Przygodę z jego książkami rozpoczęłam lata temu, gdy przypadkiem trafiłam na Siewcę Wojny.
Trafiony-zatopiony.
Potem brałam jego książki w ciemno, mając pewność, że się nie zawiodę.
„Do gwiazd” czyli pierwszy tom jego serii Skyward długo czekał na swoją kolej, aż w końcu sama nie wiedziałam czemu po nią nie sięgam. Więc rzutem na taśmę, wiedząc że niedługo premiera drugiego tomu, zabrałam się za czytanie.
„Do gwiazd” nie jest powiązana z żadnym innym światem (tak mi się wydaje, ale kto to może wiedzieć u Brandona?). Akcja rozgrywa się w kosmosie, na odległej od ziemi planecie, gdzie ludzie walczą z krellami, stworzeniami, które próbują zmieść ich z powierzchni planety. Definitywnie.
Młoda Spensa marzy żeby latać myśliwcem i bronić ludzi przed krellami, tak jak jej ojciec kiedyś. Niestety, jej ojciec okazał się zdrajcą, zdezerterował podczas ataku, co skutecznie uniemożliwia dziewczynie wstąpienia w szeregi pilotów.
Jednak krelle atakują coraz bardziej zawzięcie, a dowództwo jest zmuszone posadzić za sterami myśliwców nawet niedoświadczonych pilotów, takich jak Spensa.
„Do gwiazd” różni się trochę od innych książek Brandona. Tutaj nie ma długiego wprowadzenia, akcja od początku jest niesamowicie wartka, dzieje się sporo i czytelnik jest wrzucony w wir wydarzeń do pierwszych stron powieści.
Napisana jest w typowy dla autora sposób, płynnym i bardzo obrazowym językiem. Wszystko co otacza bohaterów można sobie bez problemu wyobrazić. Sanderson bardzo plastycznie opisuje podniebne starcia ludzi z krellami, ale jest ich tyle ile powinno, nie nudzą, nie czuje się przesytu ich ilością. Są ważnym elementem fabuły i ani przez chwilę nie czułam, żeby było ich za wiele.
Bohaterowie, którzy pojawiają się w powieści są tak barwni i różnorodni, że nie sposób ich nie polubić. Zwłaszcza Spensa, jako młoda główna bohaterka nie jest ani irytująca, ani nad wiek dojrzała, czy wręcz przeciwnie, nie denerwuje zachowaniem typowym dla nastolatków. Dawno w fantastyce nie spotkałam tak dobrze napisanej postaci kobiecej.
Nawet postacie drugoplanowe są wykreowane starannie, to nie tylko „wypełniacze” fabuły, każdy z nich ma swoją rolę i miejsce w tej historii i nawet jeśli autor poświęca im mniej czasu, to i tak czuć, że są ważni.
Jeśli chodzi o fabułę, to jest spójna, ciekawa, z zaskakującymi zwrotami akcji. Choć niektórych wydarzeń można się było spodziewać, to i tak koniec końców okazywało się, że Brandon potrafił mnie zaskoczyć, zmylić, wrzucić małą bombę i udowodnić, że i tak jego na górze.
Uwielbiam to u niego, kocham jego sposób zaskakiwania czytelnika, jego wyczucie z jakim serwuje czytelnikowi kolejne niespodzianki.
„Do gwiazd” mnie zachwyciła i oczarowała. Połknęłam ją w ekspresowym tempie. W powieści bywało poważnie, zabawnie, z odrobiną patosu, a czasem i wyważoną porcją wzruszenia, które wycisnęło mi jedną czy dwie łzy z oczu.
Po raz kolejny dałam się oszołomić Brandonowi Sandersonowi i opowiadanej przez niego historii. Pozwoliłam się zabrać w kosmos i powiem jedno – niczego nie żałuję!
„Wśród gwiazd” to bezpośrednia kontynuacja pierwszego tomy Skyward.
Wciąż jesteśmy ze Spensą na jej rodzinnej planecie, wciąż walczymy z krellami, ale autor nie byłby sobą, gdyby nie zamieszał w fabule, nie odkrył kilku kart, nie wprowadził nowych tajemnic do odkrycia i zadań do wykonania.
Cóż więcej mogę napisać, aby nie zdradzić fabuły? Otóż nic.
Autor bardzo płynnie rozwija wątki z poprzedniego tomu, dokłada co nieco i nagle okazuje się, że połowa powieści za mną, a ja nie potrafię się od niej oderwać, czytam wręcz z wypiekami na twarzy i zastanawiam się co też zaraz się wydarzy i dlaczego będą tym zaskoczona.
Jego bohaterowie nie doznają żadnych zaćmień umysłu, nie zmieniają się nagle i nie wiadomo dlaczego o 180 stopni. Rozwijają się – to fakt. Dojrzewają – prawda.
Ale nadal są sobą, tymi postaciami, które polubiłam w pierwszej części.
Akcja jest jeszcze bardziej dynamiczna niż w pierwszym tomie, jest zaskakująco i nic nie jest tym, co się na pierwszy rzut oka wydaje. Bywa zabawnie, ale i wzruszająco. Pojawiają się nowi, fajni bohaterowie i kolejne elementy układanki, które zaczynają w trakcie czytania wskakiwać na swoje miejsce. A gdy już się wydaje, że wie się wszystko, Brandon robi nagły zwrot i co? Ano kończy się książka, a ja czekam aż mi się szczęka podniesie z podłogi, a oczy przeschną.
I wtedy dopada mnie myśl, że na kolejny tom przecież trzeba będzie jeszcze tyle czekać, bo nawet miesiąc byłoby za długo.
„Do gwiazd” i „Wśród gwiazd” to świetna przygoda w kosmosie, wartka akcja, super bohaterowie i zaskakująca fabuła.
Brandon Sanderson po raz kolejny udowodnił, że ma niesamowity talent i niekończące się źródło nowych pomysłów. A jeśli zastanawiacie się czy to książka dla was to powiem tylko tyle – spróbujcie, a przekonacie się, że warto.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz