czyli „Wiedźmę naczelną”.
Akcja powieście rozpoczyna się w niewielkim odstępie czasu po wydarzeniach z poprzedniej powieści.
Wolha właśnie wyjeżdża z Dogewy, żeby pozbierać potrzebne materiały do swojej pracy. Ale czy tylko? A może to wizja rychłego…
Ehh nie będę pisała nic więcej, żeby nikomu nie spoilerować. Ale uwierzcie – ten tomu zapewni Wam tak samo dobrą rozrywkę jak tomy poprzednie.
Każdy, kto miał już styczność z twórczością Olgi Gromyko, doskonale wie czego się po pisarce można spodziewać.
Lekki styl, plastyczny język, wartka akcja, sporo humoru i grupa świetnych bohaterów.
Tym właśnie charakteryzowały się poprzednie tomy i taka jest również „Wiedźma naczelna”.
Akcja powieści jest dynamiczna, pełna niespodziewanych zwrotów i wydarzeń, do tego wiele pozornie niezwiązanych ze sobą wątków nagle zaczyna się splatać, a z nich wyłania się niesamowita intryga, której bym się nie spodziewała.
Autorka potrafiła tam manewrować akcją, tak sprytnie dawkować informacje, że przez długi czas się nie domyślałam, że te wszystkie wydarzenia się ze sobą łączą.
Przyznać natomiast pani Gromyko trzeba, że fabuła jest spójna, a wszystko łączy się ze sobą w logiczną całość.
W trzeciej części przygód rudej wiedźmy pojawiają się wszyscy bohaterowie, których tak zdążyłam polubić w poprzednich częściach.
Pojawi się również jeden nowy, ciekawy bohater, który przypadł mi do gustu.
Autorka potrafi tworzyć naprawdę fajne postacie, sprawić, że się człowiek do nich przywiązuje i kibicuje im we wszystkim.
Co ważne, jej bohaterowie są prawdziwi, nieprzerysowani, zabawni, popełniający błędy, mający swoje troski i marzenia.
To ten rodzaj postaci, które ja lubię najbardziej, bo niczym mnie nie irytują, nie wkurzają, nie doprowadzają do frustracji swoich zachowaniem.
Oczywiście popełniają błędy, czasem zachowują się pod wpływem emocji dość irracjonalnie, ale mając do siebie dystans i świadomość własnych słabości, potrafią przyznać się do błędu, przeprosić, naprawić krzywdy.
Akcja powieści jest bardzo dynamiczna, a rozwiązanie tajemnicy wcale nie takie łatwe. Autorce udało się mnie zmylić i zaskoczyć, co stanowi dla mnie ogromną zaletę powieści.
W tym tomie jest już bardziej zarysowany wątek romantyczny, ale bez obaw – „Wiedźma naczelna” nie zmienia się nagle w romans fantasy.
To niezmiennie opowieść o przygodach Wolhy, tajemniczych wydarzeniach związanych z Dogewą i samym jej władcą. Jest też sporo magii i spora dawka humoru, a niektóre przygody wiedźmy i jej przyjaciół potrafią doprowadzić do popłakania się ze śmiechu.
Czy „Wiedźma naczelna” ma jakieś wady?
Jeśli tak, to ja ich nie zauważyłam.
Dla mnie to idealna powieść z gatunku humorystycznego, lekkiego fantasy.
Podoba mi się w niej i jej poprzedniczkach naprawdę wszystko, od pierwszego tomu czuć, że autorka miała przemyślaną fabułę i wizję tego, jak ma wyglądać każda z części Kronik.
Ogromnie się cieszę, że jakimś zrządzeniem losu poświęciłam tym książkom chwilę czasu i skusiłam się na przeczytanie pierwszego tomu.
Kroniki Belorskie trafiają na listę moich ulubionych serii i wiem na pewno, że nie raz do nich wrócę.
Przede mną Wiedźmie opowieści i Wierni wrogowie.
Jestem pewna, że ich lektura mnie nie zawiedzie, a Was gorąco zachęcam do sięgnięcia po te świetne książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz