On- znany na całym świecie wokalista i gitarzysta rockowego zespołu. Przystojny, seksowny i
kochają go miliony.
Ona – zwyczajna dziewczyna, ktoś by powiedział, że szara myszka, domatorka, outsiderka.
Na pierwszy rzut oka nie łączy ich nic… Ale prawda jest taka, że bardzo często pozory mylą.
Gdy sięgałam po powieść „Niegrzeczny idol” Kristen Callihan, spodziewałam się lekkiego romansu osadzonego w świecie gwiazd estrady. Miało być ekscytująco, seksownie i lekko, czyli idealnie na odstresowanie w upalne wieczory.
I gdy zaczęłam czytać, wszystko wskazywało, że właśnie to dostałam.
Książka zaczyna się z przytupem i nie mija chwila, a główni bohaterowie nawiązują znajomość i zaczyna się właściwa akcja.
A tej nie można odmówić dynamizmu.
Nie znajdziecie tu męczących dłużyzn, rozwlekania akcji i wikłania bohaterów w kolejne dramaty, które mają wymusić na czytelniku pokłady łez.
„Niegrzeczny idol” to historia Killiana i Libby, opowieść o miłości, przyjaźni, lojalności i trosce o innych. To też opowieść o realizacji marzeń, dążeniu do osiągnięcia sukcesu i robieniu tego co się kocha, ale… nie za wszelką cenę.
To książka o byciu w zgodzie z samym sobą i czymś tak naturalnym jak oddychanie – potrzebą obecności drugiego człowieka.
Niby to „zwykły” romans, w sam raz na wieczór, ale jednak jest w tej powieści przemycone małe „coś więcej”.
I choć większość czytelniczek powie, że ten motyw jest już ograny, że takie książki stoją rzędem na półkach w księgarni , a ja się z nimi zgodzę, to jednak ta powieść jest w jakiś sposób wyróżniająca się.
Po pierwsze jest napisana naprawdę ładnym językiem. Autorka ma dobry styl i nawet wulgaryzmy nie przytłaczają, ani nie psują odbioru.
Opisy scen erotycznych.
Są, oczywiście, że są. Przecież to romans, więc być muszą. Ale nie miałam wrażenia przesady, nie czułam, aby to seks był głównym wątkiem, wokół którego kręci się reszta.
Oczywiście jest bardzo pikantnie, jest sporo erotyki, ale miałam wrażenie, że autorka zmieściła się w granicach dobrego smaku i braku przesady.
Jeśli chodzi o bohaterów, to naprawdę dobrze ich poznajemy. Na pewno pomaga tu pierwszoosobowa narracja prowadzona naprzemiennie z punktu widzenie Libby i Killiana. I choć ja osobiście nie przepadam za taką narracją, to w tym przypadku kompletnie mi ona nie przeszkadzała.
Nawet postacie drugoplanowe są ciekawe i fajnie ukazane. Nikt nie jest tylko pustym wypełniaczem fabuły i zapchajdziurą. Może dlatego, że to dopiero pierwszy tom z serii VIP i podejrzewam, że autorka będzie pisała o pozostałych członkach kapeli.
Jeśli tak się stanie, to na pewno sięgnę po te książki, bo „Niegrzeczny idol” naprawdę mi się spodobała.
Było zabawnie, było pikantnie, było wzruszająco i ciekawie.
Historia Killiana i Libby spodobała mi się do tego stopnia, że zarwałam pół nocy, żeby doczytać książkę do końca.
To lekka i fajna lektura, która pomimo pewnej schematyczności potrafiła mnie wciągnąć i nawet zaskoczyć raz czy dwa.
Jeśli wiec mam polecić jakiś lekki, ale dobrze napisany romans na wieczór, to „Niegrzeczny idol” z pewnością na taką polecajkę zasługuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz