„ Czy w świecie pełnym zbrodni można jeszcze w cokolwiek wierzyć?”
Martin Bauer jest policyjnym duchownym (co? Co to za funkcja? Przeczytajcie i się przekonajcie
sami).
Pewnego dnia przybywa na most nad Renem, gdzie inny policjant chce z niego skoczyć. Chcąc go powstrzymać, Bauer sam rzuca się z mostu, a policjant chcąc nie chcąc skacze za nim i ratuje mu życie.
Dlaczego policjant z długoletnim stażem chciał popełnić samobójstwo? I dlaczego po kilku godzinach robi to ponownie, tylko skutecznie?
To wydarzenie będzie początkiem kryminalnej zagadki, którą postanowi rozwikłać duchowny.
Muszę przyznać, że do sięgnięcia po tą powieść skłonił mnie właśnie główny bohater. Ewangelicki ksiądz policjantem? Na czym polega jego funkcja?
Autorzy, Peter Gallert oraz Jörg Reiter bardzo dobrze nakreślili postać Martina Bauera, bo niewątpliwie to właśnie on jest głównym bohaterem tej powieści. Stworzyli postać niejednoznaczną, wierną swoim przekonaniom i próbującym pogodzić to co widzi każdego dnia w swojej pracy na policji z wiarą w boga i wątpliwościami. Bo jak można wierzyć, że bóg istnieje skoro każdego dnia ogląda się taki ogrom zła na świecie.
Początkowo obawiałam się czy aby nie będzie w tej powieści przeładowania religijnymi elementami, ale moje obawy okazały się bezpodstawne. Bauer nie jest ani nawiedzonym kaznodzieją, ani twardzielem co to stracił wiarę i ma generalnie mrok w duszy. W tym bohaterze jest zachowana pewna równowaga, a on sam pokazany jest przede wszystkim jako zwykły człowiek, a nie ksiądz.
Drugą ciekawą postacią jest Verena Dohr, również policjantka, która często współpracuje z Bauerem. Poznajemy ją dość dobrze, nie tylko pod względem pracy zawodowej, ale i prywatnie. To również nie jest postać bez skazy, posiadająca swoje własne sekrety.
Verena musi się zmagać nie tylko z własnymi problemami, ale również z niechęcią współpracowników, którzy nie są zachwyceni faktem, że to ona otrzymała awans na kierownicze stanowisko.
Jest też spora grupa bohaterów drugoplanowych, którzy w tej książce odgrywają dość ważną rolę i nikt nie pojawia się tu bez przyczyny, tylko po to aby być „zapchajdziurą”.
Akcja powieści jest wartka i ciekawa. Kryminalna tajemnica, którą próbuje rozwikłać Bauer z Vereną Dohr jest wciągająca i choć początkowo niewiele wskazuje na to, aby kilka luźno rozpoczętych przez autorów wątków mogło się ze sobą łączyć, to czym dalej czytałam, tym bardziej byłam zaskoczona jak sprytnie zostały one ze sobą splecione i jak zaskakująco.
Fabuła powieści jest spójna, a ukazanie dwóch obrazów bohaterów, tych zawodowych i prywatnych wychodzi powieści na dobre.
Dzięki temu bohaterowie byli bardziej wiarygodni i łatwo było mi im kibicować.
„Wiara, miłość, śmierć” to zgrabnie skonstruowany kryminał z pełnokrwistymi i ciekawymi bohaterami”.
Ani przez chwilę nie czułam nudy, a rozwiązanie kryminalnej zagadki wcale nie było takie proste.
W dodatku przestępczy półświatek odmalowany jest tak realistycznie, że chwilami można było poczuć jego zgniliznę i deprawację.
Powieść czyta się naprawdę szybko, bo to wciągająca lektura, która wg mnie usatysfakcjonuje każdego wielbiciela kryminałów.
Ja jestem zadowolona z lektury i chętnie sięgnę po kolejny tom opowieści o Martinie Bauerze jeśli takowy się ukaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz