„Kotka i Generał” Nino Haratischwili to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki pochodzącej
z Gruzji.
Jest to niełatwa historia podzielona na dwa przedziały czasowe, których łącznikiem jest jeden bohater – Aleksander Orłow, zwany później Generałem.
O czym jest ta powieść?
Przede wszystkim o próbie rozliczenia się z przeszłością i zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy.
Fabuła skupia się na wojnie w Afganistanie w latach dziewięćdziesiątych i na współczesnej próbie odpokutowania za popełnione wtedy winy.
Głównych bohaterów w powieści jest dwoje, tytułowa Kotka – aktorka, gruzinka, oraz Generał, oligarcha, który brał udział w wojnie w Afganistanie. Ale niech was to nie zmyli. Mimo, że autorka wyraźne pokazała, kto jest głównym bohaterem, to jest sporo postaci drugoplanowych, które wcale nie są mniej ważne niż tytułowa dwójka.
Sama kreacja bohaterów jest wspaniała. Każda z tych postaci ma w sobie pewną dozę tragizmu, rozpaczy, tęsknoty i poczucia winy. Są ludźmi, którzy całe życie szukają, czy to rozgrzeszenia, czy zadośćuczynienia, swojego miejsca na ziemi, miłości, spełniania pragnień.
Szukają w różny sposób, z rożnym efektem. Targają nimi ogromne emocje, niektórzy się gubią i nigdy już nie odnajdują. Niektórzy pragną naprawić to co niegdyś zostało zepsute, ale czy w ogóle da się to zrobić?
Książka nie jest łatwa. Ba, powiedziałabym, że jest wyjątkowo trudną lekturą. Bywa brutalna, potrafi złamać serce i sponiewierać duszę.
To nie jest ugrzeczniona historia ludzi na tle wojny. To jest historia wojny, która w swoje tryby wciąga ludzi, zmienia ich, popycha do strasznych czynów, niszczy, łamie.
Na tle działań zbrojnych śledzimy losy postaci, które w innych okolicznościach, innym miejscu i innym czasie, nigdy nie dopuściłyby się czynów, które zmieniają człowieka na zawsze.
Język powieści jest bogaty, plastyczny, ale nie jest lekki. Dłuższą chwilę musiałam się przyzwyczaić do stylu pisania autorki.
Ale gdy już wsiąkłam w jej sposób opisywania rzeczywistości, to nie potrafiłam tej powieści odłożyć.
Mimo, że książka totalnie mnie pochłonęła, to uważam, że były momenty, gdy była ciut przegadana, aż nazbyt rozwleczona przez co akcja mocno zwalniała. Wybijało mnie to z rytmu i nie ukrywam, musiałam na powrót wciągać się w fabułę.
Ale mimo takich przerywników, książka zapadła mi głęboko w serce. Długo nie potrafiłam o niej zapomnieć, pogodzić się z losem jej bohaterów, wybaczyć niektórych czynów, przestać myśleć o tym co się tam wydarzyło.
Ta książka potrafiła mną wstrząsną, doprowadzić do łez, do bezsilnej złości i gniewu.
Tak – gniewu.
Na tych co siedzą przy stołach i z bezpiecznej odległości decydują o życiu i śmierci zwykłych ludzi. Na tych, którzy bez mrugnięcia okiem skazują ludzi na wojenny horror w imię czego?
Nino Haratischwili napisała powieść trudną, opisała historię, która miała miejsce. Historię okrutną, bolesną, łamiącą serce.
Pokazała czytelnikowi, że w niektórych przypadkach winy się nie przedawniają, a odpokutowanie za nie jest zwyczajnie niemożliwe.
Polecam tą powieść.
Polecam, choć złamała mi serce i zostawiła w duszy ślad, który już nie zniknie.
Na pewno sięgnę po inne powieści autorki. Wierzę, że ktoś kto potrafi pisać w tak przejmujący sposób, nie może napisać słabej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz