poniedziałek, 12 listopada 2018

"To, co zakazane" Tabitha Suzuma PRZEDPREMIEROWO

O powieści Tabithy Suzuma nie słyszałam wcześniej. Po zapoznaniu się z opisem książki miałam

mieszane uczucia i sama do końca nie byłam przekonana, czy chcę i powinnam tę książkę czytać.
Zwyciężyła chyba zwykła ludzka ciekawość i chęć zobaczenia czy to kolejna powieść z gatunku tych, co to mają jedynie szokować, czy może jest w niej coś więcej.

Głównymi bohaterami tej powieści są siedemnastoletni Lochan i szesnastoletnie Maya – rodzeństwo.
Odkąd pięć lat wcześniej opuścił ich ojciec, oboje sprawują opiekę nad trójką młodszego rodzeństwa. Ich matka ( wpadająca w coraz większy alkoholizm) pracuje w restauracji, a od czasu poznania nowego partnera, coraz rzadziej bywa w domu, krok po kroku odcinając się od swoich dzieci i obowiązków względem nich. Pragnie wolności od niechcianej rodziny, a jej celem jest nowy związek i beztroskie życie.
To Lochan i Maya dbają o rodzeństwo, gotują, sprzątają, robią zakupy, pilnują płacenia rachunków, odbierają dzieciaki ze szkoły – ale przede wszystkim robią wszystko, aby opieka społeczna ich nie rozdzieliła.
Nie mają więc wyboru i przyjmują na siebie obowiązki rodziców, choć tak naprawdę sami są jeszcze dziećmi i potrzebują troski i opieki.

Autorka prowadzi narrację pierwszoosobową z punktu widzenia Mai i Lochana, naprzemiennie oddając im głos w kolejnych rozdziałach.
Mamy możliwość dobrze ich poznać, poznać ich myśli, zrozumieć i zobaczyć z jak dużym brzemieniem muszą się zmagać.
Cała sytuacja rodzinna i ich relacje z matką oraz młodszym rodzeństwem są tutaj bardzo dobrze ukazane. I  czytelnik od razu widzi, że nic nie jest w tej rodzinie tak, jak być powinno.
Rozwój uczucia bohaterów śledzimy krok po kroku. Od niepokoju, lęku, obrzydzenia, po stopniowe pogodzenie się z tym co czują i – tylko do pewnego stopnia – zaakceptowania swoich emocji i uczuć.
Autorka mocno skupia się na ich wewnętrznych przeżyciach, tym co się w nich dzieje. Widzimy pełen wachlarz emocji i bynajmniej nie są to motylki w brzuchu towarzyszące pierwszej miłości w normalnych warunkach.
Uczucia, które się w nich rodzą, ich samych wprawiają w zmieszanie, oburzenie, złość, rozpacz. A jednak okazują się silniejsze od nich i jak łatwo się domyślić, doprowadzą do tragicznych konsekwencji.

Autorka potrafi pisać w bardzo obrazowy sposób, tak ukazać wnętrze sowich bohaterów, że nie sposób ich nie polubić.
Ale to nie jest sympatia na zasadzie kibicowania „tak, jesteście super, taki związek to w sumie nic takiego, żyjcie długo i szczęśliwie”. Tą dwójkę młodych ludzi polubiłam bardzo za to jacy byli, za próby stworzenia domu dla młodszego rodzeństwa i miłość jaką ich darzyli. Było mi ich jednocześnie ogromnie żal, a ich rozwijająca się relacja napawała mnie smutkiem.
Wtłoczeni w rolę i obowiązki, które potrafią przerosnąć dorosłych ludzi, oni zostali nimi obarczeni mając po 12 i 11 lat. Pozbawienie wsparcia i opieki matki, w gruncie rzeczy stracili obojga rodziców. I widać było jak na dłoni, że ta odpowiedzialność ich przerosła.

Byłam pewna, że ta książka mnie zniesmaczy, oburzy, odrzuci. Że nie będę potrafiła popatrzeć na złamanie tego tabu z dystansu.
A jednak stało się inaczej. Wbrew moim obawom Tabitha Suzuma nie ukazuje kazirodztwa jako czegoś godnego pochwały, nie gloryfikuje go i nie chce zmusić czytelnika do zmiany swoich podglądów na jego temat.
Ukazuje piękno samego uczucia w niedobrym związku. Związku, który nie powinien był zaistnieć. Związku, który bezsprzecznie mógł doprowadzić tylko do tragedii.
W tym wszystkim to właśnie Lochan i Maya są pokrzywdzonymi, to oni, obdarowani uczuciem, którego nie chcieli, poniosą jego konsekwencje, choć w gruncie rzeczy nie mieli na to wpływu

 Autorka nie pisze tego wprost, ale sugeruje, że sytuacja rodzinna, brzemię odpowiedzialności i osamotnienie mogły ich popchnąć ku sobie i sprawić, że się w sobie zakochali. Ukazuje tło narodzenia się tego uczucia i jest to obraz bolesny, smutny, pełen emocji, poruszający.
Myślę, że gdyby nie okoliczności, nie doszło by do tego. W końcu oboje zdawali sobie sprawę, że to co ich łączy jest złe, zakazane i nie powinno mieć miejsca. Że powinni zwalczyć to uczucie za wszelką cenę. I ta walka była widoczna, autorka dobrze ją pokazała, cały ból, strach, cierpienie i pragnienie, żeby życie okazało się dla nich łaskawe.

„To, co zakazane” to ciężka i trudna historia. A jednak napisana z wyczuciem i w sposób, który ogromnie porusza.
A zakończenie… Zostawiło mnie z ogromną dziurą w sercu, bo nikt nie powinien płacić tak wysokiej ceny za uczucie.
Długo nie mogłam pozbierać myśli po skończeniu lektury, ale  jedno wiem na pewno, to bardzo dobrze napisana książka i mimo kontrowersyjnego tematu, ogromnie poruszająca historia.




Za przedpremierową możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Młodzieżówka

5 komentarzy:

  1. Ciekawe! McEwan też poruszył ten temat w "Betonowym ogrodzie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam powieści McEwana, może kiedyś się skuszę, czytałam tego autora Pokutę i zrobiła na mnei duże wrażenie.

      Usuń
    2. Ja "Betonowego ogrodu" również jeszcze nie czytałam, jedynie oglądałam ekranizację.

      Usuń
  2. Gdzie można kupić lub skąd można ściągnąć te książkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka już niedługo będzie miała premierę nakładem Wydawnictwa Młodzieżówka :)

      Usuń