Plum Kettle, a właściwie Alicia Kettle to trzydziestoletnia pracownica wielkiej korporacji. Odpisuje w
imieniu szefowej na maile czytelniczek czasopisma dla nastolatek.
Jest samotna, wycofana i waży prawie 140 kg.
I to właśnie ta waga determinuje całe jej życie, życie, którego kobieta nienawidzi na równi ze swoimi kilogramami i wyglądem.
Całe życie zmagała się z różnymi dietami, oczywiście bez rezultatów. Wymarzyła sobie szczupłą siebie, która będzie budziła podziw, pożądanie i szacunek, zamiast drwin i śmiechu, jak dzieje się to obecnie.
W związku z tym zdecydowała się na operację zmniejszenia żołądka, która w jej mniemaniu będzie dla niej startem w nowe życie. I to nowe życie będzie cudowne i wspaniałe.
I gdy zabieg zbliża się wielkimi krokami, nagle spotyka tajemniczą Lettę, a to spotkanie wywróci jej życie się do góry nogami.
Podsumowanie na okładce brzmi:
„Cudownie obrazoburcza, niesztampowa i przede wszystkim zabawna”
I wiecie co? Ja się zasadniczo z tym podsumowaniem zgadzam.
Ale od początku.
Autorka zaczyna od przedstawienia czytelnikowi Plum i ukazania jej życia takim jakie jest tu i teraz oraz takim jakie wg bohaterki ma się stać, gdy tylko schudnie. Do tego dochodzi kilka retrospekcji, które pokazują wiele lat zmagań Plum z odchudzaniem, kolejnymi bezsensownymi dietami obiecującymi złote góry, a w rzeczywistości doprowadzającymi kobietę do depresji.
Wraz z Plum odczuwamy pogardę otoczenia z powodu jej otyłości, drwiny i uczucie poniżenia jakiego doświadcza kobieta.
Dzięki retrospekcjom możemy zobaczyć od jak dawna zmaga się ona z odchudzaniem i jak mocno ma zakodowany w głowie obraz: szczupła=atrakcyjna, gruba=godna pogardy.
Plum jako bohaterka wywoływała we mnie sporo różnych emocji, polubiłam ją, współczułam jej, kibicowałam w jej zmaganiach z akceptacją siebie tu i teraz, nie raz śmiałam się z jej celnym i sarkastycznych komentarzy, ale bywały chwile, gdy zwyczajnie mnie wkurzała swoim zachowaniem i oczekiwaniem, że osiągnięcie wymarzonej szczupłej sylwetki ma się odbyć szybko i bez zmiany sposobu życia.
Rozumiałam ją, ale czasami miałam chęć nią wstrząsnąć i powiedzieć – kobieto, jesteś wartościowa sama w sobie, odchudzanie to długi proces, ale dasz sobie radę, jeśli podejdziesz do niego zdroworozsądkowo.
Drugim wątkiem w powieści jest Jennifer, tajemnicza osoba, która dokonuje zemsty na sprawcach gwałtów. Jennifer jest nieuchwytna, nie wiadomo czy to jedna osoba, czy cała grupa. Każdy, kto dopuścił się takiego przestępstwa, a nie został ukarany, znajduje się na celowniku Jennifer. A ta nie zna litości.
Cały świat zaczyna żyć informacjami o Jennifer, a jej kolejne działania zaczynają wywoływać tzw. efekt Jennifer.
Początkowo można się zastanawiać, co Plum ma wspólnego z gwałtami, morderstwami i krwawą zemstą.
Ja się zastanawiałam i przyznaję, że początkowo nie widziałam związku. Ale czym dłużej czytałam, tym wyraźniejsze stawało się pewne połączenie, które pomiędzy Plum a tymi wydarzeniami istniało.
Dietoland opisywany jest jako swoisty manifest XXI i powieść feministyczna. I niewątpliwie autorka pokazała w swojej książce nierówność płci, obsesję na punkcie idealnego wyglądu i presję świata mody, rynku produktów dietetycznych i kosmetycznych, aby wyglądać idealnie i dążyć do bycia kopią kobiet zdobiących okładki czasopism dla pań. Poruszyła ważne i trudne tematy, jak molestowanie i gwałty kobiet, a następnie obwinianie ofiary i robienie z niej winowajczynię. To ciężki temat i trzeba o nim mówić i pisać. Ale co ważne, nie ma w tej książce przesady i poglądu typu „każdy facet to zło, kobiety powinny rządzić światem”., choć autorka potrafiła w sposób ciut przejaskrawiony pokazać do czego może zmierzać świat jeśli nadal będzie dochodzić do uprzedmiotowienia kobiet i oceniania ich wartości jedynie na podstawie fizycznej atrakcyjności, która zresztą jest częściowo narzucana przez świat mody. Autorka radzi aby nie godzić się na złe i przedmiotowe traktowanie, nie bać się otwarcie mu przeciwstawiać i nie dążyć obsesyjnie do wyglądu doskonałego, kosztem zdrowia fizycznego, psychicznego i radości z życia.
Przyznaję, że Sarai Walker potrafiła bardzo obrazowo przedstawić swoja historię, bez ugrzecznienia, ale i bez zbytniego przejaskrawiania przedstawianych przez siebie wydarzeń.
Autorka ma dobry styl i lekkie pióro. Jej powieść napisana jest zgrabnym językiem, narracja w powieści jest pierwszoosobowa i prowadzona z punktu widzenia głównej bohaterki, co daje czytelnikowi pełen obraz Plum i jej obserwacji otaczającego ją świata.
Oczywiście prócz Plum, w książce poznajemy sporo bohaterów drugoplanowych, którzy z czasem zaczynają odgrywać w fabule coraz większą rolę. Każda z tych postaci ma coś do ukazania czytelnikowi.
„Dietoland” czytało mi się bardzo dobrze i mocno wciągnęłam się w fabułę. Byłam ogromnie ciekawa kim jest nie dająca się złapać Jennifer i jak potoczą się losy Plum i jej dążenie do idealnej wagi, czy kobieta w końcu polubi samą siebie.
To nie jest książka lekka, choć nie pozbawiona humoru. Potrafi zmusić do refleksji i spojrzenia na otaczający nas świat z ciut innej perspektywy.
Cieszę się, że trafiła w moje ręce i mam nadzieję, że autorka napisze kolejne powieści, po które chętnie sięgnę.
Borze, brzmi jak jedna z moich ulubionych książek, którą ktoś mi ukradł zanim zdążyłam ją kupić xD
OdpowiedzUsuńLeci na wishlistę!
... póki co jest już tego cała kartka zeszytu zapisana maczkiem. No cóż, King do mnie jedzie Mercedesem, może mnie pocieszy zanim ktoś następny pojedzie na urlop ;p
Szczerze Ci ją polecam. To naprawdę dobra książka, dobrze napisana i nie ma w niej skrajności. Autorka potrafi poruszyć ważne tamty bez popadania w przesadę. A i pośmiać się będziesz mogła, bo humoru w niej nie brakuje. King chętnie da Ci wolne, żebyś ją kupiła i przeczytała :D
UsuńA o listach zakupowych mi nawet nie mów. Moja jest tak długa, że matkobosko :D
Ty to jeszcze widzę lecisz z tytułami, u mnie co jakiś czas odwyk - np. teraz dopiero czytam po kolei zakupy z urlopu sprzed roku a to, co kupiłam tych wakacji (też kilkanaście) czeka w kolejce.
UsuńRzuciłam fajki i zaoszczędzone pieniądze odkładam na Kindle'a :p
Ale na auto w kombi też odkładam :D
gratuluje rzucenia palenia :) Ja mam czytanik, ale i tak wolę papierowe. To jak choroba, bo miejsca już nie mam w domu na kolejne półki :D
UsuńFaktycznie "Dietoland" to lekko i całkiem nieźle napisana książka, ale mimo wszystko mam wrażenie, że autorka jednak trochę momentami przejaskrawia.
OdpowiedzUsuńTak, są takie momenty, pisałam o tym w recenzji :) Uważam, że to jest działanie celowe, które wg mnie nie wpływa negatywnie na fabułę.
Usuń