Wolha Redna, zdolna i sarkastyczna wiedźma powraca w drugim tomie przygód. I to powraca z
przytupem.
Egzaminy końcowe już za Redną, więc czas udać się do Dogewy i rozpocząć swój staż. Ruda wiedźma ma już wszystko zaplanowane.
Ale oczywiście nic nie idzie tak jak powinno, co więcej, idzie totalnie źle.
Wolha wpakuje się w straszne tarapaty, pozna wyjątkowo hardą wojowniczkę i wampira o specyficznym poczuciu humoru. Razem będą musieli się zmierzyć z wydarzeniami, których nawet wybujała wyobraźnia wiedźmy nie mogłaby wymyślić.
Pewnie każdy z Was spotkał się choć raz z tzw. klątwą drugiego tomu. Gdy zabierałam się za czytanie „Wiedźmy opiekunki” nie bałam się, że będzie to powieść gorsza od swojej poprzedniczki, ale nie spodziewałam się również, że będzie aż tak… DOBRA.
Bo o bogowie wszelcy, jaka to była wyśmienita lektura! I żałość ogromna mnie ogarnęła, że się tak szybko skończyła.
Co było w tej książce takiego dobrego?
Po pierwsze bohaterowie.
Barwni, ciekawi, intrygujący, z poczuciem humoru, skrywający tajemnice, dający się lubić od samego początku.
Humor.
Było go mnóstwo, pełnego ironii, sarkazmu, niekiedy bardzo czarnego. Śmiałam się często i głośno, raz się nawet ze śmiechu popłakałam.
Akcja.
Wartka, ciekawa, wciągająca, z taką ilością niesamowitych wydarzeń i zaskakujących zwrotów, że dosłownie pożerałam kolejne strony i rozdziały.
Fabuła.
Spójna i niesztampowa. Ciężko było przewidzieć jak się rozwinie, w jakim kierunku poprowadzi czytelnika autorka i jak zakończy się ta szalona historia.
Chwilami było również wzruszająco i z nutką nostalgii.
Autorka ma bardzo dobry styl, pisze lekko i plastycznie. Potrafi odmalować obraz wydarzeń tak sugestywnie, że wszystko co się rozgrywało na kartach powieści miałam przez cały czas przed oczami.
Czytelnik szybko wsiąka w wykreowany przez autorkę świat i za nic nie chce go opuszczać.
W tym tomie pojawia się kilkoro nowych bohaterów, prócz tego mamy możliwość spotkać się z tymi, których poznaliśmy w pierwszej części.
Wyjątkowo fajną i barwną bohaterką, którą pokochałam od pierwszej chwili okazała się… kobyłka Smołka, która to w zabawnych okolicznościach pojawiła się w powieści i życiu wiedźmy. To czarne jak bezksiężycowa noc stworzenie szybko skradło moje serce, a jej wybryki dostarczały mi nie lada rozrywki.
Wolha Redna jest postacią idealnie wykreowaną. Jest harda, złośliwa, sarkastyczna, ale i wierna i lojalna, a za przyjaciół da się pokroić. I ma spory dystans do siebie, a to ogromnie sobie cenię.
Autorka nie przerysowała jej, nie rozbiła z niej ani nieznośnej i aroganckiej pyskuli ani rozmemłanej idiotki. To jedna na najfajniejszych bohaterek fantasy, o której przygodach dane mi było czytać. Podoba mi się w tej postaci naprawdę wszystko.
Zresztą, co zasługuje na uznanie, nie ma w tej powieści ani jednego bohatera, który by denerwował, irytował czy zwyczajnie wkurzał.
Olga Gromyko ma niesamowity talent, pisze lekko, barwnie i z humorem. Potrafiła stworzyć świetnych bohaterów, którzy nie irytują, nie wkurzają bezsensownym zachowaniem, nie wplątała w swoją opowieść sztampowego wątku romantycznego, a tym bardziej, tfu tfu na psa urok, żadnych miłosnych trójkątów, czworokątów czy innych „katów”.
Powieść pełna jest świetnych dialogów, sarkastycznych uwag Wolhy i zaskakujących wydarzeń.
I mimo, że ten tom aż skrzy się od humoru, to jest w nim też poważniejszy wątek, który mnie oczarował.
A już zakończenie powieści zachwyciło mnie i zostawiło z ogromnym uśmiechem na ustach, bo choć miałam nadzieję na coś w tym stylu, to się tego jednak kompletnie nie spodziewałam.
„Wiedźma opiekunka” to książka fantasyczna i to dosłownie i w przenośni.
Dawno nie czytałam tak dobrej powieści, lekkiej, zabawnej i zachwycającej.
To była wspaniała przygoda i pozostaje mi tylko liczyć na to, że tom trzeci utrzyma poziom swojej poprzedniczki.
Wiesz co mi się najbardziej podobało? Len... i Smok :) tzn ten smok na uczelni ;)
OdpowiedzUsuńLewark, tak się nawywał i był świetny :)
UsuńA Len to wiadomo :D