na plus. Nie mam nic przeciwko uzasadnionemu używaniu wulgaryzmów w książkach, czasami niektóre sceny aż się o to proszą. Widocznie autorzy serii o Kate Daniels postanowili ich w swoich książkach nie używać, a i tak gdy trzeba było, potrafili położyć nacisk bez nieśmiertelnego k*** m***.

„Magia zabija” to powieść, które utrzymuje wysoki poziom swoich poprzedniczek. Jest ciekawie, jest niebezpiecznie, jest z poczuciem humoru. Wątek romantyczny zachwyca brakiem nachalności, bohaterów niezmiennie się lubi i im kibicuje.
Powieść wciąga od pierwszej strony i nie odpuszcza do ostatniej literki.
Jestem oczarowana tą serią, to kawał dobrego urban fantasy i już nie mogę się doczekać kolejnego tomu serii, który ma się ukazać we wrześniu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz