czwartek, 6 kwietnia 2017

"Strażak" Joe Hill.

Długo nie wiedziałam, że Stephen King ma syna i że tym synem jest Joe Hill – autor powieści Rogi, o której było dość głośno za sprawą jej ekranizacji.
Nawet gdy już  dowiedziałam się o jego pisarskiej karierze, nie sięgnęłam po jego poprzednie powieści.
Dopiero fabuła „Strażaka” mnie zaciekawiła i postanowiłam książkę zakupić.

Powieść jest objętościowo ogromna, ponad 800 stron.
Ale niech nie zwiodą  potencjalnego czytelnika gabaryty – książkę czyta się naprawdę szybko.
Jest to zasługą ciekawego pomysłu i kierunku w którym zmierza fabuła oraz lekkiemu pióru autora i umiejętności snucia wciągającej opowieści.

Mimo pewnych obaw o kopiowanie pomysłów ojca (niestety są one nieuniknione) autorowi udało się stworzyć coś ciekawego i wciągającego.
Pomysł na zarodniki grzyba, które pasożytują w człowieku i na każde zagrożenie reagują samozapłonem jest wydawałoby się  niemożliwy do zaistnienia. Ale Hillowi udało się go ubrać w taka historię, że stał się on realny.
Grzyb ten, zwany smoczą łuską, ogarnie ogromną część USA, będzie siał spustoszenie i doprowadzi do skrajnych reakcji wśród ludzi, którym uda się uniknąć zakażenia. Doprowadzi do chaosu, destrukcji i ukaże te najgorsze i najlepsze oblicza ludzi.

Głównymi bohaterami są pielęgniarka Harper, samozwańczy strażak John, dwójka małych dzieci oraz mieszkańcy obozu dla zakażonych, gdzie udało się opanować samozapłony.
Obóz ten, skrupulatnie ukrywany, będzie domem i polem dla wydarzeń dla wszystkich bohaterów.

Pomysł na epidemię dziesiątkującą cały kraj nie jest niczym nowym czy niespotykanym.  I oczywistym jest, że nasuwały mi się porównania z Bastionem S. Kinga. Ale to w jaki sposób rozwija się akcja sprawiało, że czym dłużej czytałam, tym mniej doszukiwałam się porównań czy analogii.
Joe Hill znalazł swój pomysł, jak wykorzystać morderczą plagę i to do czego ona doprowadzi i robi to w sposób przemawiający do wyobraźni czytelnika.
Powieść jest miejscami dość brutalna, niczego nie ubarwia, wywleka na światło dzienne wszystkie najciemniejsze zakamarki duszy bohaterów, tych pierwszoplanowych i nie mniej ważnych  drugoplanowych .
Da się odczuć, że autor czerpał inspiracje z różnych książek, choćby z wspomnianego już wcześniej Bastionu czy Władcy Much. Ale bynajmniej nie są to żadne plagiaty i natrętne podobieństwa. Wszystko o czym Joe Hill pisze, robi po swojemu, a fabuła jest dostosowana do współczesnych czasów, gdzie rządzi internet i media społecznościowe.
Bez skrępowania ukazuje również jak teoretyczna bezkarność doprowadza ludzi do nieobliczalności i najgorszych czynów.
Wyjaskrawia również jaką pożywką dla każdego rodzaju fanatyzmu religijnego są takie globalne tragedie i do czego może dojść, gdy ludziom się wydaje, że chcąc się ochronić, mają prawo do najhaniebniejszych  zachowań.

Akcja powieści trzyma w napięciu przez cały czas, ani na chwilę nie zwalniając. Dodatkowo autor potrafi sprytnie zmylić czytelnika i zaskoczyć go wydarzeniami, o których on sam by nie pomyślał.
Strażak to powieść z pogranicza post-apokalipsy i  thillera, z nutą wątków psychologicznych.
Ukazuje złą i dobrą stronę ludzkiej natury oraz do czego może doprowadzić człowieka strach.
To ogromny kawał dobrej lektury i jestem nią pozytywnie zaskoczona.

Joe Hill ma z jednej strony ogromne szczęście, bo odziedziczył po swoim ojcu talent. Bo ma go niewątpliwie, a to dopiero początki jego kariery.
Z drugiej jednak strony chyba nigdy nie uda mu się uniknąć porównań do ojca.
Ja jestem zadowolona, że Joe Hill poszedł ścieżką swego ojca, mam nadzieję, że dzięki temu przeczytam jeszcze wiele jego książek i wzbudzą we mnie teki zachwyt i emocje jak te, które pisze Stephen King.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz