poniedziałek, 19 lutego 2018

"Bramy Światłości tom 2" Maja Lidia Kossakowska

Są takie serie, które zapadają w czytelnicze serce. I na których kolejne tomy się czeka. Są też takie, na które wyczekuje się tak bardzo, że nawet dziecięce oczekiwanie na świętego mikołaja jest przy tym niczym, a dni do premiery się odlicza.
Do tej drugiej kategorii zalicza się dla mnie seria Zastępy Anielskie Mai Lidii Kossakowskiej.
Na drugi tom Bram Światłości czekałam odkąd odłożyłam na półkę poprzedni tom, który notabene zakończył się w takim momencie, że brrr
Poprzeczkę  postawiłam pisarce wysoko, oczekiwania miałam ogromne. Tym bardziej, że okrutnie byłam ciekawa, co się stało przy Rzece Dusz i jak rozwinie się kwestia Piołuna.
Czy pani Kossakowskiej udało się spełnić oczekiwania wiernej fanki? Czy książka mnie zachwyciła czy rozczarowała?
O tym poniżej.

Akcja powieści rozpoczyna się w tym momencie, w którym kończy się poprzedni tom.  Daimon orientuje się, że Piołun złamał nogę (dla konia, nawet Boskiej Bestii równoznaczne jest to ze śmiercią), sam zresztą nieźle został poturbowany.
W Głębi Razjel pozostawiony sam sobie próbuje nie dać się złapać na podszywaniu się pod Lampkę, a nie będzie to łatwe pod czujnym wzrokiem Nergala. W tym samym czasie Asmodeusz rusza na łowy, tzn. na wyprawę mającą na celu odnalezienie i sprowadzenie do Głębi Lucyfera, który niefrasobliwie postanowił wraz z ekspedycją Seredy odnaleźć  Światłość.
Strefy Poza Czasem to jednak nie kurort na dominikanie, tam wszystko jest możliwe, nawet spotkanie cywilizacji, która odrzuciła Światłość i w głębokim poważaniu ma majestat bożych wysłanników.

Gdy zaczynałam czytać "Bramy Światłości  tom 2" byłam tak zniecierpliwiona i wręcz spragniona wiedzy „jak to się wszystko skończy”, że nie tyle zabrałam się za czytania, co wręcz rzuciłam się na powieść. Miałam swoją wizję tego, co pisarka zaserwuje swoim czytelnikom, jak potoczy się akcja i ogólnie w głowie formowała mi się – jeszcze przed przeczytaniem pierwszego rozdziału -  cała fabuła.
I wiecie co?
Trafiłam jak kulą w płot. I to dalekich sąsiadów. Autorka bowiem totalnie mnie zaskoczyła.

Drugi tom Bram Światłości (a szósty całej serii), to powieść, która mocno skojarzyła mi się z jedną z przygód Indiany Jonesa. Ale bez jego lekkiego komediowego zacięcia.
Autorka bardzo obrazowo i plastycznie oddała klimat dżungli do której trafią w trakcie ekspedycji bohaterowie. Nawiązała do mitologii Azteków i Majów, wykorzystała ich bogów i bóstwa, garściami czerpała z ich kultury. Tym samym skonfrontowała z tym nieznanym bohaterom światem ich własne przekonania , wiarę i co najważniejsze spojrzenie na samych siebie.
Bez skrupułów odarła  ich z majestatu i przekonania, że każdy musi zachłysnąć się ich wspaniałością, zadrżeć na wieść o ich dokonaniach, męstwie i odwadze.
Wyprawa w Strefy Poza Czasem ukaże  ich drugie oblicze, to o którym woleliby nie wiedzieć.  Lucyfera pokaże jako rozkapryszonego i niefrasobliwego faceta, który wciąż myśli tylko o sobie i zawsze chce akurat tego, czego w danej chwili mieć nie może,  Daimon natomiast uzmysłowi sobie, że w pewnym momencie jego ego przybrało ogromne rozmiary, a jego przekonanie, że przecież jest TYM Daimonem i nikt mu nie podskoczy, wpakuje go w nieliche tarapaty.
Sytuacje w jakich się znajdą w bolesny sposób uzmysłowią im, jak dalece stali się zapatrzeni w siebie i swoją niezwyciężoność. Ich pycha, buta i próżność wystawi ich na ciężką próbę.

W powieści pojawi się wiele ciekawych bohaterów drugoplanowych, którzy nie zagrzeją na dłużej miejsca w fabule, ale będzie również dwójka, która odegra ważną rolę i na szczęście zostanie z czytelnikiem do samego końca powieści. Na szczęście, bo okażą się barwni, ciekawi i zwyczajnie polubi się ich od pierwszej chwili.
Język powieści jest lekki i bardzo plastyczny. Akcja nie zwalnia ani na chwilę i naprawdę nie sposób przewidzieć, co jeszcze spotka bohaterów, w jaką kabałę się wpakują i jakie przeszkody staną na ich drodze.
Autorka skupia się w tym tomie na ekspedycji, ale nie zabraknie również rozdziałów poświęconych Razjelowi i jego pobytowi w Głębi.
Mimo powagi sytuacji, nie brakuje w powieści sytuacji humorystycznych, które autorka serwuje czytelnikowi z wyczuciem.
Jednak wbrew pozorom, to nie historia przygody kilku niedojrzałych facetów gdzieś na totalnym zadupiu,  to słodko-gorzka historia zmagania się z samym sobą, własnym sumieniem i pychą.
Do tego dodatkowym plusem jest wspaniale wpleciona w fabułę mitologia Azteków i Majów, ich kultury, zwyczajów i bogów. Widać, że autorka bardzo dobrze zgłębiła ten temat.

Czy "Bramy Światłości tom 2" spełniły moje oczekiwania?
Tak mówiąc szczerze, nie dostałam tego czego oczekiwałam. Dostałam coś znacznie lepszego.
Niestety, a może stety, akcja powieści znów kończy się w takim momencie, że zapewne przez kolejny rok będę przeszukiwała internet w poszukiwaniu informacji o planowanej dacie premiery kolejnego tomu serii, a gdy już się dowiem, znów będę odznaczać kolejne dni w kalendarzu.
Bo cóż tu ukrywać, Zastępy Anielskie, to seria, którą uwielbiam od lat i do której mogę wracać z tym samym zachwytem.
Na końcu chcę jeszcze pochwalić wspaniałą okładkę autorstwa Dark Crayon oraz niesamowicie klimatyczne ilustracje Vladimira Nenowa.



5 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że sama wyczekiwałam tego tomu z utęsknieniem ale utknęłam na 154 stronie i jestem zła. Według mnie autorka rozwlekła fabułę niemiłosiernie a te wydłużone na kilka stron opisy po prostu wyprowadzają mnie z równowagi. Wydaje mi się ,że po tym co zaserwowała w pierwszym tomie ciężko jest temu chociażby dorównać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi te opisy się podobają, dzięki nim poznawałam Strefy Poza Czasem. Ogólnie podoba mi się bardzo klimat tej ksiażki, choć jest zdecydowanie inny niż Siewca Wojny czy Zbieracze Burz. Przypomina mi bardziej Rudą Sforę, a ta książka to dla mnie jedna z najlepszych autorki.

      Usuń
    2. Może inaczej dla mnie Bramy Światłości tom 1 to coś zupelnie innego niż tom 2. Według mnie najlepszy z calego cylku jest tom 1 BŚ i dla mnie te opisy to dłużyzny ale jeśli Tobie przypadły do gustu to super. Mnie odrzuciły ze względu na zwolnienie tempa akcji z poprzedniego tomu.

      Usuń
    3. Dla mnie właśnie ta zmiana tempa, to odejście od typowego pędzenia akcji do przodu jest super. Dzięki temu autorka skupiła się na dwójce bohaterów i zmaltretowała ich niemożebnie. Do tego wyjaskarawiła wszystkie ich wady i próżność, pozwoliła im się z tym zmierzyć i ruszyć do przodu. Dla mnie cały BŚ 2 to taka cisza przed burzą, ale dzieki temu jeszcze bardziej polubilam Daimona i Lampką :)

      Usuń
  2. Co ciekawe, że autorka nic innego nie robi przez cały cykl tylko maltretuje Daimona a przez to kocha się go jeszcze bardziej^^

    OdpowiedzUsuń