„Wiecznomrok” autorstwa Rossa MacKenzie, to książka, którą upolowałam na
ubiegłorocznych Targach Książki w Krakowie. W sumie nie miałam jej w planach, ale pan na stoisku wydawnictwa tak ją zachwalał, a moja silna wola jest tak słaba, że kupiłam. I już w drodze z Krakowa do domu, zaczęłam czytać.
I przepadłam.
Główną bohaterką jest sierota, Larabelle Lisica, która utrzymuje się przy życiu, przeczesując kanały w poszukiwaniu wartościowych rzeczy. Dziewczyna stara się nie wychylać, bo w świecie, gdzie po ulicach przemieszczają się białodzieje, ludzie, którzy zostali pozbawieni duszy, a praktykujące dziką magię jędzuchy wzbudzają przerażenie i nienawiść, lepiej trzymać się w cieniu.
Wszystko się zmienia, gdy w ręce Lary wpada tajemnicza szkatułka. Lara znajdzie się w niebezpieczeństwie, zostanie wciągnięta w wir wydarzeń, które zagrożą nie tylko jej, ale całemu znanemu jej światu, a potężna magia i człowiek, który nie ma cienia, będą deptać jej po piętach.
Dlaczego nie miałam w planach czytania tej książki? Sama nie wiem, ale chyba wbiłam sobie do głowy przekonanie, że to jednak z tych schematycznych młodzieżówek, gdzie w sumie nic nowego nie znajdę.
I z tego miejsca chcę podziękować panu, który mnie na nią namówił, bo okazało się, że moje przypuszczenia były co najmniej błędne.
Fabuła powieści jest wciągająca już od pierwszej strony, a sposób kreacji świata zachwyca swoją wielobarwnością i dbałością o szczegóły. Dzięki temu czytanie tej powieści już od pierwszej strony było niesamowici pasjonujące.
Sami bohaterowie, i to nie tylko ci główni, to kolejny powód do uznania dla autora. Dawno nie trafili mi się tak dobrze nakreśleni bohaterowie, bez przerysowania, bez nadęcia, bez denerwowanie czytelnika swoim nielogicznym postępowaniem.
Zwłaszcza główna bohaterka, Lara, jest świetnie nakreśloną postacią, zachowującą się adekwatnie nie tylko do wieku, ale i życiowych doświadczeń. Dlatego nie znajdziecie w niej irytującej nastolatki, nie będzie was denerwowała swoim zachowaniem, ani wkurzała robieniem wszystkiego bez krzty przemyślenia. Zresztą w tej powieści kreacja bohaterów jest jak pisałam, tak dobra, że nie ma tu nikogo, kto by był, mówić krótko, wkurzający.
Całość to wielowątkowa opowieść o odnajdywaniu siebie, odwadze, przyjaźni, lojalności i walce o większe dobro. To świetna przygoda z nutką grozy i ogromną dawką magii.
Wszystko się tu ze sobą łączy i splata, a w miarę jak na jaw wychodzą kolejne skrzętnie skrywane tajemnice, akcja i tak wartka, nabiera ogromnej prędkości.
Byłam tak wciągnięta do tego świata, tak mocno dałam się oderwać od rzeczywistości, że o mały włos, a przegapiłabym swoją stację, na której wysiadałam.
Żałuję tylko jednego, że tak szybko „Wiecznomrok” przeczytałam. Ta powieść przywróciła mi trochę wiary w dobrze napisane, wciągające i nie powielające schematów fantasy, które mimo młodego wieku bohaterów, można napisać dobrze, spójnie i klimatycznie. A antagonista, czy jak w tym przypadku, antagoniści, nie są nimi tylko z nazwy, ale potrafią więcej niż niczego wcześniej nieświadomi bohaterowie.
Jeśli jeszcze nie znacie tej powieści, gorąco zachęcam do sięgnięcia po nią. Ja jestem pod jej ogromnym wrażeniem i czekam na kolejne książki z tego świata, mam również nadzieję, że powrócą bohaterowie, których pokochałam.
Na koniec dodam jeszcze, że okładka na równi z fabułą zachwyciła mnie okładka. Przepiękna i przykuwająca wzrok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz