„Puchar miłości” to dziesiąta książka z cyklu Dziedzictwo rodu Poldarków. Na każdy tom czekam z
ogromną niecierpliwością i za każdym razem odkładam wszystko inne, aby jak najszybciej spotkać się z bohaterami Winstona Grahama.
W tym tomie śledzimy wydarzenia w latach 1813-1815, a głównymi bohaterami niezmiennie są Ross, Demelza, George Warleggan oraz ich dorosłe już dzieci.
Wojna z Francja dobiega końca, Jeremy i Clowance oraz Valentine podejmą brzemienne w skutki decyzje i wybory. Wpłynie to na ich przyszłość i ukształtuje na całe życie.
Poprzedni tom cyklu pozostawił mnie w ogromnej niepewności co do przyszłych losów młodego pokolenia bohaterów. Dlatego byłam ogromnie ciekawa jak autor nimi pokieruje.
Muszę przyznać, że Winston Graham zaskoczył mnie w tym tomie wiele razy, w sposób którego się kompletnie nie spodziewałam.
Niektóre wybory dokonane przez bohaterów nie przypadły mi do gustu, ale to nie dlatego, że uważam, że są zwyczajnie głupie czy złe. Po prostu tak bardzo zżyłam się z bohaterami tej rodzinnej sagi, że obawiam się czy podjęte decyzje nie sprowadzą na nich nieszczęścia i złamanego serca.
Autor wspaniale kreuje swoich bohaterów. I nie mam tu na myśli jedynie tych pierwszoplanowych. Każdy z bohaterów drugoplanowych to ciekawa osobowość i z przyjemnością się o nich czyta, śledzi ich losy.
W tym tomie pojawiają się prawie wszystkie postacie, które odegrały ważną rolę w poprzednich tomach. Czasem pojawiają się na dłużej, czasami na kartach powieści goszczą tylko przez chwilę. Ale autor o nich nie zapomina, pozwala im przypomnieć się czytelnikowi i tym samym udowadnia, że każdy z nich jest ważny dla tej opowieści.
Ważna rolę w tym tomie odegra również Valentine, który niespodziewanie narobi sporego zamieszania, a ja muszę przyznać, że nie potrafię rozgryźć tego młodego mężczyzny i jednoznacznie określić czy jest on postacią pozytywna czy jednak negatywną.
Ross i Demelza to niewątpliwie moja ulubiona dwójka bohaterów, choć i oni nie są bez wad, oboje popełniali błędy. Może właśnie dlatego tak bardzo się do nich przywiązałam i z każdym kolejnym tomem (a zostało już tylko dwa do końca cyklu) mam coraz większe obawy, czy autor nie zrobi rzeczy najstraszniejszej i nie uśmierci któregoś z nich. Z równie dużym zainteresowaniem śledzę losy Georga Warleggana, który mnie fascynuje i intryguje. Dla mnie jest on na wskroś wyrachowanym, a często i złym człowiekiem, ale z fascynacją czytam o jego decyzjach, przemyśleniach i motywach jego działania.
Niezmiennie możemy śledzić fascynujące tło społeczno-historyczne, podane w wyjątkowo obrazowy sposób. Wraz z bohaterami jesteśmy świadkami wejścia w nową epokę, wpływu maszyn parowych na rozwój gospodarczy i delikatne zmiany zachodzące w społeczeństwie.
Wszystko to dzieje się powoli, ale nieubłagalnie.
Winston Graham posiadał niesamowity talent i kunszt pisarski. W wyjątkowy sposób pisał o zwykłych czynnościach, wydarzeniach dnia codziennego, jak i o wydarzeniach pełnych emocji, niekiedy dramatycznych.
O uczuciach w swoich powieściach pisze w pełen emocji sposób, miłość ukazuje jako uczucie dające szczęście, ale i smutek. To siła, która w jego powieściach napędza bohaterów, ale i doprowadza do pochopnych i nierzadko krzywdzących najbliższych czynów.
Od pierwszego tomu byłam zachwycona sposobem w jaki pisze Winston Graham, jak przedstawia życie swoich bohaterów, z jaką pasją potrafi opisywać nie tylko uczucia i dramatyczne wydarzenia, ale również zwykłą codzienność bohaterów, otaczająca ich przyrodę i życie w Kornwalii samo w sobie.
Oczarował mnie sposób w jaki tworzy tło społeczne, jak w swoja opowieść wplata wydarzenia historyczne, a wszystko to bez najmniejszej szkody dla bohaterów i ich historii.
Ważne dla mnie jest również, że jego bohaterowie są tacy prawdziwi, rzeczywiści, bez jakiegokolwiek przerysowania. Nie ma w nich przesady, a ich charaktery pełne są zarówno wad jak i zalet.
W Pucharze miłości jest wszystko to za co pokochałam opowieść o rodzinie Poldarków. I choć nie zawsze podobało mi się postępowanie niektórych bohaterów, ich reakcje i decyzje jakie podejmowali, to nie sposób było im nie kibicować, nie czekać z zapartym tchem na pomyślne rozwiązanie problemów i wykaraskanie się z tarapatów, w które wpędzili się niekiedy na własne życzenie.
Jestem absolutnie zauroczona tą sagą i jej bohaterami. Ich losy śledzę z zapartym tchem, nie potrafiąc oderwać się od książki.
W tej historii wszystko może się zdarzyć, bo właśnie takie jest życie – nieprzewidywalne.
Niecierpliwie czekam na kolejny tom, choć z drugiej strony, gdy pomyślę, że zostały mi już tylko dwa spotkania z Poldarkami, ich przyjaciółmi i wrogami, to ogarnia mnie prawdziwy smutek – jakbym miała rozstać się z najbliższymi przyjaciółmi.
Winston Graham stworzył wspaniałą i porywająca historię, którą skradł mi serce i do której (jestem tego pewna) wrócę jeszcze nie jeden raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz